Professional Dreamer Story
2 stycznia 2016
Rozdział 9
-Profesor Abero ?-Ivy mocno się zdziwiła na widok starszego mężczyzny, na dodatek całkiem samego przy Zachodnim Wejściu. Opuściła natychmiast broń i podeszła do niego szybko, mężczyzna się trzymał za bok i kulał na lewą nogę. Spojrzał na nią zupełnie zaskoczony i ucieszony jednocześnie, doczłapał do dziewczyny, a ta podtrzymała go by nie upadł. -Co się stało ? Gdzie jest reszta ?!-spytała pomagając profesorowi usiąść. Ten oparł się plecami o ściane sycząc z bólu.
21 lutego 2015
Rozdział 8
Skarb Pustyni
(Darren, Jeanette, Skyberry)
Ustawieni do siebie plecami obserwowali jak posągi zbliżają się w ich stronę z wyciągniętą bronią. Oczy każdego z nich jarzyły się kolorem najkrwawszej czerwieni, a odgłosy kroków przyprawiały o dreszcze, zwłaszcza że brzmiało to jak dwa ocierające się o siebie kamienie.
-Wiecie co, to chyba nasz koniec...Miło się z wami pracowało, szkoda tylko że tak krótko...-stwierdził otwarcie Darren nie widząc innego wyjścia ze sytuacji.
W końcu jeden ze strażników uniósł powoli wielki kamienny topór do góry, znowu powodując ten nieprzyjemny dla ucha dźwięk z zamiarem uderzenia w nich. Jeanette chwyciła za pas Skyberry do którego przypięta była niewielka saszetka. Skyberry natychmiast ją zatrzymała.
-Mówiłam Ci że jak Go wezwę to zawali się to nam na łeb!-wrzasnęła na nią
-Z zawalenia mamy jeszcze szanse jakoś wyjść, z tego nie, Sky!-w tym momencie reszta strażników poszła w ślady pierwszego, unieśli oni bronie i skierowali je w ich stronę. Skyberry przełknęła ślinę i niepewnie wyciągnęła nietypowy złoty klucz.
W ułamku chwili rozległ się trzask gdy świątynni strażnicy opuścili na nich bronie. Dziewczyna dosłownie chwile przed tym uniosła klucz w górę wypowiadając "Niech otworzą się Bramy Byka, Taurus!".
Gdy błysło światło, Darren nie wiedział co się właśnie stało, myślał że za chwile przywalą ich gruzy, ale tak się nie stało. Gdy tylko mógł znowu normalnie widzieć zauważył kupę gruzu, która jeszcze chwile temu była uzbrojoną po zęby mini świątynną armią, był w takim szoku że szczęka mu opadła, i prawie ryknął z przerażenia gdy zobaczył co stoi zaraz za plecami Skyberry.
Za jej plecami stał ogromny minotaur, z przekutym nosem, złotymi rogami, jego włosie miało dziwne fioletowe refleksy, a w prawej dłoni trzymał ogromny zniszczony już najwidoczniej częstymi walkami i wezwaniami topór jednoręczny.
-S-Sky...to...-nie śmiał nawet na niego wskazać palcem, gdyż bestia spojrzała na niego wyjątkowo wrogo i parsknął wypuszczając parę z pyska. Wcale nie zdziwiła się jego reakcją, miał ponad 3.5 metra wzrostu i był szeroka jak szafa trzydrzwiowa, na początku nawet dziewczyny z ShaShi się wystraszyły, poza Heeyun.
-Cii...nie mów do niego 'To" on bardzo tego nie lubi-powiedziała półszeptem i pogłaskała go po nodze, Darren blady i roztrzęsiony mógł tylko pokiwać głową -To jest Taurus, jeden z 12 zodiakalnych kluczy-wyjaśniła mu Jeanette.
-Zodiakalnych ?-spojrzał na nią szczerze zdziwiony -Ale przecież nasz zodiak...
