2 stycznia 2016

Rozdział 9

Żegnajcie Ciepłe Piaski

 

 

 11 dzień Pierwszych Siewów 4E 021 

 

 -Profesor Abero ?-Ivy mocno się zdziwiła na widok starszego mężczyzny, na dodatek całkiem samego przy Zachodnim Wejściu. Opuściła natychmiast broń i podeszła do niego szybko, mężczyzna się trzymał za bok i kulał na lewą nogę. Spojrzał na nią zupełnie zaskoczony i ucieszony jednocześnie, doczłapał do dziewczyny, a ta podtrzymała go by nie upadł. -Co się stało ? Gdzie jest reszta ?!-spytała pomagając profesorowi usiąść. Ten oparł się plecami o ściane sycząc z bólu.
-Wejście się zawaliło...szukaliśmy wyjścia, ale wpadliśmy w pułapkę-wychrypiał trzymając się za nogę -Nedim...on...
-Wiedziałam! Widziałam go z jakimś mężczyzną w zaułku w Nyrii!-powiedziała mocno wzburzona -Wiedziałam że nie można mu było ufać...co z resztą ? Czy oni...?-spytała ze zmartwieniem gdy pierwsza fala gniewu przeszła.
-Otworzyła się pod nimi podłoga, nie wiem czy to przeżyli...kazali mi uciekać ale uszkodziłem sobie nogę-powiedział wskazując na nią.
Ivy pomogła wstać profesorowi i pomogła mu wyjść na zewnątrz, gdzie słońce zaczęło niewyobrażalnie prażyć. Zaprowadziła go do pojazdu i wzięła z niego torbę -Proszę tutaj zostać, tam jest komunikator, nim można się skontaktować z ludzmi z wykopalisk, oni panu pomogą. Ja muszę odszukać mój zespół-powiedziała i ruszyła w stronę wejścia z powrotem. Wiedziała że zostawienie teraz profesora samego to zły pomysł, ale zespół zawsze był priorytetem. Teraz miała tyko nadzieje że nic im się nie stało. Gdy tam weszła, słońce oświetlało tylko kawałek ciemnej drogi, słyszała świsty wiatru oraz jak piasek sypie się z sufitu na kamienną podłogę. Nie lubiła takich miejsc, czuła się w nich osaczona i że ciężej jej się oddycha. Zrobiła zaledwie kilka kroków w głąb, słysząc jedynie dzwięk własnych kroków. Ale zaraz po tym usłyszała znajome pikanie. Znała to pikanie aż za dobrze, to był dzwięk bomby. Niespodziewany wybuch odrzucił ją głębiej do środka świątyni. Przeturlała się kawałek a potem jej głowa zaliczyła nieprzyjemne spotkanie z niemałym kamieniem, po którym ogarnęła ją ciemność i cisza.
-To było łatwiejsze niż sądziłem-stwierdził Abero z półuśmiechem widząc zawalone Zachodnie Wejście. Gdy Ivy go niosła, odczepił z jej paska jedną z bomb po czym gdy weszła przyczepił ją do wejścia i nastąpił wybuch, który załkowicie zniszczył wejście do Świątyni Muoashale.
Spojrzał jeszcze raz z satysfakcją na kostke którą miał schowaną w torbie po czym wziął pojazd i ruszył nim jak najdalej od terenu wykopalisk.
***
(ShaShi)

Patrzyli z przerażeniem jak wielka galaretowata masa w pełni się rozwija i przekształca, tworząc najrozmaitsze i najbardziej przerażające formy jakie widzieli. I na dodatek powoli sunie w ich stronę, a konkretniej w stronę Amane która znajdowała się najbliżej. Dziewczynę ogarnęła panika, gdy masa otwarła wielką paszczę i bez problemu pochłonęła kulę, z dziewczyną w środku w całości.
Ich krzyków nie można było usłyszeć, a w kulach już brakowało powietrza. Jeanette opadła bez sił nie mogąc nic zrobić. Broń nie mogła przebić kul, nawet ich zarysować, mogłoby się to tylko skończyć ich szybszą śmiercią.
Darren spojrzał na zupełnie bezradne dziewczyny. Na liderkę która zaciskała dłonie w pięści i zagryzała mocno wargę uderzając mocno pięściami w kulę, jednak bez skutku, na Jeanette która miała już za mało tlenu by móc cokolwiek zrobić i na Sky, która patrzyła w stronę szczątków jej kluczy.
Czuł że ich zawiódł, że nie może ich uratować.
Musiał zacząć płycej oddychać, usiadł w środku kuli bo cały świat mu zaczął wirować przed oczami, na dodatek fioletowa masa zaczęła przesuwać się w jego stronę, powoli i bezgłośnie. Pomyślał o swoim bracie, o Krisie. Gdyby on tutaj był, na pewno wymyśliłby coś mądrego, to on go zawsze wyciągał z tarapatów, to on miał zawsze najlepsze pomysły, to on był we wszystkim najlepszy w końcu był liderem do cholery!
Stracił nadzieje gdy masa dotarła do niego i jego zaczęła pożerać. Mometalnie ogarnęła go ciemność i dziwny błogi spokój. Ale potem znowu sobie coś przypomniał.
Dziewczyna. Ta która zabrała Krisa.
Obiecał że go odzyska, że się na niej zemści za to, cokolwiek zrobiła jego bratu. Wiedział że jest jeszcze jeden sposób, ale miał nadzieje że go nie użyje, aż do teraz.
Skupił się mocno na ciemności, w której zobaczył dziwny blask. Płomień. I usłyszał dzwięk podobny do korali. Jeden płomień zmienił się w dwa, następnie w trzy, cztery, a potem w taką ilość której nie był już w stanie zliczyć. Jego oczy pobielały a on wydał z siebie głośne tchnienie.
Skyberry patrzyła ze łzami w oczach jak monstrum pożarło Darrena i rusza w stronę Jeanette, a ona nie może nic zrobić. Jej klucze zostały złamane, czuła że siła ją opuściła, że już nic więcej nie zrobi. W końcu łzy zaczęły jej lecieć z oczu bez jej kontroli, i zmieniły się w cichy szloch.
Jeanette słabym wzrokiem spojrzała na fioletową mase która znalazła się teraz tuż nad nią. Czuła że już nic więcej nie zrobi więc zamknęła po prostu oczy. Jednak po upływie kilku chwil otworzyła je bo czuła że nic się nie dzieje. Skyberry i Heeyun spojrzały z niedowierzaniem na ową mase, która zaczęła bardzo dziwnie drgać i rzucać się na wszystkie strony, tak jakby chciała się rozszczepić, albo jakbo coś miało ją rozerwać. I po chwili tak się stało. Masa pękła jak balon, wypuszczając na wolność Amane i Darrena, już bez kul i widać że im nic nie było. Podnieśli się tylko nieco obolali. Heeyun odetchnęła z ulgą i patrzyła na nich szczęśliwa że się uwolnili.
-Obrzydlistwo...-powiedziała Amane oblepiona cała fioletowym płynem -Chyba nigdy nie pozbędę się tego smrodu...
-Nie sądziłem że się uda...-szepnął Darren, podnosząc się z trudem na równe nogi.
-Co mu zrobiłeś ?-spytała ciekawa odklejając od siebie kawałki fioletowej brei, z trudem ściągnęła to paskudztwo ze swoich włosów.
-Opętałem go...
-Co zrobiłeś ?!
-Opętałem i kazałem mu się wysadzić...-powiedział z nutą dumy w głosie.
Amane z lekko opuszczoną w szoku szczęką niemrawo pokiwała głową -Przypomnij mi żebym nigdy Cie nie denerwowała.
Chłopak jedynie się uśmiechnął i podbiegł do kuli Jeanette i próbował ją rozwalić od zewnątrz. Jednak ani pięściami, ani bronią nie przyniosło to żadnego rezultatu. Gdy strzelił w kule, wiązka energi odbiła się i trafiła w rzezbę za nimi przez co ziemia się zatrzęsła, ale na szczęście nic im nie pospadało na głowy.
-To na nic...tak się nie uda...-powiedział i zaczął myśleć patrząc na nich, zerknął na Nedima który próbował mu coś pokazać. Podszedł do jego kuli i próbować wyczytać z ruchów jego warg, co mężczyzna chce mu powiedzieć.
-Skropić albo zebździć ?-podrapał się po głowie próbując odczytać jego słowa, na co mężczyzna zareagować uderzeniem się płaską dłonią w twarz i przesunięciu po jej całej długości ręką. Amane podeszła do chłopaka i ona próbowała go zrozumieć. Użyła swojej mocy, Fizjologii Kitsune, przez co jej uszy stały się typowo lisie, oraz jej słuch stał się znacznie lepszy -Stopić albo zamrozić!-krzyknęła. -Masz jeszcze ten lód w spreyu ?-spytała, ale Darren pokręcił głową.
-Zostawiłem w pojezdzie...ale zaraz, tam powinnien być Zachód prawda ?-spytał i odwrócił się w stronę gdzie wyszedł profesor Abero
-Tak...co chcesz zrobić ?!-spytała gdy chłopak zaczął tam biec.
Wiedział że tam musi być wyjście, a przy wyjściu miała czekać na nich Ivy.
***
Ivy (ShaShi)

Nawet gdy otworzyła oczy, wciąż miała ciemność przed nimi. Wróciło jej czucie w rękach i nogach, ale nie mogła wstać, czuła że przygniata ją coś ciężkiego i nie była to torba. Sięgnęła bo zielonego którego miała przypiętego do paska na klatce piersiowej i on rozświetlił część ciemności.
Pierwsze co zauważyła to to że jej nogi przygniatają gruzy, a potem że wyjście ze świątyni jest całkowicie zasypane.
-Zajebiście...-warknęła i wymamrotała jeszcze kilka innych soczystych przekleństw, uwolniwszy się od torby i odrzucając ją na bok. Lightsticka położła obok, i sama próbowała się jakoś przekręcić i uwolnić swoje nogi.
Zauważyła też że brakuje jej jednej bomby. Każdą bombe miała dobrze zabezpieczoną, więc oczywistym było że sama sobie nie wypadła i sama się nie detonowała tylko ktoś jej pomógł. I to kto, ten słaby, kulejący, wymagający pomocy Profesor.
Czemu miałby to robić ? W końcu to Nedim układał się z jakimś dziwnym typem w ciemnych zaułkach stolicy, a nie poczciwy, miły starszy pan.
Jak widać pozory mylą.
Prowadząc ze sobą wewnętrzny dialog poczuła, że kamienie przygniatające jej ciało nieco się obsunęły ale ciągle były zbyt ciężkie by samemu je zrzucić. Przestała sie na chwile szarpać z gruzami, bo prawdopodobnie dopadły ją halucynacje słuchowe, w postaci kroków. A raczej biegu.
Niestety światło lightsticka nie sięgało tak daleko ale wpadła w lekką panike udało jej się dosięgnął do swojego pasa, po bombe dymną i ją odbezpieczyć.
-Żryj to!-wrzasnęła i nastąpił cichy wybuch, następnie oślepiający blask, a zaraz potem dym i wrzask.
Znajomy wrzask.
-Darren ?!-gdy chłopak przepchnął się przez głęby dymu, z załzawionymi oczami i dusząc się niemiłosiernie spojrzał na nią w szoku -I-vy co Ty tu...-powiedział między atakami kaszlu. Ona z kolei poczuła że zrobiła faux pas. Rzucić bombą dymną w sojusznika. Dlaczego nie ? Witamy wśród ShaShi.
-Mogłabym spytać o to samo! Podobno wpadliście w pułapke!-powiedziała wręcz oskarżycielskim tonem głosu.
-Żeby to raz...gdzie Abero ?-spytał przecierając oczy i od razu wziął się za usuwanie gruzu z jej nóg.
-Nie widać ? Nawiał i wysadził przy okazji wyjście! Jak go dorwę to mu nawet sama Echena nie do pomoże...-po kilku chwilach była całkowicie oswobodzona z gruzów -Możesz wstać ?-spytał Darren wyciągając do niej dłoń.
-Tak sądze-powiedziała i z jego pomocą stanęła na równe nogi, niestety poczuła lekki ból w prawej łydce. Dotknęła nogi i czuła że nie da rady iść zbyt szybko -Niech to...-syknęła -Spokojnie-powiedział i kazał jej usiąść.
Od razu rzuciła mu się w oczy torba dziewczyny, zajrzał do niej i szukał w niej intensywnie przekopując się przez broń, amunicje, stosik bomb, apteczkę i pare innych pierdół aż w ręce wpadła mu puszka z lodowym spreyem. Rzucił się do biegu zostawiając Ivy opartą o ścianę.
-Jasne wszyscy mnie zostawcie, banda niewdzięczników...