-Tak tak, Dama, Wojownik, Złodziej, Mag itd...ale to zodiak z innego świata, to byt duchowy-powiedziała dziewczyna wręcz pełna podziwu, gdy Darrenowi pierwsza faza przerażenia już przeszła też zaczął się nim zachwycać.
-To na razie na tyle, dzięki Taurus-powiedziała entuzjastycznie Sky na co minotaur cicho do niej ryknął, gdy uniosła nieco klucz, zniknął zmieniając się przed tym w złotą smugę.
-Dużo ich jeszcze masz ?-spytał ciekawy chłopak otrzepując ubranie, dziewczyna tylko kiwnęła głową.
Jeanette rozświetliła całe pomieszczenie, ukazując tym samym mapę na ścianach która pojawiła się gdy zniknęli strażnicy, była ona tak prosta do odczytania że nie trzeba tam było nikogo spcjalnego by ją rozszyfrowywać.
-Może powinniśmy wrócić na górę i spróbować z tamtąd ?-zaproponowała Skyberry.
-Ale to tu zniknęli Nedim i Profesor Abero, więc to odtąd powinniśmy zacząć-upierał się Darren chociaż gdy się rozejrzał uznał że nie mieli zbyt wielu opcji by się stąd wydostać, a naukowców tu też nie było, zaczął przez chwilę podejrzewać, że gdzieś tutaj musi znajdować się druga zapadnia.
-I gdzie niby są ? Wsiąknęli w ścianę ?-spytała Sky i znowu nadepnęła na jakiś podejrzany panel podłogowy, ale tym razem zobaczyli tylko jak centralnie przed nimi otwierają się ukryte kamienne drzwi prowadzące dalej.
-Brawo Sky-chłopak ją pochwalił, ale Jeanette popatrzyła na nią ostro.
-Ale jak uruchomisz następną pułapkę...
Jednak Sky zignorowała jej słowa, specjalnie weszła tam pierwsza, by sprawdzić czy jest bezpiecznie, korytarz był długi, ciemny i wąski, nie przebijało się tam żadne światło. Odważnie za nią poszedł Darren i na samym końcu Jeanette.
Korytarz wydawał się nie mieć końca na dodatek w którymś momencie, mała lampka eterowa zaczęła się psuć i ledwie co świeciła, przez co byli zmuszeni iść niemal całkowicie po omacku. Sky w którymś momencie cicho krzyknęła aż Darren i Jeanette dostali ciarek.
-Co Ci się stało ?!-spytał chłopak który próbował się uspokoić.
-Coś mi się ślizga po plecach!!-powiedziała przerażona, tak więc nie czekając Darren zaczął natychmiast szukać owego czegoś i w końcu to znalazł i odetchnął -Sky...to pasek od góry stroju Ci się obluzował...-powiedział, na chwile zapadła tam niezręczna cisza a potem się cicho roześmiali
-Dzięki za darmowy zawał!-powiedziała ciemnowłosa idąca za chłopakiem.
-Polecam się można mnie wynajmować na śluby, chrzciny, jubileusze i do grobowców.-powiedziała rozbawiona ale o mało co zaraz nie upadła -Darren nadepnąłeś mnie!
-Wcale nie!
-Wcale tak! Chyba czułam nie !?
-Przestańcie się kłócić!
-Jeanette nie drzyj się tak bo ściany pękaaaaaaaaa!-nagle głos Sky zrobił się odległy, jakby gdzieś spadła. Za chwile to samo spotkało Darrena i Jeanette, oboje upadli zaczęli zupełnie po ciemku zjeżdżać bo zwężającej się kamiennej zjeżdżali z piaskiem w dół. Wrzeszczeli przy tym jak opętani, bojąc się że lada chwila się zaklinują.
-Skyberry!!!-zawołał Darren ale usłyszał ją gdzieś bardzo daleko i niewyraźnie.