Darren wbiegł tam jak oparzony. Serce mu się na moment zatrzymało widząc że Jeanette leży i się nie rusza, Skyberry, Heeyun też nie dawały oznak życia a Nedim się dusi. Amane siedziała przy nich przez ten czas, gdy go zobaczyła natychmiast się ożywiła. -Darren pośpiesz się!
Najpierw podbiegł do Jeanette wstrząsnął puszką i nacisnął. Biała mgiełka zamroziła całą kule, a jeden porządny kopniak załatwił sprawę. Wyciągnął stamtąd dziewczynę, a to samo powtórzył u reszty.
-Jak dobrze znowu oddychać!-Sky wzięła głęboki wdech.
Teraz to Darren skarżył się na obolałą nogę. Na szczęście nic poważniejszego im się nie stało -Ivy jest w końcu korytarza...ale wejście jest zasypane, nie wyjdziemy tamtędy-powiedział masując obolałą nogę.
-Tamtędy też nie wrócimy-powiedziała Heeyun wskazując na drogę którą tutaj przyszli.
-A górą ? To jedyna droga wyjścia-wskazała Amane na bardzo wysoką dziure w suficie, była pod takim nachyleniem że wsypywało się bardzo mało piasku i była na tyle duża że wszyscy mogliby spokojnie wyjść, problem był jeden.
-Niezle Amane, ale trochę za wysoko...-powiedziała liderka drapiąc się po głowie.
-A widzisz inne wyjście liderze ?-spytała rozglądając się dookoła, z kolei Heeyun tylko pokręciła głową.
-Można jeszcze przeszukać pomniejsze tunele-zaproponował Nedim pokazując dookoła, kilka mniejszych ciemnych przejść. Niestety nie wiadmym było dokąd one prowadziły.
Heeyun pokręciła głową -To zbyt niebezpieczne. Nie znamy świątyni, nie chce ryzykować, a trzeba pochwycić profesora.
Jeanette i Skyberry z kolei przyprowadziły Ivy która była na końcu tunelu, razem z jej torbą -I co znalezliście jakąś drogę wyjścia ?!-spytała Ivy, musiała mieć lekko stłuczoną nogę, no i nabiła sobie kilka siniaków ale poza tym nic jej nie było. W czepku urodzona.
W odpowiedzi Darren tylko wskazał na górę. Dziewczyny z kolei kilkakrotnie zerkały raz na Darrena i raz na górę -A jak się tam dostaniemy ? Pofruniemy ?!-spytała ironicznie Jeanette. -Ja na pewno-powiedziała dumnie Ivy.
Reszta popatrzyła na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi, wzięła od Jeanette torbę i zaczęła w niej grzebać aż wyciągnęła jeden plecak rakietowy -Voila!-zaprezentowała dumnie -Ivy jesteś boska!-ucieszona Sky uściskała dziewczynę.
-Powiedz mi coś czego nie wiem...-mruknęła z miną męczennika klepiąc plecy Sky.
-Ale plecak jest jeden...-mruknął Darren a Heeyun podeszła bliżej i wygrzebała jeszcze coś z torby -Dwa...-powiedziała ze spokojem. Reszta zerknęła na liderke a potem na torbę na którą rzucili się jak zwierzęta. Niestety to były jedyne dwa plecaki jakie tam były.
-Zrobimy tak, Ivy wezmie liny zwiąże ze sobą, poleci na górę przywiąże je do czegoś i reszta się będzie wspinać na górę...Ja polece na teren wykopalisk po jakiś pojazd i zawiadomić generała Cho, jeśli Abero nam ucieknie, a Ares dostanie Mir Khuun, zrobi się naprawdę nieciekawie-powiedziała patrząc po twarzach wszystkich.
-Tak jest!-powiedzieli zgodnie, nawet jeśli wspinanie się było ostatnią rzeczą na jaką mieli ochotę musieli to zrobić. Dziewczyny zaczęły wiązać liny ze sobą a Heeyun dzięki plecakowi wyleciała na zewnątrz. Niebo było czyste ale z daleka zauważyła nadciągającą burzę piaskową.
Syknęła cicho i poleciała od razu w stronę wykopalisk, musiała się śpieszyć.

-Gotowe!-powiedziała Skyberry upewniając się że wszystkie liny są ze sobą mocno związane. Ivy z kolei wzięła torbę i założyła plecak na plecy, podali jej linę i odsunęli się kawałek. Odpaliła ów plecak by w przeciągu kilku chwil znalezc się na zewnątrz. Powietrze było na górze czystrze, a nawet prażące słońce wydawało się jej przyjemniejsze niż ten chłód i ciemności tam na dole. Wylądowała na piasku i zauważyła grubą częściowo złamaną kamienną kolumnę. Podeszła do niej i zawiązała mocno wokół niej line a następnie rzuciła im na dół. Niestety nie starczyło jej tyle by dosięgała do ziemi, więc musieli trochę podskakiwać.
Pierwszy zaczął wchodzić Darren który bez problemu wskoczył i zaczął się wspinać sprawnie do góry. Bardzo nie lubił wspinaczek. Podczas treningu z D.O miał za zadanie wspinać się na tzw Highpoint - czyli najwyższa góra zaraz za Etheihan City, na dodatek za pomocą jednej ręki!
Zaraz za nim w ślad ruszyła Jeanette, skacząc do góry, łapiąc line i w szybkim tempie wspinając się w góre, tak że Darren w którymś momencie zaczął jej zawadzać. Amane mimo niskiego wzrostu, też bez problemu podskoczyła i złapała się mocno liny, po której zaczęła sprawną wspinaczkę. Nawet Nedim bez problemu podskoczył ale ze samym wspinaniem było już ciężej. Skyberry wzięła głęboki wdech, podskoczyła do góry by chwycić linę, niestety nie dosięgła jej.
Spróbowała po raz drugi, co zakończyło się nieprzyjemnym spotkaniem tyłka z kamienną posadzką. Za trzecim razem już desperacko próbowała podskoczyć, jednak znowu jej trochę zabrakło.
Ivy obserwująca ich z góry, pomogła wejść Darrenowi który niemal całował pustynny piach ze szczęścia, że się stamtąd wydostali, Jeanette która zaraz po wejściu otrzepała ubranie z brudu i mamrotała znowu o okropnym gorącu pustyni, Amane która wzięła głęboki wdech, oraz pomogła wejść Nedimowi który nieco zmęczył się wspinaczką, nic dziwnego w końcu była to nie mała wysokość.
-Zaraz zaraz, a Sky gdzie...?-mruknęła i spojrzała w dół, widząc bezradnie stojącą Sky która nie mogła dosięgnąć do liny -Sky! Skakać Cie nie nauczyli czy co ?! Wysil się!-wrzasnęła na nią Ivy, a jej głos echem rozniósł się aż na sam dół ruin świątyni.
-To na nic-mruknęła do niej Jeanette i też się nachyliła by zobaczyć jak jej idzie -Sky jest za niska, nie dosięgnie. Mi się to ledwo udało...trzeba opuścić linę-powiedziała i poszła od razu w stronę kamiennego filaru do którego przywiązana była lina, a za nią Darren, którzy zaczęli rozwiązywać linę.
Dziewczyna dalej próbowała wskoczyć, jednak za każdym razem trochę jej brakowało do tego by chwycić linę. -No bez jaj!-warknęła wkurzona, znowu upadając na ziemie.
Pięknie. Skyberry z Shatter Shields nie może dosięgnąć liny, bo ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu. To się inne formację i rekruci uśmieją...zwłaszcza SilverHawks, z jej siostrą na czele. A następnie nieistniejące Inhumans i Excalibur.
Podczas którejś z kolei próby dosięgnięcia liny, Skyberry upadła nieco dalej przy czym zaklnęła sobie cicho i poczuła, że podczas upadku kawałek podłogi obsunął się w dół. Uruchomiła pułapke, klasycznie. Ściany się zatrzęsły, tak że z trudem mogła zachował równowagę. Niewielkie ilości piasku zsuwały się w dół, a ściany zaczęły się otwierać ukazując strażników z którymi już wcześniej mieli doczynienia. No nie, nie tych samych. Ci wyglądali grozniej. Znacznie grozniej.
Chociaż wciąż wyglądali posągowo, wydawali znacznie "lżejsi" a ich twarze miały wyrazne rysy, z kolei ich bronie wyglądały na znacznie większe i bardziej niebezpieczne. U jednego z nich można się było dopatrzeć największego dwuręcznego toporu, jaki w życiu widziała.
Momentalnie ich oczy rozbłysły czerwoną barwą i zauważyła fenomen. Ci strażnicy nie mieli powolnych ruchów, wydając ze siebie dzwięki takie, jak dwa ocierające się o siebie kamienie. Oni mieli znacznie szybsze tempo, niemal ludzkie, i ruszali się niemal bezszelestnie.
-W morde misia!-wrzasnęła tym razem z przerażeniem, gdy jeden z nich zaryczał jak dzikie zwierze i wraz z kompanami, z okrzykiem bojowym ruszyli w jej stronę. Nie wiedziała jak to się stało, ale już po chwili znalazła się na linie po której zaczęła się wspinać z taką prędkością, że D.O uronił by łezkę i rzekł że jest z niej dumny. -Wciągnijcie mnieeeee!
Gdy odwiązywali linę poczuli że ona się napięła, jakby ktoś się po niej wspinał. Jeanette chciała coś powiedzieć ale nie zdążyła. Lina puściła i wypadła im z rąk, przez co niemal wpadła do środka świątyni. Dzięki refleksowi Darrena który w ostatniej chwili chwycił linę, tak się nie stało. Chwycił ją padając całym ciężarem ciała na piach a za nim, a właściwie na niego również łapiąc linę, padła Jeanette.
Ivy rozszerzyła oczy ze zdumienia nie wiedziała czy to moment żeby się śmiać czy żeby wrzeszczeć z przerażenia -Sky dosięgła liny! O kur...musicie zobaczyć co dzieje się tam na dole!-powiedziała z nutą przerażenia i ekscytacji. Amane i Nedim z kolei, którzy stali obok Ivy przyglądali się temu zszokowani, do tego stopnia że szczęka opadła blondynce, z to czarnoskóry musiał usiąść.
-Wiesz, aktualnie jesteśmy trochę zajęci!-powiedział Darren z wysiłkiem trzymając linę. Z kolei zadowolona Jeanette mu przytaknęła.
Jednak oboje chwycili mocno linę i zaczęli ją ciągnąć do tyłu, jednocześnie pomagając tym wejść Skyberry. Długo to nie trwało, dziewczyna niemal jak wystrzelona z armaty wypadła z ruin Muoashale, roztrzęsiona i zmęczona. Upadła na piach łapiąc ciężko oddech i szczerze bała się chociaż zerknąć w dół świątyni.
-Nigdy więcej...-powiedziała takim głosem, że wywołała mocne rozbawienie u Ivy. Z kolei Darren i Jeanette puścili już linę, która padła do środka świątyni zostawiając strażników za sobą. Wszyscy już wyglądali na zmęczonych -Nic się nikomu nie stało ?-spytał wymęczony Darren. Berry jedynie wstała z piachu i wymamrotała coś w stylu "Przeżyje". -Chyba za długo zabijaliśmy Wężowniki...zapomniałam już czym jest akcja-powiedziała Amane siadając chociaż na chwile na piachu.
-Ja dziękuję za taką akcje...Zaraz, Amane gdzie Ty masz buta ?-spytała ją zdziwiona Ivy.
W tym samym czasie z daleka doszedł ich dzwięk zbliżającego się pojazdu. Spojrzeli w północną stronę skąd ich oczom ukazał się opancerzony pojazd, jednak nie typowo wojskowy. Tuż przed nimi zahamował, a gdy drzwi się otworzyły w środku za kółkiem ujrzeli lidera -Wskakujcie!
Dwa razy nie trzeba było powtarzać.
Weszli w szybkim tempie, po kolei zajmując swoje miejsca i gwałtownie ruszyli do przodu. Heeyun zdążyła się podpiąć pod holomputer w grawi-aucie, oraz włączyć namierzanie ich pojazdu. Na mapie pustyni którą wyświetlał holomputer, świeciła się zielona spora kropka, która obecnie znajdowała się w ruchu, oraz miała sporą przewagę, znajdując się już hen hen za Nyrią.
-Nie dogonimy go-powiedziała wkurzona Jeanette.
Heeyun zerknęła na dziewczynę i przytaknęła jej -Fakt nie dogonimy, Ivy!-powiedziała do dziewczyny która wychyliła głowę w jej stronę.
-Opaska na Twojej ręce, dezaktywuj pojazd-powiedziała liderka ze spokojem.
Ivy spojrzała na swoją lewą rękę, gdzie miała ową opaskę, zapomniała wcześniej o tym że mogą automatycznie pozbawić auto mocy. Wszyscy popatrzyli na dziewczynę z mordem w oczach, a ona z kolei zareagowała nerwowym chichotem drapiąc się w okolicach skroni. Jednak gdy wybrała odpowiednie opcje, wyświetliła się jej informacja o braku dostępu.
-Nie odpowiada liderze.
-Profesor Abero jest ekspertem od holomputerów-napomknął Nedim
-Czyli tak jak myślałam. Skubany zablokował nasz holomputer-mruknęła z niezadowoleniem zerkając ciągle na mape.
-To jaki plan liderze ?-spytała Amane.
Rudowłosa spojrzała w stronę zespołu ze swoim, dość znanym błyskiem w obojgu oczach, przez co nerwowo wszyscy przełknęli coś, co zalegało im w gardle patrząc z obawą. Dziewczyna z kolei zmieniła bieg, naciskając jeden z dotykowych klawiszy na panelu kontrolnym.
-Trzymajcię się!
Po wydanym poleceniu grawi-auto przyśpieszyło tak bardzo, że znowu przypominali świetlistą smugę oraz mini tornado przesuwające się po pustyni z zawrotną prędkością. Wszyscy momentalnie skończyli wgnieceni w fotele pojazdu, modląc się w duchu, by już dogonili tego drania.