Jeanette wtedy mocno chwyciła Darrena próbując zahamować wyciągając z butów i wbijając ostre doariańskie noże w kamień, jednak na nic się to zdało, zaczęli zjeżdżać już na prawdę bardzo szybko. Na szczęście kostiumy część otarć amortyzowały.
Czuli że to może być już koniec gdy zrobiło się tam jeszcze bardziej wąsko. Ciemnowłosa chwyciła się Darrena jeszcze mocniej czując że boli się już mniej, teraz albo nigdy, nie mając już nic do stracenia wzięła oddech.
-Kocham...!-nagle zrobiło się o wiele jaśniej, a oni upadli z hukiem na ogromną górę piasku, i poczuli to co Skyberry i Ivy, piach w zębach. Musiała minąć chwila by doszli do siebie i zobaczyli gdzie się znajdują, obok nich leżała Skyberry wyglądała jakby przeżyła kolejną Wielką Wojnę.
-Żądam wakacji...
-My żyjemy, ale gdzie my...-Darren szczęśliwy i skołowany zaczął się rozglądać. Wyglądało to jakby znajdowali się w piaskowej jaskini, wszędzie było pełno piachu i wydm piaskowych. W skalnym suficie o dziwo były wielkie dziury zupełnie niczym nie przysypane, które wpuszczały do środka światło dzienne. Wszystko było wspierane na ogromnych kolumnach które pomimo tak wielu lat, ciągle wyglądały solidnie. Przed nimi były niewielkie budynki częściowo przysypane piachem, wszystkie w dobrym stanie. A dalej zaczynały się ostatnio znienawidzone przez nich posągi, mieli nadzieje że te chociaż nie ożyją.
Zeszli oni z górki piachu i rozejrzeli się, nie było ani śladu Profesora ani Nedima.
-Mam złe przeczucia-mruknęła Jeanette rozglądając się uważnie.
-A właśnie Jeanette, co krzyknęłaś zanim stąd wypadliśmy bo niestety Cię nie dosłyszałem-uśmiechnął się przepraszająco, z kolei dziewczyna poczuła jak policzki ją pieką i robią się czerwone -Nic...zapomnij o tym.
-Profesorze Abero! Nedim!-krzyknęła Sky ale zaraz zatkali jej oboje usta.
-Cii chcesz zwrócić czyjąś uwagę ?!
-A czyją uwagę mam zwrócić w nieodwiedzanej przez nikogo wielkiej świątyni!? Mumii Ofiarnej?!
-Nie kłóćmy się, chodźmy na razie do przodu-powiedział Darren, dziewczyny się z nim zgodziły i wyciągnęły broń eterową.
Ruszyli do przodu niespiesznym krokiem, panowała tam dobijająca cisza. Rzeźby te które mijali różniły się od poprzednich, nie stały z bronią i nie miały ludzkich sylwetek, przypominały nieco lamentujące duchy albo dusze, przez co Sky przeszły ciarki.
Przed sobą jednak zauważyli coś czego nie dało się przeoczyć, najmniej 30 metrowy posąg tuż przed nimi. Stary zniszczony, i o dziwo nie przedstawiał on wcale Bogini Echeny której Świątynia Muoashale była poświęcona, co nie umknęło ich uwadze.
-Kawał rzeźby...-mruknął tylko Darren zadzierając głowę w górę.
-Ciekawa jestem co to za bóstwo...
-Wygląda na Shora albo na Eonana
-Ale Lud Arari nie wyznaje tych bóstw, nie ?-ciemnowłosa podrapała się z tyłu głowy nie wiedząc za bardzo co ma o tym myśleć.
-Ktoś widocznie zrobił wyjątek od reguły-stwierdził Darren.
Gdy zrobił krok do przodu usłyszał jakiś hałas centralnie tuż obok niego, nie czekając na nic zaczął strzelać w tamtą stronę wraz z Jeanette i Skyberry.
***
(Ivy)
Zachodnie Wejście świątyni. Zahamowała zaraz obok niego, odwróciła się w stronę tylnego siedzenia i komputera gdzie znajdowało się kilka bomb. Każda miała inny kolor i były różnych wielkości, zaczęła je przeglądać chcąc się dostać tam do środka zamiast wysadzać całe wejście.
-Samozapalająca, Dymna, Wodna, Powietrzna, Z Trującym Gazem, Oślepiająca, Oszałamiająca, Z Tornadem, Bez Tornada, Soniczna, Megasoniczna...tak to ta-powiedziała do siebie dumna, biorąc w ręce świecącą się na zielono bombę, wielkości pudełka do butów. Ustawiła ją zaraz pod wejściem po czym chwile później stała skulona za opancerzonym pojazdem. Nagle bomba zaczęła drgać a skały pękać przez odpowiednia drgania fal skały zaczęły się same kruszyć i tak wytorowała sobie niewielką drogę do środka.
Gdy bomba była już nieszkodliwa odrzuciła ją gdzieś daleko i spojrzała do środka, uzbroiła się w latarki, broń i zapas bomb. Wyglądając dosłownie jak ziemski Rambo pewna siebie wkroczyła do świątyni nie mając najmniejszego zamiaru stać i czekać z założonymi rękoma, aż oni się znajdą i wyjdą stamtąd.
Wzięła głęboki wdech i zapaliła niewielką zieloną latarkę, nie było tam nic podejrzanego.
Jednak gdzieś daleko w mroku usłyszała czyjś przyśpieszony oddech i to jak ktoś zbliża się w jej stronę. Nie czekając szybko dobyła broni i spojrzała głębiej w mrok.
-Kimkolwiek jesteś stój i ani kroku dalej-powiedziała ale dalej słyszała kroki.
Chciała dać strzał ostrzegawczy, dobrze że tego nie zrobiła momentalnie rozpoznając jednego ze swoich.
***
(Heeyun, Amane)
-Amane pośpiesz się!-syknęła Heeyun gdy weszły już niewielką dziurą do środka, a blondynka próbowała się wcisnąć.
-Chyba się zaklinowałam liderze...
-Nie przesadzaj jesteś najchudsza z nas wszystkich-mruknęła, podeszła do dziewczyny i chwyciła jej obie ręce mocno, a prawą nogę oparła na kupie gruzu.
-Na 3, dobra ?
-Dobra-blondynka kiwnęła głową.
-1...2...3-Heeyun tak mocno ją pociągnęła że dziewczyna wpadła do środka i na dodatek prosto na liderkę, zatrzymały się dosłownie kilka centymetrów od wielkiej dziury w podłodze, a Amane na dodatek zgubiła buta.
-Przepraszam liderze
-Po prostu ze mnie zejdź...
Dziewczyny wstały z podłogi i otrzepały się, Amane włączyła niewielką niebieską latarkę i cofnęła się widząc przed nimi dziurę. -Co do...-mruknęła do siebie. Zajrzała tam i poświeciła ale zasięg latarki niestety tam nie sięgał.
-To pewnie zwykła zapadnia, musiała się ujawnić gdy wysadzono główne wejście-mruknęła Heeyun rozglądając się.
-A jeśli oni tam wpadli ?-spytała niezbyt pewna tego Amane.
-Robią różne głupoty, przyznaje, ale jeszcze nie upadli tak nisko by wpadać w oczywiste zapadnie...przeskoczmy to po prostu i ruszamy dalej-powiedziała rudowłosa poprawiając broń na plecach, wzięła rozbieg i bez problemu przeskoczyła ową dziurę w podłodze, to samo zrobiła Amane.
Zauważyli że dalej są porozstawiane małe światełka więc były pewne że reszta ShaShi była tu razem z archeologami, parę metrów dalej jednak światełka się kończyły i nie było nic co świadczyłoby o ich obecności tam.