***

-Banda głupich dzieciaków-warknął starszy mężczyzna, gdy wyświetlił się komunikat o próbie wygaszenia holomputera. Jak oni wydostali się z Muoashale skoro doszczętnie zasypał oba wyjścia?!
Teraz było to już nieistotne. Zostawił ich daleko w tyle i kierował się w stronę Foyady, miasto które miały dość znany Port Statków Powietrznych, gdzie na samym końcu doków miał czekać na niego statek, który zabierze go do Aresa. On odda mu Skarb Pustyni i zgarnie nagrode, a potem zniknie, żyjąc do końca swoich dni na Wyspie Doari albo w innym malowniczym miejscu.
Włączył automatyczne prowadzenie i zerknął do swojej torby. Kostka mieniąca się na niebiesko i zielono robiła wrażenie, nie tylko tym że wyglądała pięknie, zauważył że niedaleko owych połyskujących linii znajdują się małe napisy.
Niestety były one na tyle małe że teraz, powiększających gogli nie mógł ich odczytać, ale były na tyle duże że mógł rozpoznać w nich staro-nibiriański. Obrócił ją w ręku dokładnie oglądając i przez przypadek nacisnął na niej jakiś punkt który zaświecił. Wystraszył się przez moment że zniszczył Mir Khuun, gdy spojrzał na nią bliżej zobaczył że to musi być jakiś rodzaj blokady przed otworzeniem kostki, a to co nacisnął miało runę o znaczeniu "Niebo".
Przez chwile przeszło mu przez myśl by nie oddawać tego cudeńka Aresowi, tylko zatrzymać je dla siebie, do swoich badań. Za to też sostałby hojnie wynagrodziny.
Ale z drugiej strony za bardzo cenił sobie życie, by odmawiać Aresowi. Gość rozwalił sam dwie najlepsze grupy jego czasów i nawet się nie spocił. A co on mógłby zrobić ? Uciekać ? Chyba na inną galaktykę.
Jego wzrok przykuł holomputer który na czerwono wyświetlał komunikat że właśnie został namierzony, towarzyszył temu niesamowity hałas alarmu. Wyłączył go i spojrzał przez zewnętrzną kamerkę.
Z daleka zauważył statek powietrzny należący do zjednoczonych formacji, uzbrojony po zęby i który właśnie go namierzył. Pospiesznie schował kostkę do torby i wyłączył automatyczne prowadzenie. Włączył opcje obrony i maszynę pokrył mocniejszy pancerz, niestety wiązało się to z tym że teraz drogę widzi tylko przez zewnętrzne kamerki.
Koło niego rozległ się wybuch a pojazdem aż wstrząsnęło. Tak jak przypuszczał, oberwał bronią krótkiego zasięgu.
Na jego szczęście kamerki przeżyły atak. Wcisnął gaz do dechy przez co uciekł ich systemowi namierzania, jednak na krótko.
Profesor wprowadził jakąś komende na panelu sterowania, po której z auta wysunęła się armatka eterowa. Nakierował ją wprost na statek powietrzny, ciągle skupiony na jezdzie. Czuł że pot spływa mu ze skroni, gdy znowu zauważył że został namierzony, jednak tym razem wyświetlił mu się komunikat że wrogi statek uzbrojony jest w broń dalekiego zasięgu.
Jasna cholera.
Przełknął głośno ślinę i bez zastanowienia zaczął strzelać armatką eterową w statek. Statek był na tyle duży że nie mógł zrobić uniku, a sam profesor zaczął wprowadzać kolejne komendy i podłączył swój holomputer którym wydał statkowi komende opuszczenia pola siłowego.
Statek oberwał, na szczęście nie było wielkich strat.
Dla profesora nie była to na razie jednak chwila do świętowania, gdy zobaczył że jedzie wprost na wielką burze piaskową. Tam miał szanse ich zgubić, szkoda tylko że sam miałby tam problem z ograniczoną widocznością i trudności w ewentualnej obronie.
Jednak gdy przyjrzał się bliżej, zrozumiał że to co widzi, to wcale nie jest burza piaskowa. To coś znacznie gorszego.
Z oddali jechał pojazd który sprawiał przez szybkość wrażenie, że pustynia rozdziela się na dwie części. Wytrzeszczył oczy a szczęka mu niemal opadła -Jakim...?-zanim zadał sobie to pytanie, ich pojazdy znalazły się dość blisko siebie.
Darren i Amane wysunęli się przez okna pojazdu by strzelić w niego bronią eterową. Trafili oni bezbłędnie w kamerki zewnętrzne. Przez co holomputer pokazał mu komunikat o uszkodzeniu i ukazał mu czarny ekran. Niemal wrzasnął zfrustrowany, musiał teraz jechać na oślep, nie miał zamiaru pozbyć się ochrony. Przestawił on działko eterowe mając nadzieje że dobrze wymierzył bo maszyna ShaShi była teraz tuż za nim.
-Czy on robi to co ja myśle ?-spytała Amane.
-Skubany...-warknęła Jeanette.
Ich pojazd nie był przystosowany do ataków z broni eterowej, mógłby tego raczej nie przetrwać a nie wiedzieli jak on będzie strzelał, niestety pojawił im się komunikat o namierzeniu. Heeyun momentalnie zaczęła jezdzić zygzakiem, przez co zespół obijał się od lewej do prawej i z powrotem.
Abero zaczął strzelać na oślep, mając nadzieje że ich trafii. Na jego nieszczęście mapa pokazywała mu że zboczył z drogi do Foyady. Zawrócił na właściwy kierunek dalej ostrzeliwując ShaShi.
-Liderze, dasz rade podjechać bliżej ?-spytała Ivy która  wyciągnęła zza paska dwie bomby, światełko jednej było szare a drugiej czerwone. -Wiem jak go zmusić do zatrzymania się i zdjęcia pancerza.
Heeyun zerknęła na nią i jeszcze przyśpieszyła -Jak blisko mam podjechać ?
-Tak żebym mogła przyczepić bomby...-powiedziała zajmując miejsce przy oknie z lewej strony.
-Czy naprawde uważasz że to dobry pomysł ?-spytała Sky siedząc obok. Heeyun otworzyła jej dach by strzelała z góry, ale gdy broń z działka eterowego o mały włos trafiła ją w twarz, musiała usiąść z wrażenia.
-Nie, ale innego pomysłu nie mam.-pokręciła głową -Chyba że nasi włamią mu się do holomputera.
Nedim pokręcił głową -Abero pewnie ustawił zapore tak że ma atakować specjalnym wirusem, gdyby próbowali się włamać-powiedział i spojrzał na statek -A z tego co widze, nie mają pola siłowego...
-Czyli teraz tylko my...-westchnęła Jeanette.
Rudowłosej w końcu udało się podjechać wystarczająco blisko pojazdu profesora. Ivy wzięła najpierw szarą  bombę i wychyliła się za okno, o mało co nie obrywając pociskiem eterowym. Na początku nieco się cofnęła.
Z drugiego okna zaczęła strzelać Amane a z góry Berry, strzelały tak by odbijać pociski eterowe Profesora, i tak by zapewnić jej spokojne przyczepienie bomby.
Gdy nie musiała się już martwić trafieniem, wysunęła się na tyle na ile mogła i z trudem przyczepiła szarą bombę do pojazdu w którym był profesor, po czym pospiesznie cofnęła się do środka -Heeyun! Hamuj!-wrzasnęła, a dziewczyna dała ostro po hamulcach.
Profesor który pojechał dalej nie był świadomy tego co się dzieje. Nagle poczuł że coś wybucha i niszczy część osłony a następnie poczuł szybkie obroty które go przeraziły. Ich oczom ukazało się chyba największa trąba powietrzna, jaką w życiu widzieli. Która momentalnie przeobraziła się w potężną burzę piaskową.
Niestety przez piasek wirujący im przed ekranem nie mogli nic zobaczyć, wiedzieli tylko że uniemożliwi mu dalszą ucieczkę. Ivy wygrzebała coś z torby, przypominało to niewielką wyrzutnie, do której właśnie załadowała czerwoną bombę i założyła gogle chroniące przed piaskiem, oraz czarną maske z filtrem powietrza.
-No to teraz czas na drugą część planu, jak dam znać musisz zacząć jechać do tyłu i to jak najszybciej-powiedziała poważnie. Wszystkie okna zamknęli automatycznie z wyjątkiem tego górnego, przez które miała wystrzelić bombe. Zamieniła się pospiesznie miejscami ze Sky i wysunęła się do góry. Gogle jako tam informowały ją co znajduję się w okolicy, mimo że przed jej oczami szalała burza pustynna.
Namierzyła ona tornado które sunęło w ich stronę, zauważyła też że statek powietrzny musiał się wycofać nieco do tyłu by nie paść ofiarą trąby powietrznej. W tornadzie udało jej się namierzyć ich pojazd. Włączyła namierzanie które chwile zajmowało.
Liderka z kolei zachowywała zimną krew mimo że lada chwila ich mogło pochłonąć oko cyklonu. Darren z kolei się zdenerwował zaciskając ręce na oparciu siedzenia, a Jeanette wpadła w mini panikę że zaraz zginą.
-No dawaj...-mruknęła Ivy czekając aż namierzy cel. Gdy dostała pozytywny znak na ekranie przed oczami nacisnęła spust -To za próbe wysadzenia mnie!-wrzasnęła, wystrzeliła w ostatniej chwili bombę z kolei ich liderka, wcisnęła gaz ale zaczęła jechać tyłem.
Skyberry wciągnęła Ivy do środka i zamknęła dach, a chwile potem usłyszeli głuchy dzwięk, a lada moment poczuli jak potężna fala uderzeniowa odrzuca ich jeszcze bardziej do tyłu. W tym momencie już nie mogli opanował paniki. Amane z przerażeniem na twarzy przylgnęła do szyby pojazdu, Ivy i Sky mocno się przytuliły robiąc za sopran w całym akopaniamencie wrzasków, Darrena Nedima i Jeanette wbiło w fotele, a Heeyun...jak to Heeyun zachowała spokój.
Udało jej się zahamować wiele metrów dalej, okazało się też że burza którą przed chwilą oglądali, właśnie znika, a po środku tego całego bałaganu leży ich pojazd. Pancerz był całkowicie zniszczony, miał liczne wgniecenia, a pewnym było że holomputer uległ całkowitemu zniszczeniu.
Gdy pierwszy szok minął zauważyli jak spod tego, co kiedyś było ich pojazdem, jak robak wypełza Profesor Abero.
Z trudem wyczłapał się spod mocno zniszczonego pojazdu. Cały roztrzęsiony i zszokowany tym co się przed chwilą stało "To jakieś demony" mówił sobie w myślach, i zaczął uciekać jak najdalej nie patrząc nawet przed siebie, mocno ściskając torbę z kostką w rękach.
Poczuł mocny podmuch powietrza, co zmusiło go do spojrzenia w górę. Cofnął się nieco przerażony, gdy ogromny statek powietrzny wylądował niemal tuż przed nim. Już podczas lądowania, otworzyła się główna klapa statku przez którą wybiegły z 2 tuziny wojskowych uzbrojonych w bronie eterowe.
Abero spojrzał na nich zszokowany z otwartą szczęką, cofnął się kawałek a następnie obrócił z zamiarem ucieczki w drugą stronę. Gdy to zrobił wrzasnął z przerażenia i niemal upadł gdy jego oczom ukazała się grupa owych dzieciaków. Które każde stało z miną wkurzonego wężownika, celując w niego z broni eterowej.
Gdy został otoczony spanikowany, a wojskowi głośno przeładowali broń, podniósł ręce do góry i upuścił on torbę ze skarbem pustyni, wprost na piach.
-Profesorze Dorianie Abero, w imieniu Zjednoczonych Formacji Nibiru jesteś aresztowany-powiedział Nedim basowym głosem. Po czym Heeyun i Jeanette podeszły do profesora, zmusiły go do klęknięcia i założyły mu specjalne magnetyczne kajdanki. Z kolei kostka została zabezpieczona.
Mężczyzna został zaprowadzony już przez wojsowych do środka statku, gdzie czekała na niego specjalna cela. Wyglądała jak zrobiona z zielonego szkła i była w kształcie kwadratu.
Nedim w tym czasie zwrócił się do ShaShi, które musiały chwile odpocząć po schwytaniu profesora. Siedzieli oni w cieniu statku i pili hektolitry wody, łapiąc oddechy. -Chciałem wam podziękować za ujęcie Profesora Abero-zwrócił się do nich.
Popatrzyli na niego z nieukrywanym zdziwieniem. -Jak to w ujęciu ?-spytał Darren, nie do końca rozumiejąc.
-Już wyjaśniam-powiedział Nedim nieco zawstydzony tym, że wcześniej im tego nie wyjaśnił -Nazywam się Jared Sarkis, jestem Wyższym Inspektorem Wydziału Bezpieczeństa Arari-powiedział, w międzyczasie ukazała im się metalowa opaska na jego ręce, ze skrótem W.B.A oraz wyświetlił im swoją legitymację. -Zostałem przydzielony do tego zadania, gdy zostaliśmy powiadomieni o odkryciu Muoashale. Według legend, to właśnie tam miał być ukryty Skarb Pustyni...najcenniejszy skarb Arari i prawdopodobnie jeden z największych skarbów Nibiru. Profesor Abero dostał się na wykopaliska, mimo że to nie on je rozpoczął, a jego poprzednik zniknął w tajemniczych okolicznościach...więc starałem się jakoś zbliżyć. Na dodatek gdy dowiedziałem się o was, nie byłem pewny czy moge wam zaufać, więc prowadziłem pracę solo-powoli im to tłumaczył, a oni uważnie słuchali. Teraz wszystko stało się jasne.
-A ten mężczyzna, z którym spotkałeś się w Nyrii ?-spytała Ivy.
Jared spojrzał na nią ze zdziwieniem i chwile się zamyślił po czym uśmiechnął się przyjaznie i wskazał on na jednego z wojskowych, w którego stronę wszyscy spojrzeli -To był jeden z moich ludzi, musiałem mu dać pieniądze żeby na wszelki wypadek zablokował Profesorowi drogę do Foyady-wyjaśnił zakładając ręce na piersi.
-Więc, wiedziałeś gdzie się wybiera-powiedziała Heeyun -Czemu wcześniej tego nie powiedziałeś ?
-Rozkazy-powiedział krótko i uciął temat. Woleli nie denerwować Nedima, czy Jareda czy jakkolwiek się nazywał. Ważnym było że ich zadanie dobiegło końca.
-Co  teraz będzie z kostką ?-spytała Skyberry.
Nedim zerknął jak kilkoro jego ludzi chowa kostke w specjalne pudełko a potem metalową walizkę, którą zabierają na statek, po czym zerknął w ich stronę -Zostanie tutaj, w Nyrii. Zostanie dokładnie przebadane i zabezpieczone, a waszym naukowcom prześlemy wyniki.
-Tyle nam wystarcza-powiedziała Heeyun kiwając głową z aprobatą -Dziękujemy Jared.
-Więc chyba czas żeby nasze drogi się rozeszły. Profesor zostanie osądzony tutaj, ale prawdopodobnie trafi do Crowhaven.- czyli do największego i najpilniej strzeżonego więzienia jakie istniało od tysięcy lat, we Wschodnim Gan. -Mam nadzieje że się jeszcze spotkamy. Póki co, trzymajcie się. Szacunek i Honor-powiedział salutując im w nibiriański sposób po czym oddalił się na statek.
-Szacunek i Honor!-powiedzieli chórkiem również salutując i patrząc za odchodzącym mężczyzną. Minęło może kilka chwil gdy musieli się odsunąć, gdyż statek zaczął startować i wznosić się powoli do góry. Zawiał mocniejszy wiatr a ich znowu ogarnęło gorące słońce pustyni. Statek powoli się obkręcił po czym z zawrotną prędkością, pomknął w stronę Nyrii.
Zespół stał chwile w absolutnej ciszy, patrząc za statkiem który zniknął im z oczu. Gdy za plecami poczuli mocniejszy podmuch wiatru, w pierwszej chwili pomyśleli że to może być nadchodząca burza piaskowa, a oni nie mają się gdzie schronić, bo ich pojazd jest zniszczony, a ten drugi jest bez klimatyzacji.
W jednej chwili całkowicie ogarnął ich cień, przez co spojrzeli zaskoczeni w górę, by zobaczył znany im, metaliczno szary statek z niebieskimi światłami oraz znakiem ich zespołu. Przed nimi otworzyła się klapa.
-Wracamy do domu!-powiedziała uradowana Skyberry. Reszta podążyła jej śladem, wbiegając wręcz na pokład statku. Który ruszył w przestworza, gdy tylko znalezli się w środku.