Amane się rozejrzała i wskazała na coś na końcu korytarza, Heeyun nie zrozumiała w pierwszej chwili o co jej chodzi. Przez jej zdolności zmianę w kitsune nabyła umiejętność lepszego widzenia w ciemności chociaż nie całkowitych.
To na co wskazywała, okazało się być strzępkiem ubrania jednej z nich, było to zaraz koło wnęki w którą wcześniej wbiegli chcąc się schronić przed wielką toczącą się w ich stronę kulą. Amane zajrzała do środka wnęki ale nic tam nie znalazła.
-Byli tu, to pewne, ale gdzie zniknęli ?-droga przed nimi była nieoświetlona a we wnęce nie było nic ukryte. Heeyun nie lubiąc takich sytuacji westchnęła i podłożyła Amane kawałek ubrania pod nos, blondynka spojrzała na nią pytająco.
-No użyj swojego super nosa i znajdź ich, inaczej będziemy tak tu błądzić aż do emerytury!-powiedziała dalej machając jej przed twarzą kawałkiem ubrania, mimo że dziewczyna się odsunęła, popatrzyła na liderka niezadowolona.
-Czy ja wyglądam na psa ?! Jestem lisem a nie psem tak dla przypomnienia!
-Ale węszyć umiesz, no nie czas się zadzierać nog...znaczy nosa kiedy towarzysze nas potrzebują-Heeyun się szybko poprawiła.
-Powiedziałam już że ni...zaraz-mruknęła i zaczęła węszyć, Heeyun przyjrzała jej się uważniej gdy Amane ruszyła przodem dogoniła ją
-Masz jakiś trop ?-spytała z nadzieją.
-Powiedzmy...-Amane wręcz zaczęła biec aż w pierwszym zakręcie wpadła na coś. A raczej na kogoś, w owym zakręcie była też ogromna dziura w ścianie tam w przeciwieństwie do reszty świątyni było zaskakująco jasno.
Amane stoczyła się z nieznajomym z wielkiej piaskowej wydmy i zatrzymali się dopiero na jakiś gruzach, Heeyun natychmiast pobiegła za nią dobywając broń. -Amane! Nic Ci nie jest !?
Dziewczyna podniosła się skołowana i doznała niemałego szoku -Nedim ?!
-Nie krzycz tak, nie wiadomo kto tu jest!-pokazał jej by mówiła ciszej, pokiwała głową, Heeyun i Amane pomogły mu wstać. -Nedim gdzie reszta zespołu ?-spytała poważnie liderka.
-Nie mam pojęcia, najpierw zgubiliśmy profesora a potem rozdzielił nas wielki toczący się głaz-przyznał -Ja zauważyłem wielką dziurę w ścianie i w nią wbiegłem, gdy wyszedłem poszukać reszty, na korytarzu już nikogo nie było, nawet tutaj.
-Ale nikt wcześniej nie ucierpiał, za nim się rozdzieliliście ?
-Nikt, ale nie jestem pewny co do profesora, wpadł do zapadni przy wejściu.-powiedział wyglądał na zdenerwowanego tym. Nie było w tym niby nic dziwnego, starszy mężczyzna wpadł do zapadni a oni nie mieli jak go wyciągnąć, nawet nie wiedzieli czy żyje czy nie.
-Mineliśmy wielką dziurę niedaleko wejścia, ktoś wysadził główne wejście i próbował was tutaj uwięzić.
-Jak to ?!-zszokował się tym -Prawda słyszeliśmy jakiś hałas ale...-nagle Heeyun kazała im się uciszyć gestem dłoni i schować za jednym z budynków.
Z daleka usłyszeli wrzaski, jakieś głosy ale dźwięk się tam kiepsko rozchodził więc ciężko było im stwierdzić kto to i o czym rozmawiają. Usłyszeli tylko słowa "Rzeźba, Shor, Eonan, bóstwo, reguły". Heeyun zmarszczyła brwi, zaczęła myśleć że może do świątyni ktoś dostał się drugim wejściem które obstawiać miała Ivy.
-Kim są tamci ?-spytała szeptem Amane a wtedy mała kupka gruzu za nimi zawaliła się robiąc hałas i niestety ujawniając ich położenie. Szybko dobyli broń, nic nie usłyszeli tylko nagle zobaczyli strzały, padli na ziemie unikając strzałów i same Heeyun i Amane zaczęły strzelać w ich stronę.
-Żryjcie to!-wrzasnęła Amane i rzuciła bombą dymną w ich stronę rozległ się wybuch a potem usłyszeli jak drą się "Moje oczy!!, co jest do ch...". -Jeanette ?-spytała zdziwiona Heeyun, -Skyberry i Darren ?!-mieli na prawdę głupie miny gdy dym opadł ukazując ich drużynę z załzawionymi oczami czerwonymi twarzami wyglądających jakby właśnie wrócili z wojny.
Jeanette jako jedyna nie opuściła broni sama wyglądała w tym momencie jak wiedźma z bajek dla dzieci -Która kurwa rzuciła we mnie bombą dymną ?!-wrzasnęła tak że rozeszło się to echem po całej jaskini.
Po prostu ich zatkało na ułamek chwili, ale zaraz zaskoczenie zastąpiła radość, Heeyun odetchnęła że jej drużynie nic nie jest, a Amane musiała ich wszystkich wyściskać, zdziwili się szczerze obecnością Nedima.
-Gdzie go znaleźliście ?-spytał siadając na piasku, Darren.
-Tutaj, tam dalej jest dziura w ścianie która prowadzi z głównego korytarza świątyni tutaj-wyjaśniła szybko Amane podając im butelkę z wodą i chusteczkę by mogli przemyć sobie oczy i się napić.
-A my się mocowaliśmy z tą cholerną zapadnią-warknęła Skyberry trzymając białą chustkę nasączoną wodą przy prawym oku, obie z Jeanette spojrzały się na Darrena z mordem w oczach który nalegał by tam zejść by odnaleźć profesora. Gdy na niego tak spojrzały od razu poczuł że robi się naprawdę malutki.
-Przepraszam...-powiedział to na prawdę bardzo cichutko.
-Amane gdzie Ty masz buta ?-spytała zdziwiona Jeanette, ale blondynka wymamrotała coś w stylu że nie chce o tym rozmawiać.
-No nic ważne że nic wam nie jest, a gdzie jest Ivy ?-spytała Skyberry od razu zauważając jej brak, było zbyt spokojnie i bez wybuchów.
-Została by obstawić na wszelki wypadek Zachodnie Wejście-powiedziała Heeyun -A teraz ważniejsze gdzie szukać profesora...-mruknęła Heeyun.
-O ile w ogóle żyje po tym wszystkim-westchnął Darren.
Nagle wszyscy drgnęli i podnieśli się z piasku jak oparzeni, gdy echem w jaskini odbił się głośny, wręcz złowrogi śmiech. A cień spod nóg nóg posągu zniknął ujawniając starszego pana jednak był teraz zupełnie inny niż na początku, miał zaczesane do góry włosy które sterczały niczym u szaleńca, a jego ubranie zmieniło się na czaszkę z symbolem którego nie rozumieli, ani wcześniej nie widzieli.
-Profesor Abero!-powiedzieli chórem.
-Żyje i mam się świetnie, ciężko to tylko powiedzieć to o was-stwierdził z udawanym smutkiem, sprawiając że wszystko zaczęło się układać im w logiczną całość,
-CO pan wygaduje ?! To pan wysadził główne wejście ?! Ale czemu !?-krzyknęła na niego Amane, starzec wykonał zaledwie półuśmiech i spojrzał na nią jak na szkodnika -To nie oczywiste!? Nie wiecie kim jestem ?!-gdy ryknął na nich, Skyberry od razu przypomniała sobie misje na Fryssie i symbole tamtych mężczyzn.
-Jesteś od Aresa!