***

Etheihan City


12 dzień Pierwszych Siewów 4E 201


-Jestem z was dumny-generał Cho popatrzył z uznaniem na ShaShi, a zdaje się jakby jeszcze wczoraj byli rekrutami którzy popełniali mnóstwo błędów w pierwszych zadaniach. Miał obawy z daniem im tego zadania, pomimo ponad roku doświadczenia.
A jednak jego obawy były mylne, wróci cali i zdrowi, a on wciąż się nie dowiedział co się stało z butem Amane. -Przerośliście moje oczekiwania, dostaliśmy już pierwszy raport z Arari. Profesor Abero został skazany na 30 lat pobytu w Crowhaven. A co do Mir Khuun, trwają badania, no i Rada jest zadowolona, moje gratulacje.
Stali dumni niczym pawie, jednak byli też zmęczeni po takim zadaniu. W końcu od zabijania wężowników, do odzyskiwania skarbu pustyni trudno się było przyzwyczaić. Dlatego Heeyun wystąpiła przed szereg.
-Dziękujemy za pochwały Generale Cho, ale moi ludzie są zmęczeni. TO co się działo w Nyrii, było czymś do czego nie przywykliśmy...dlatego chcieliśmy prosić o dzień wolnego-powiedziała spokojnie i z pokorą nie wiedząc jak generał zareaguje, jeszcze nigdy nie prosili o wolne.
On z kolei podrapał się z tyłu głowy i usiadł ciężko na fotelu, za swoim biurkiem przyglądając im się -Chciałbym, bo zasłużyliście...-powiedział szczerze -Ale niestety jesteście bardzo potrzebni, i nie mówie już o Asoremmie.-powiedział poważnie.-Obiecuje wam odpoczynek po tym zadaniu.
Popatrzyli po sobie zrezygnowani, no cóż...takie uroki pracy we formacji wojskowej. Trzeba się z tym liczyć, że nie masz ani chwili wytchnienia.
-Co to za zadanie generale ?-spytała Amane.
-Idzcie do pokoju 302, tam się dowiecie-powiedział po czym pokazał im że mogą odejść.
Wyszli oni na jasny korytarz, gdzie szło kilku rekrutów którzy im zasalutowali i się ukłonili. Darren uśmiechnął się lekko, bo jeszcze do tego nie przywykł. -Przyzwyczaisz się, zawsze jest ktoś nad Tobą i zawsze jest ktoś pod Tobą-powiedziała Skyberry
-Nawet nie wiesz Sky, jak dwuznacznie to zabrzmiało-powiedziała blondynka z rozbawieniem, a reszta zareagowała cichym chichotem.
-A jak nie wiesz czy ktoś jest nad Tobą czy pod Tobą ?-spytał Darren gdy przestali się śmiać. -Zazwyczaj wiesz kto jest nad Tobą, ale jeśli zdarzy Ci się po prostu przeproś. Wiesz, nikt nie lub być brany za zółtodzioba który dopiero co zaczął pracować we formacjach, i musi się wszystkim kłaniać-wyjaśniła Heeyun idąc na czele grupy przez pusty korytarz.
-A zdażyło się wam kiedyś pomylić ?-spytał ciekawy -Sky kiedyś pomyliła...-Amane chciała coś powiedzieć ale dziewczyna zatkała jej usta -Uprzejmie proszę byś się przymknęła, bo Ivy Cię wysadzi-zagroziła. Nagle Ivy gwałtownie zatrzymała się na środku korytarza, z miną która była mieszanką zaskoczenia i przerażenia, wydawało się też że oczy jej się zaszkliły. Wszyscy się zatrzymali i spojrzeli na nią zdziwieni.
-Ivy co Ci się stało ?-spytała zdziwiona Jeanette -Halo! Nibiru do...
-Nie powiedziałam Kaboom!-powiedziała niemal lamentując. No ręce z majtkami opadają, ale Berry wybuchła śmiechem -Odbijesz sobie na następnym zadaniu...
Podeszli pod salę dalej podśmiewując się z Ivy, która nie mogła tego przeboleć. Gdy podeszli wydawało im się że słyszą wiele męskich głosów. Przez drzwi wydawały się one nieco zagłuszone i niewyrazne. Wszyscy skupili się by ich zrozumieć zanim wejdą albo przypomnieć sobie, do kogo owe głosy należą.
Heeyun nie czekając otworzyła drzwi i stanęła jak wryta, zespół popatrzył na nią a następnie w głąb sali, i poszli w jej ślady.
W środku siedziało 11 chłopaków, kilku przy stole obrad, jeden na stole, jeszcze dwóch stało przy oknie i trzech przy ścianie, również o czymś zażarcie dyskutując. Gdy stanęli w drzwiach, w pomieszczeniu również zapanowała taka cisza, że słychać było jedynie owada, który wleciał przez okno.
Nie trzeba było się długo zastanawiać co to oznacza. Collaboration. EXO oraz ShaShi.
-Ivy, podaj bombę...-powiedziała Sky gdy pierwszy szok minął.

***

Witam po baaaaaardzo dłuuuuuuuuuugiej nieobecności, jednak miałam jak zawsze tysiąc i jeden powodów żeby zrobić coś innego niż napisać kolejną część przygód w Nibiru. Pisanie szło bardzo opornie i było wieeeelokrotnie zmieniane i poprawiane ale w końcu się udało. Alleluja. Nie moge obiecać że opowiadania będą regularnie, ale obiecuje że teraz już nie będę robić takich długich przerw. Z góry przepraszam za wszystkie błędy ortograficzne, oraz te które nie zgadzają się z poprzednimi opo. Niestety troche wypadłam z "rytmu" i nieco pozapominałam, ale powoli wracam na właściwe tory. Ayako doda wkrótce swoją cześć. Pozdrawiam :)

21 lutego 2015

Rozdział 8

Skarb Pustyni






(Darren, Jeanette, Skyberry)

Ustawieni do siebie plecami obserwowali jak posągi zbliżają się w ich stronę z wyciągniętą bronią. Oczy każdego z nich jarzyły się kolorem najkrwawszej czerwieni, a odgłosy kroków przyprawiały o dreszcze, zwłaszcza że brzmiało to jak dwa ocierające się o siebie kamienie.
-Wiecie co, to chyba nasz koniec...Miło się z wami pracowało, szkoda tylko że tak krótko...-stwierdził otwarcie Darren nie widząc innego wyjścia ze sytuacji.
W końcu jeden ze strażników uniósł powoli wielki kamienny topór do góry, znowu powodując ten nieprzyjemny dla ucha dźwięk z zamiarem uderzenia w nich. Jeanette chwyciła za pas Skyberry do którego przypięta była niewielka saszetka. Skyberry natychmiast ją zatrzymała.
-Mówiłam Ci że jak Go wezwę to zawali się to nam na łeb!-wrzasnęła na nią
-Z zawalenia mamy jeszcze szanse jakoś wyjść, z tego nie, Sky!-w tym momencie reszta strażników poszła w ślady pierwszego, unieśli oni bronie i skierowali je w ich stronę. Skyberry przełknęła ślinę i niepewnie wyciągnęła nietypowy złoty klucz.
W ułamku chwili rozległ się trzask gdy świątynni strażnicy opuścili na nich bronie. Dziewczyna dosłownie chwile przed tym uniosła klucz w górę wypowiadając "Niech otworzą się Bramy Byka, Taurus!".
Gdy błysło światło, Darren nie wiedział co się właśnie stało, myślał że za chwile przywalą ich gruzy, ale tak się nie stało. Gdy tylko mógł znowu normalnie widzieć zauważył kupę gruzu, która jeszcze chwile temu była uzbrojoną po zęby mini świątynną armią, był w takim szoku że szczęka mu opadła, i prawie ryknął z przerażenia gdy zobaczył co stoi zaraz za plecami Skyberry.
Za jej plecami stał ogromny minotaur, z przekutym nosem, złotymi rogami, jego włosie miało dziwne fioletowe refleksy, a w prawej dłoni trzymał ogromny zniszczony już najwidoczniej częstymi walkami i wezwaniami topór jednoręczny.
-S-Sky...to...-nie śmiał nawet na niego wskazać palcem, gdyż bestia spojrzała na niego wyjątkowo wrogo i parsknął wypuszczając parę z pyska. Wcale nie zdziwiła się jego reakcją, miał ponad 3.5 metra wzrostu i był szeroka jak szafa trzydrzwiowa, na początku nawet dziewczyny z ShaShi się wystraszyły, poza Heeyun.
-Cii...nie mów do niego 'To" on bardzo tego nie lubi-powiedziała półszeptem i pogłaskała go po nodze, Darren blady i roztrzęsiony mógł tylko pokiwać głową -To jest Taurus, jeden z 12 zodiakalnych kluczy-wyjaśniła mu Jeanette.
-Zodiakalnych ?-spojrzał na nią szczerze zdziwiony -Ale przecież nasz zodiak...
-Tak tak, Dama, Wojownik, Złodziej, Mag itd...ale to zodiak z innego świata, to byt duchowy-powiedziała dziewczyna wręcz pełna podziwu, gdy Darrenowi pierwsza faza przerażenia już przeszła też zaczął się nim zachwycać.
-To na razie na tyle, dzięki Taurus-powiedziała entuzjastycznie Sky na co minotaur cicho do niej ryknął, gdy uniosła nieco klucz, zniknął zmieniając się przed tym w złotą smugę.
-Dużo ich jeszcze masz ?-spytał ciekawy chłopak otrzepując ubranie, dziewczyna tylko kiwnęła głową.
Jeanette rozświetliła całe pomieszczenie, ukazując tym samym mapę na ścianach która pojawiła się gdy zniknęli strażnicy, była ona tak prosta do odczytania że nie trzeba tam było nikogo spcjalnego by ją rozszyfrowywać.
-Może powinniśmy wrócić na górę i spróbować z tamtąd ?-zaproponowała Skyberry.
-Ale to tu zniknęli Nedim i Profesor Abero, więc to odtąd powinniśmy zacząć-upierał się Darren chociaż gdy się rozejrzał uznał że nie mieli zbyt wielu opcji by się stąd wydostać, a naukowców tu też nie było, zaczął przez chwilę podejrzewać, że gdzieś tutaj musi znajdować się druga zapadnia.
-I gdzie niby są ? Wsiąknęli w ścianę ?-spytała Sky i znowu nadepnęła na jakiś podejrzany panel podłogowy, ale tym razem zobaczyli tylko jak centralnie przed nimi otwierają się ukryte kamienne drzwi prowadzące dalej.
-Brawo Sky-chłopak ją pochwalił, ale Jeanette popatrzyła na nią ostro.
-Ale jak uruchomisz następną pułapkę...
Jednak Sky zignorowała jej słowa, specjalnie weszła tam pierwsza, by sprawdzić czy jest bezpiecznie, korytarz był długi, ciemny i wąski, nie przebijało się tam żadne światło. Odważnie za nią poszedł Darren i na samym końcu Jeanette.
Korytarz wydawał się nie mieć końca na dodatek w którymś momencie, mała lampka eterowa zaczęła się psuć i ledwie co świeciła, przez co byli zmuszeni iść niemal całkowicie po omacku. Sky w którymś momencie cicho krzyknęła aż Darren i Jeanette dostali ciarek.
-Co Ci się stało ?!-spytał chłopak który próbował się uspokoić.
-Coś mi się ślizga po plecach!!-powiedziała przerażona, tak więc nie czekając Darren zaczął natychmiast szukać owego czegoś i w końcu to znalazł i odetchnął -Sky...to pasek od góry stroju Ci się obluzował...-powiedział, na chwile zapadła tam niezręczna cisza a potem się cicho roześmiali
-Dzięki za darmowy zawał!-powiedziała ciemnowłosa idąca za chłopakiem.
-Polecam się można mnie wynajmować na śluby, chrzciny, jubileusze i do grobowców.-powiedziała rozbawiona ale o mało co zaraz nie upadła -Darren nadepnąłeś mnie!
-Wcale nie!
-Wcale tak! Chyba czułam nie !?
-Przestańcie się kłócić!
-Jeanette nie drzyj się tak bo ściany pękaaaaaaaaa!-nagle głos Sky zrobił się odległy, jakby gdzieś spadła. Za chwile to samo spotkało Darrena i Jeanette, oboje upadli zaczęli zupełnie po ciemku zjeżdżać bo zwężającej się kamiennej zjeżdżali z piaskiem w dół. Wrzeszczeli przy tym jak opętani, bojąc się że lada chwila się zaklinują.
-Skyberry!!!-zawołał Darren ale usłyszał ją gdzieś bardzo daleko i niewyraźnie.
Jeanette wtedy mocno chwyciła Darrena próbując zahamować wyciągając z butów i wbijając ostre doariańskie noże w kamień, jednak na nic się to zdało, zaczęli zjeżdżać już na prawdę bardzo szybko. Na szczęście kostiumy część otarć amortyzowały.
Czuli że to może być już koniec gdy zrobiło się tam jeszcze bardziej wąsko. Ciemnowłosa chwyciła się Darrena jeszcze mocniej czując że boli się już mniej, teraz albo nigdy, nie mając już nic do stracenia wzięła oddech.
-Kocham...!-nagle zrobiło się o wiele jaśniej, a oni upadli z hukiem na ogromną górę piasku, i poczuli to co Skyberry i Ivy, piach w zębach. Musiała minąć chwila by doszli do siebie i zobaczyli gdzie się znajdują, obok nich leżała Skyberry wyglądała jakby przeżyła kolejną Wielką Wojnę.
-Żądam wakacji...
-My żyjemy, ale gdzie my...-Darren szczęśliwy i skołowany zaczął się rozglądać. Wyglądało to jakby znajdowali się w piaskowej jaskini, wszędzie było pełno piachu i wydm piaskowych. W skalnym suficie o dziwo były wielkie dziury zupełnie niczym nie przysypane, które wpuszczały do środka światło dzienne. Wszystko było wspierane na ogromnych kolumnach które pomimo tak wielu lat, ciągle wyglądały solidnie. Przed nimi były niewielkie budynki częściowo przysypane piachem, wszystkie w dobrym stanie. A dalej zaczynały się ostatnio znienawidzone przez nich posągi, mieli nadzieje że te chociaż nie ożyją.
Zeszli oni z górki piachu i rozejrzeli się, nie było ani śladu Profesora ani Nedima.
-Mam złe przeczucia-mruknęła Jeanette rozglądając się uważnie.
-A właśnie Jeanette, co krzyknęłaś zanim stąd wypadliśmy bo niestety Cię nie dosłyszałem-uśmiechnął się przepraszająco, z kolei dziewczyna poczuła jak policzki ją pieką i robią się czerwone -Nic...zapomnij o tym.
-Profesorze Abero! Nedim!-krzyknęła Sky ale zaraz zatkali jej oboje usta.
-Cii chcesz zwrócić czyjąś uwagę ?!
-A czyją uwagę mam zwrócić w nieodwiedzanej przez nikogo wielkiej świątyni!? Mumii Ofiarnej?!
-Nie kłóćmy się, chodźmy na razie do przodu-powiedział Darren, dziewczyny się z nim zgodziły i wyciągnęły broń eterową.
Ruszyli do przodu niespiesznym krokiem, panowała tam dobijająca cisza. Rzeźby te które mijali różniły się od poprzednich, nie stały z bronią i nie miały ludzkich sylwetek, przypominały nieco lamentujące duchy albo dusze, przez co Sky przeszły ciarki.
Przed sobą jednak zauważyli coś czego nie dało się przeoczyć, najmniej 30 metrowy posąg tuż przed nimi. Stary zniszczony, i o dziwo nie przedstawiał on wcale Bogini Echeny której Świątynia Muoashale była poświęcona, co nie umknęło ich uwadze.
-Kawał rzeźby...-mruknął tylko Darren zadzierając głowę w górę.
-Ciekawa jestem co to za bóstwo...
-Wygląda na Shora albo na Eonana
-Ale Lud Arari nie wyznaje tych bóstw, nie ?-ciemnowłosa podrapała się z tyłu głowy nie wiedząc za bardzo co ma o tym myśleć.
-Ktoś widocznie zrobił wyjątek od reguły-stwierdził Darren.
Gdy zrobił krok do przodu usłyszał jakiś hałas centralnie tuż obok niego, nie czekając na nic zaczął strzelać w tamtą stronę wraz z Jeanette i Skyberry.
***
(Ivy)

Zachodnie Wejście świątyni. Zahamowała zaraz obok niego, odwróciła się w stronę tylnego siedzenia i komputera gdzie znajdowało się kilka bomb. Każda miała inny kolor i były różnych wielkości, zaczęła je przeglądać chcąc się dostać tam do środka zamiast wysadzać całe wejście.
-Samozapalająca, Dymna, Wodna, Powietrzna, Z Trującym Gazem, Oślepiająca, Oszałamiająca, Z Tornadem, Bez Tornada, Soniczna, Megasoniczna...tak to ta-powiedziała do siebie dumna, biorąc w ręce świecącą się na zielono bombę, wielkości pudełka do butów. Ustawiła ją zaraz pod wejściem po czym chwile później stała skulona za opancerzonym pojazdem. Nagle bomba zaczęła drgać a skały pękać przez odpowiednia drgania fal skały zaczęły się same kruszyć i tak wytorowała sobie niewielką drogę do środka.
Gdy bomba była już nieszkodliwa odrzuciła ją gdzieś daleko i spojrzała do środka, uzbroiła się w latarki, broń i zapas bomb. Wyglądając dosłownie jak ziemski Rambo pewna siebie wkroczyła do świątyni nie mając najmniejszego zamiaru stać i czekać z założonymi rękoma, aż oni się znajdą i wyjdą stamtąd.
Wzięła głęboki wdech i zapaliła niewielką zieloną latarkę, nie było tam nic podejrzanego.
Jednak gdzieś daleko w mroku usłyszała czyjś przyśpieszony oddech i to jak ktoś zbliża się w jej stronę. Nie czekając szybko dobyła broni i spojrzała głębiej w mrok.
-Kimkolwiek jesteś stój i ani kroku dalej-powiedziała ale dalej słyszała kroki.
Chciała dać strzał ostrzegawczy, dobrze że tego nie zrobiła momentalnie rozpoznając jednego ze swoich.
***
(Heeyun, Amane)

-Amane pośpiesz się!-syknęła Heeyun gdy weszły już niewielką dziurą do środka, a blondynka próbowała się wcisnąć.
-Chyba się zaklinowałam liderze...
-Nie przesadzaj jesteś najchudsza z nas wszystkich-mruknęła, podeszła do dziewczyny i chwyciła jej obie ręce mocno, a prawą nogę oparła na kupie gruzu.
-Na 3, dobra ?
-Dobra-blondynka kiwnęła głową.
-1...2...3-Heeyun tak mocno ją pociągnęła że dziewczyna wpadła do środka i na dodatek prosto na liderkę, zatrzymały się dosłownie kilka centymetrów od wielkiej dziury w podłodze, a Amane na dodatek zgubiła buta.
-Przepraszam liderze
-Po prostu ze mnie zejdź...
Dziewczyny wstały z podłogi i otrzepały się, Amane włączyła niewielką niebieską latarkę i cofnęła się widząc przed nimi dziurę. -Co do...-mruknęła do siebie. Zajrzała tam i poświeciła ale zasięg latarki niestety tam nie sięgał.
-To pewnie zwykła zapadnia, musiała się ujawnić gdy wysadzono główne wejście-mruknęła Heeyun rozglądając się.
-A jeśli oni tam wpadli ?-spytała niezbyt pewna tego Amane.
-Robią różne głupoty, przyznaje, ale jeszcze nie upadli tak nisko by wpadać w oczywiste zapadnie...przeskoczmy to po prostu i ruszamy dalej-powiedziała rudowłosa poprawiając broń na plecach, wzięła rozbieg i bez problemu przeskoczyła ową dziurę w podłodze, to samo zrobiła Amane.
Zauważyli że dalej są porozstawiane małe światełka więc były pewne że reszta ShaShi była tu razem z archeologami, parę metrów dalej jednak światełka się kończyły i nie było nic co świadczyłoby o ich obecności tam.
Amane się rozejrzała i wskazała na coś na końcu korytarza, Heeyun nie zrozumiała w pierwszej chwili o co jej chodzi. Przez jej zdolności zmianę w kitsune nabyła umiejętność lepszego widzenia w ciemności chociaż nie całkowitych.
To na co wskazywała, okazało się być strzępkiem ubrania jednej z nich, było to zaraz koło wnęki w którą wcześniej wbiegli chcąc się schronić przed wielką toczącą się w ich stronę kulą. Amane zajrzała do środka wnęki ale nic tam nie znalazła.
-Byli tu, to pewne, ale gdzie zniknęli ?-droga przed nimi była nieoświetlona a we wnęce nie było nic ukryte. Heeyun nie lubiąc takich sytuacji westchnęła i podłożyła Amane kawałek ubrania pod nos, blondynka spojrzała na nią pytająco.
-No użyj swojego super nosa i znajdź ich, inaczej będziemy tak tu błądzić aż do emerytury!-powiedziała dalej machając jej przed twarzą kawałkiem ubrania, mimo że dziewczyna się odsunęła, popatrzyła na liderka niezadowolona.
-Czy ja wyglądam na psa ?! Jestem lisem a nie psem tak dla przypomnienia!
-Ale węszyć umiesz, no nie czas się zadzierać nog...znaczy nosa kiedy towarzysze nas potrzebują-Heeyun się szybko poprawiła.
-Powiedziałam już że ni...zaraz-mruknęła i zaczęła węszyć, Heeyun przyjrzała jej się uważniej gdy Amane ruszyła przodem dogoniła ją
-Masz jakiś trop ?-spytała z nadzieją.
-Powiedzmy...-Amane wręcz zaczęła biec aż w pierwszym zakręcie wpadła na coś. A raczej na kogoś, w owym zakręcie była też ogromna dziura w ścianie tam w przeciwieństwie do reszty świątyni było zaskakująco jasno.
Amane stoczyła się z nieznajomym z wielkiej piaskowej wydmy i zatrzymali się dopiero na jakiś gruzach, Heeyun natychmiast pobiegła za nią dobywając broń. -Amane! Nic Ci nie jest !?
Dziewczyna podniosła się skołowana i doznała niemałego szoku -Nedim ?!
-Nie krzycz tak, nie wiadomo kto tu jest!-pokazał jej by mówiła ciszej, pokiwała głową, Heeyun i Amane pomogły mu wstać. -Nedim gdzie reszta zespołu ?-spytała poważnie liderka.
-Nie mam pojęcia, najpierw zgubiliśmy profesora a potem rozdzielił nas wielki toczący się głaz-przyznał -Ja zauważyłem wielką dziurę w ścianie i w nią wbiegłem, gdy wyszedłem poszukać reszty, na korytarzu już nikogo nie było, nawet tutaj.
-Ale nikt wcześniej nie ucierpiał, za nim się rozdzieliliście ?
-Nikt, ale nie jestem pewny co do profesora, wpadł do zapadni przy wejściu.-powiedział wyglądał na zdenerwowanego tym. Nie było w tym niby nic dziwnego, starszy mężczyzna wpadł do zapadni a oni nie mieli jak go wyciągnąć, nawet nie wiedzieli czy żyje czy nie.
-Mineliśmy wielką dziurę niedaleko wejścia, ktoś wysadził główne wejście i próbował was tutaj uwięzić.
-Jak to ?!-zszokował się tym -Prawda słyszeliśmy jakiś hałas ale...-nagle Heeyun kazała im się uciszyć gestem dłoni i schować za jednym z budynków.
Z daleka usłyszeli wrzaski, jakieś głosy ale dźwięk się tam kiepsko rozchodził więc ciężko było im stwierdzić kto to i o czym rozmawiają. Usłyszeli tylko słowa "Rzeźba, Shor, Eonan, bóstwo, reguły". Heeyun zmarszczyła brwi, zaczęła myśleć że może do świątyni ktoś dostał się drugim wejściem które obstawiać miała Ivy.
-Kim są tamci ?-spytała szeptem Amane a wtedy mała kupka gruzu za nimi zawaliła się robiąc hałas i niestety ujawniając ich położenie. Szybko dobyli broń, nic nie usłyszeli tylko nagle zobaczyli strzały, padli na ziemie unikając strzałów i same Heeyun i Amane zaczęły strzelać w ich stronę.
-Żryjcie to!-wrzasnęła Amane i rzuciła bombą dymną w ich stronę rozległ się wybuch a potem usłyszeli jak drą się "Moje oczy!!, co jest do ch...". -Jeanette ?-spytała zdziwiona Heeyun, -Skyberry i Darren ?!-mieli na prawdę głupie miny gdy dym opadł ukazując ich drużynę z załzawionymi oczami czerwonymi twarzami wyglądających jakby właśnie wrócili z wojny.
Jeanette jako jedyna nie opuściła broni sama wyglądała w tym momencie jak wiedźma z bajek dla dzieci -Która kurwa rzuciła we mnie bombą dymną ?!-wrzasnęła tak że rozeszło się to echem po całej jaskini.
Po prostu ich zatkało na ułamek chwili, ale zaraz zaskoczenie zastąpiła radość, Heeyun odetchnęła że jej drużynie nic nie jest, a Amane musiała ich wszystkich wyściskać, zdziwili się szczerze obecnością Nedima.
-Gdzie go znaleźliście ?-spytał siadając na piasku, Darren.
-Tutaj, tam dalej jest dziura w ścianie która prowadzi z głównego korytarza świątyni tutaj-wyjaśniła szybko Amane podając im butelkę z wodą i chusteczkę by mogli przemyć sobie oczy i się napić.
-A my się mocowaliśmy z tą cholerną zapadnią-warknęła Skyberry trzymając białą chustkę nasączoną wodą przy prawym oku, obie z Jeanette spojrzały się na Darrena z mordem w oczach który nalegał by tam zejść by odnaleźć profesora. Gdy na niego tak spojrzały od razu poczuł że robi się naprawdę malutki.
-Przepraszam...-powiedział to na prawdę bardzo cichutko.
-Amane gdzie Ty masz buta ?-spytała zdziwiona Jeanette, ale blondynka wymamrotała coś w stylu że nie chce o tym rozmawiać.
-No nic ważne że nic wam nie jest, a gdzie jest Ivy ?-spytała Skyberry od razu zauważając jej brak, było zbyt spokojnie i bez wybuchów.
-Została by obstawić na wszelki wypadek Zachodnie Wejście-powiedziała Heeyun -A teraz ważniejsze gdzie szukać profesora...-mruknęła Heeyun.
-O ile w ogóle żyje po tym wszystkim-westchnął Darren.
Nagle wszyscy drgnęli i podnieśli się z piasku jak oparzeni, gdy echem w jaskini odbił się głośny, wręcz złowrogi śmiech. A cień spod nóg nóg posągu zniknął ujawniając starszego pana jednak był teraz zupełnie inny niż na początku, miał zaczesane do góry włosy które sterczały niczym u szaleńca, a jego ubranie zmieniło się na czaszkę z symbolem którego nie rozumieli, ani wcześniej nie widzieli.
-Profesor Abero!-powiedzieli chórem.
-Żyje i mam się świetnie, ciężko to tylko powiedzieć to o was-stwierdził z udawanym smutkiem, sprawiając że wszystko zaczęło się układać im w logiczną całość,
-CO pan wygaduje ?! To pan wysadził główne wejście ?! Ale czemu !?-krzyknęła na niego Amane, starzec wykonał zaledwie półuśmiech i spojrzał na nią jak na szkodnika -To nie oczywiste!? Nie wiecie kim jestem ?!-gdy ryknął na nich, Skyberry od razu przypomniała sobie misje na Fryssie i symbole tamtych mężczyzn.
-Jesteś od Aresa!
Gdy to powiedziała wyszczerzył się złowrogo i roześmiał się tak aż przeszły ich dreszcze.
-Od Lorda Aresa głupia dziewucho!!-wrzasnął na nią. Darren wstał i podszedł kilka kroków bliżej -Więc w imieniu Zjednoczonych Formacji Nibiru, jesteś aresztowany Abero-powiedział, jednak starzec zaczął grzebać w kieszeni -Nie sądzę-powiedział i rzucił czymś w ich stronę, Darren natychmiast w to strzelił ale to nic nie dało, małe fioletowe kulki którymi w nich rzucił zmieniły się w wielkie kule które ich uwięziły w środku i nie można ich było od wewnątrz zniszczyć.
Wściekła Jeanette próbowała ją rozwalić uderzając o ścianę budynku ale nie dało to rezultatu -Próbuj do woli, ale na Twoim miejscu oszczędzałbym tlen...-powiedział z lekkim uśmiechem, chwile potem dziewczyna zrozumiała jego słowa i przestała czując że zrobiło jej się słabo.
Starzec znowu zaczął grzebać w kieszeni i wyciągnął z niej znajomą saszetkę, która należała do Skyberry a z niej wyciągnął 12 złotych kluczy. Sky spojrzała na to z niedowierzaniem, chciała coś krzyknąć ale kula zagłuszyła to i jej po chwili zrobiło się słabo więc musiała przestać.
Abero podszedł do wielkiego posągu i rozłożył wszystkie klucze na kamiennym stoliku, po czym bezproblemowo zaczął je łamać jeden po drugim. Kula znowu zagłuszyła krzyk Sky, a z każdym złamanym kluczem złota kula w rękach owego mędrca pobłyskiwała jaśniej, aż gdy złapał ostatni klucz, upuścił kule która rozbiła się jak szklanka o podłogę. Pobiegł do niej i zaczął w jej szczątkach czegoś rozpaczliwie szukać.
Nagle znalazł coś i podniósł do góry była to kostka, cała pokryta runami które się przesuwały z miejsca na miejsce i pobłyskiwały na niebiesko i zielono. Heeyun znając legendy od razu wiedziała że trafił na legendarne źródło nieskończonej wiedzy zwanej Mir Karum należącej do pierwszych nibirańczyków.
-Jest...jest...jest w moich rękach....-szeptał do siebie patrząc na kostkę z niedowierzaniem, całe dłonie mu drżały -Lord mnie nagrodzi-schował szybko kostkę do kieszeni ubrania i spojrzał na ShaShi i Nedima którzy próbowali się uwolnić.
-I wymyśliłem przy okazji jak się was pozbyć...-powiedział z lekkim uśmiechem i rzucił na ziemie jakąś dziwną galaretowatą kostkę -Wybaczcie że nie zostanę ale czas mnie nagli, zresztą mieszkańcy Nyrii nie przepadają za długimi pożegnaniami-powiedział i pobiegł w kierunku drugiego wyjścia które prowadziło w Zachodnią Bramę.  Nie musiało dużo czasu minąć by zauważyli że kostka zaczyna przechodzić w stan dziwnej metamorfozy, zmieniając się w to z czym walczyli w Afoinyth.
***

Arin/Kris/Shayran/Hueco Mundo
- Shayran! Szybciej! Łap go! - Arin ryknęła zerkając za siebie przez ramię i jednocześnie starając się podtrzymać otwartą gargantę do Soul Society. - Co za kretyn... - warknęła zła na siebie, że dała się wmanewrować w coś takiego.
Tęsknie spojrzała na majaczące po drugiej stronie wierzchołki zielonych drzew. Przez moment zastanawiała się czy nie odwołać Shayrana, wskoczyć w portal i zostawić Krisa samemu sobie ale szybko odrzuciła tą myśl. Nie mogła tego zrobić, nie pozwalały jej na to nauki wyniesione z Ziemi i kodeks shinigami. Przeklęła swoją honorowość i znowu się wydarła:
- Do cholery co wy tam robicie??!! Nie mogę w nieskończoność utrzymywać tego przejścia!
Ponownie obejrzała się za siebie i tylko westchnęła widząc jak Shayran szarpie się z Krisem a potem biega za nim próbując go złapać i do niej zaciągnąć. Bardzo chciała mu pomóc ale nie mogła tego zrobić. Ponownie skupiła uwagę na podtrzymywaniu portalu za pomocą słabej wiązki swojej energii. Miała nadzieję, że Shayran złapie Krisa i wrócą do domu zanim zwrócą uwagę stworzeń zamieszkujących Hueco Mundo. Bardzo nie podobała się jej wizja rzucającego się na nich zwabionego stada pustych lub wpadnięcie w ręce zdrajcy Aizena dlatego też starała się jak najmniej zwracać na siebie uwagę. Otwarta garganta unosiła się w powietrzu tuż nad niewielkim wzniesieniem skąd mogła obserwować najbliższą okolicę. Dookoła nich rozciągała się kamienista pustynia poprzecinana wystającymi z gruntu głazami i skalnymi formacjami. Na horyzoncie majaczyły wysokie piaszczyste wydmy a jeszcze dalej zarysy odcinających się od otoczenia białych murów fortecy Aizena - Las Noches. Z pozoru kraina ta wydawała się niezamieszkała. Panowała tam wieczna noc roświetlona blaskiem gwiazd i wielkiego srebrnego księżyca ale Arin wyczuwała mniejsze lub większe skupiska drgań energii licznych istot, które tam żyły. Dziewczyna nagle zamarła wpatrując się w dosyć spore obłoczki wzniesionego kurzu, które jakby się do nich przybliżały.
A to co...? - mruknęła do siebie prosząc Shayrana aby do niej natychmiast podszedł i wskazała mu dziwne przybliżające się z każdą minutą obiekty. - Patrz. Co to może...
Mężczyzna się nie odezwał tylko pociągnął ją ze sobą odciągając tym samym od portalu, który zamknął się z głośnym trzaskiem.
- No i co narobiłeś? I ty chcesz tu utknąć na dobre?
- Musiałem. To żołnierze z Las Noches. Przyjrzyj się dobrze. Zapewne patrol chcący zbadać dlaczego garganta tak długo była w stanie aktywności.
- Jeszcze tego nam brakowało. Zabiję tego durnia. - warknęła mrużąc oczy. Tym razem dostrzegła więcej szczegółów. Z tumanów kurzu wyłoniły się pędzące ogromne stwory niosące na grzbietach jeźdźców. Popatrzyli po sobie i stwierdzili, że najwyższy czas ewakuować się w inne miejsce. Chwilę później biegli wyciszając swoją energię i ciągnąc za sobą protestującego Krisa. Arin w końcu nie wytrzymała i zatrzymała się odpychając go tak, że ten upadł na ziemię.
- Tak ci jest śpieszno do Aresa? Proszę bardzo zostań! Tylko potem jak za chwilę będą cię zjadać żywcem nawet nie waż się prosić o naszą pomoc!
- A wiesz że tak? Gdyby nie wasze cyrki z tą gargantą już byłbym w drodze do twierdzy! I nikt by mnei nie zauważył!
- Nasze co?? Jesteś naprawdę głupszy niż myślałam. To my się staramy nas, ciebie z tego wyciągnąć a ty...ty...
Nagle zatrzęsła się ziemia i rozległ się dziwny hałas przypominający łoskot nadjeżdżającego pociągu, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej głośniejszy. Znajdowali się na otwartej powierzchni i nie mieli się gdzie ukryć. Kris szybko podniósł się z ziemi i wyciągnęli broń spodziewajac się najgorszego. Na moment zapadła cisza a następnie ich oczom ukazało się 6 gigantycznych, białych dżdżownic jakie kiedykolwiek mieli okazję zobaczyć. Na grzbiecie każdej z nich zamontowane były siodła, w których wygodnie usadowili się zamaskowani jeźdźcy kierujący stworami. Okrążono ich dajac im niewielkie pole manewru.
- O k#@$a... - Kris zbladł wpattrując się w otwory gębowe dżdżownic z tysiącami szybko poruszających się rogowych szczęk.
- Właśnie dlatego twój plan już na samym początku został skazany na porażkę. - warknęła kontynuując jak gdyby nigdy nic kłótnię z Wu i przygotowując się przy tym do ataku.
Zignorowali wezwanie do złożenia broni i poddania się. Dowódca oddziału nie chcąc stracić w oczach podwładnych uniósł rękę aby wydać odpowiedni rozkaz ale został uprzedzony przez Arin, która w jednej chwili zmieniła się w czarną smoczycę, ubraną w stalową zbroję swoim ogromem przewyższającą swoich przeciwnikó i dzierżąca w prawej łapie zakończonej ostrymi szponami wykuty dla niej specjalnie dwuręczny miecz. Nie czekając aż minie efekt zaskoczenia ścięła najbliższy łeb dżdżownicy.
- Na wszystkich nibirańskich bogów... - Kris szepnął wpadając w stan nazywany szmoczym paraliżem. Nie mógł się ruszyć wpatrując się w nią zafascynowany. Shayran odciągnął go powoli na bok. Nie chciał by w ferworze walki jaka w tej chwili trwała zostali przypadkiem zadeptani na śmierć.
- Czy to jej shikai? - zapytał po chwili mogąc już trzeźwiej ocenić sytuację.
- Tak. Nie myśl nawet o tym aby jej pomóc.
- Dlaczego?
-Aż tak bardzo chcesz zginąć?
- Aaaa jak wygląda jej bankai?
- Nie chcesz tego wiedzieć i widzieć.

**********

Sala Narad w Las Noches.

- I co o tym sądzicie? - zapytał Aizen Sosuke obserwując spod półprzymkniętych powiek unoszący się nad mahoniowym stołem hologram stworzony przez Aresa, dzięki któremu mogli oglądać nagranie sprzed kilkunastu godzin przedstawiające wyczyny Arin i reszty na kamienistej pustyni..
- A co mamy sądzić? - zapytał spokojnym tonem głosu Tousen Kaname.
- To zaskakujące... Zawsze zastanawiałem się dlaczego ona ma założony limit. Teraz już...
- Wiesz. - Aizen dokończył krótką wypowiedź Ichimaru Gina sięgając po swoja ulubioną porcelanową filiżankę i upijając łyk zielonej herbaty.
- Jeśli chodzi o mnie. Nie interesuje mnie kim lub czym ona jest. - stwierdził Ares stojący przy oknie tyłem do swoich rozmówców. - Chcę raz na zawsze pozbyć się Krisa i zniszczyć Nibiru.
- Tak tak. Oczywiście. Wszystko w swoim czasie. O to mój drogi nie musisz się martwić. - dodał szybko Aizen. - Ale... chodziło mi o coś innego.
- O co?
- Ilu znacie shinigami zmieniających formę postaci, noszących limity już od czasów Akademii i posiadających ducha zanpakuto, któy może przebywać ile chce poza ciałem swojego pana?
- Genialne dziecko - Hitsugaya Toshirou?
- Stary Yamamoto?
- Komamura?
- Kurotsuchi?
- Cztery razy nie. Kurotsuchi jest technologicznym świrem. Hitsugaya może i jest geniuszem ale spełnia tylko jeden warunek. Staruch to samo. Komamura wogóle nie jest człowiekiem ale...
- Psem? Wilkiem?
- Mniejsza o to. Nie chodzi mi o żadnego z nich. Ważne jest to, że do tej pory nie było takiego rodzaju shinigami jakim jest ona.
- Ty wiesz czym ona jest, prawda?
- Troszeczkę przycisnąłem w laboratorium jej ukochanego tatusia, który powiedział mi w końcu wszystko co chciałem wiedzieć.
- Więc?
- Chcę ją mieć tutaj i skorzystać z jej mocy. Wkrótce tutaj przybędą, musimy się dobrze przygotować.
- Skąd masz taką pewność?
- Pani kapitan chce opuścić Hueco Mundo a jedyna garganta z któej może skorzystać znajduje się w naszej twierdzy. Zabawne czyż nie?
- Taaa a jak zamierzasz ją kontrolować?
- Już moja w tym głowa. - Aizen stwierdził tajemniczo zamyślając się.
Nagle rozległo się ciche pukanie.
- Wejść!
Drzwi się otworzyły i do środka wślizgnął się służący ubrany w biały uniform.
- Lordzie Aizenie stało się tak jak przewidziałeś.
- Możesz odejść. - Aizen dotknął pulpitu hologramu i zatrzymał odtwarzanie filmu. Dotknięciem paru przycisków przełączył się na podgląd specjalnych kamer-dronów monitorujących cały czas Las Noches. - I oto nasi goście.
Jego towarzysze skupili się wokół niego. Nawet Ares do tej pory średnio zainteresowany rozmową stanął za jego plecami i obserwował podgląd z wewnętrznego, piaskowego dziedzińca fortecy, który przemierzała trójka naszych bohaterów.

****************************

- Nie podoba mi się to. - Arin szepnęła cicho do znajdujących się tuż obok niej Shayrana i Krisa. Wszyscy znajdowali się przy końcu jednego z czterech korytarzy prowadzących do oświetlonej sali pośrodku której nad posadzką unosiił się ich cel - aktywna garganta. Strzegło jej czworo strażników a pod sufitem lewitowało coś co przypominało powiększone ludzkie oko. Kris nazwał to dronem i doradził, że muszą to zniszczyć w pierwszej kolejności aby urządzenie nie mogło przesłać raportu do centrum monitorującego. Powoli wycofali się spowrotem w ciemność nieoświetlonego korytarza. Arin zamyśliła się niespokojna wyłamując palce. Po raz ostatni spróbowała za pomocą swojej katany otworzyć dla nich przejście ale jej działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Instynktownie czuła, że zmierzają prosto w pułapkę ale Shayran ciągle ją uspokajał twierdząc, że to jedyny plan na który mogą sobie w tym momencie pozwolić. Ustalili między sobą co trzeba i w końcu postanowili ruszać. Shayran sprawił, że dron eksplodował nad głowami zaskoczonych strażników skutecznie odwracając ich uwagę od Arin i Krisa, którzy powalili ich na ziemię. Niestety rozległ się głośny alarm. Słychać było okrzyki i tupot nóg. Kris wtedy chciał skorzystać z zamieszania, zostawić ich i udać się na samotne poszukiwania Aresa ale nie pozwolili mu na to. Arin ostrożnie podeszła do garganty ale gdy tylko dotknęła jej powierzchni przejście zniknęło. Otaczająca ich iluzja zniknęła odsłaniając prawdziwą rzeczywistość, która nie prezentowała się tak różowo jak przed chwilą. Byli otoczeni przez uzbrojonych po zęby żołnierzy Aizena dowodzonymi przez Grimmjowa Jaggerjacka i Ulqiorrę Shiffera. W miejscu gdzie znajdował się wytwór przypominajacy gargantę stał uśmiechnięty Aizen. Po jego lewej i prawej towarzyszyli mu Ichimaru Gin, Tousen Kaname i Ares. Po prawdziwym portalu nie było śladu a ona stała w oko w oko ze swoim dawnym mentorem. Nie mogła uwierzyć w to co się stało ani jak zdołał ją tak oszukać. Zacisnęła pięści zerkajac przez ramię do tyłu na Shayrana, któy wciąż trzymał mocno Krisa.
- Jak ci się podobała moja iluzja? Myślałaś, że jestem aż tak głupi, iż nie zauważyłem waszej obecności i pozwolę wam uciec?
Z niewesołych rozmyślań wyrwał ją głos zdrajcy. Momentalnie cofnęła się kilka kroków do tyłu. Nie zamierzając się tak łatwo poddać sięgnęła po swoją broń.
- Moja droga Arin spokojnie. Schowaj katanę bo jeszcze zrobisz sobie nią krzywdę.
- Nie interesuj się tym. Zaraz to ja zrobię tobie krzywdę. - warknęła przygotowując się do ataku.
Tousen zrobił krok do przodu ale Aizen zatrzymał go każąc mu jak narazie się nie wtrącać.
- Oj nie bądź taka niemiła. Znajdujecie się w tej chwili u mnie w gościnie...
- Jasne. Jak to zrobiłeś? - zapytała obserwując go.
- Jak zwiodłem wasze zmysły? Mam ci wszystko tłumaczyć? - uśmiechnął się pokazując jej przedmiot, który trzymał w lewej dłoni.
- Hougyoku... Teraz już wiem.
- To nie było takie trudne do wykonania. Kochana twój smoczy wzrok jest zawodny.
Chciała rzucić jakąś błyskotliwą ripostę ale tego co stało się potem również nie przewidziała. Shayran ogłuszył Krisa pozostawiajac go nieprzytomnego i bezbronnego na zimnej posadzce po czym sam stanął u boku Aizena. Zszokowana wpatrywała się w nich nie mogąc w to uwierzyć. Podejrzewając, że to jest kolejna sztuczka spróbowała go do siebie przywołać ale tym razem jej wysiłki spełzły na niczym. Hougyoku rozbłysło jaskrawym, niebieskim światłem ale Arin odgadła co Aizen chce zrobić. Zaatakowała go ale jej cios zablokował Shayran, któy odepchnął ją od nich.
- Jak możesz...
- Nie mam zamiaru spędzić całej wieczności jako część twojej podświadomości.
- Opamiętaj się jesteśmy jednością. Nic tego nie zmieni.
- I tu się mylisz. Lord Aizen rozdzieli nas korzystając z mocy Hougyoku. - warknął.
Nie chcąc z nią dalej dyskutować przeszedł do ofensywy uzyskując nad wstrząśniętą Arin całkowitą kontrolę. Dziewczyna próbowała z nim walczyć ale nie zdołała przełamać paraliżu który ją ogarnął. Ostatnie co zapamiętała to zbliżający się Sousuke i hipnotyzujący blask hougyoku.