Gdy to powiedziała wyszczerzył się złowrogo i roześmiał się tak aż przeszły ich dreszcze.
-Od Lorda Aresa głupia dziewucho!!-wrzasnął na nią. Darren wstał i podszedł kilka kroków bliżej -Więc w imieniu Zjednoczonych Formacji Nibiru, jesteś aresztowany Abero-powiedział, jednak starzec zaczął grzebać w kieszeni -Nie sądzę-powiedział i rzucił czymś w ich stronę, Darren natychmiast w to strzelił ale to nic nie dało, małe fioletowe kulki którymi w nich rzucił zmieniły się w wielkie kule które ich uwięziły w środku i nie można ich było od wewnątrz zniszczyć.
Wściekła Jeanette próbowała ją rozwalić uderzając o ścianę budynku ale nie dało to rezultatu -Próbuj do woli, ale na Twoim miejscu oszczędzałbym tlen...-powiedział z lekkim uśmiechem, chwile potem dziewczyna zrozumiała jego słowa i przestała czując że zrobiło jej się słabo.
Starzec znowu zaczął grzebać w kieszeni i wyciągnął z niej znajomą saszetkę, która należała do Skyberry a z niej wyciągnął 12 złotych kluczy. Sky spojrzała na to z niedowierzaniem, chciała coś krzyknąć ale kula zagłuszyła to i jej po chwili zrobiło się słabo więc musiała przestać.
Abero podszedł do wielkiego posągu i rozłożył wszystkie klucze na kamiennym stoliku, po czym bezproblemowo zaczął je łamać jeden po drugim. Kula znowu zagłuszyła krzyk Sky, a z każdym złamanym kluczem złota kula w rękach owego mędrca pobłyskiwała jaśniej, aż gdy złapał ostatni klucz, upuścił kule która rozbiła się jak szklanka o podłogę. Pobiegł do niej i zaczął w jej szczątkach czegoś rozpaczliwie szukać.
Nagle znalazł coś i podniósł do góry była to kostka, cała pokryta runami które się przesuwały z miejsca na miejsce i pobłyskiwały na niebiesko i zielono. Heeyun znając legendy od razu wiedziała że trafił na legendarne źródło nieskończonej wiedzy zwanej Mir Karum należącej do pierwszych nibirańczyków.
-Jest...jest...jest w moich rękach....-szeptał do siebie patrząc na kostkę z niedowierzaniem, całe dłonie mu drżały -Lord mnie nagrodzi-schował szybko kostkę do kieszeni ubrania i spojrzał na ShaShi i Nedima którzy próbowali się uwolnić.
-I wymyśliłem przy okazji jak się was pozbyć...-powiedział z lekkim uśmiechem i rzucił na ziemie jakąś dziwną galaretowatą kostkę -Wybaczcie że nie zostanę ale czas mnie nagli, zresztą mieszkańcy Nyrii nie przepadają za długimi pożegnaniami-powiedział i pobiegł w kierunku drugiego wyjścia które prowadziło w Zachodnią Bramę. Nie musiało dużo czasu minąć by zauważyli że kostka zaczyna przechodzić w stan dziwnej metamorfozy, zmieniając się w to z czym walczyli w Afoinyth.
***
Arin/Kris/Shayran/Hueco Mundo- Shayran! Szybciej! Łap go! - Arin ryknęła zerkając za siebie przez ramię i jednocześnie starając się podtrzymać otwartą gargantę do Soul Society. - Co za kretyn... - warknęła zła na siebie, że dała się wmanewrować w coś takiego.Tęsknie spojrzała na majaczące po drugiej stronie wierzchołki zielonych drzew. Przez moment zastanawiała się czy nie odwołać Shayrana, wskoczyć w portal i zostawić Krisa samemu sobie ale szybko odrzuciła tą myśl. Nie mogła tego zrobić, nie pozwalały jej na to nauki wyniesione z Ziemi i kodeks shinigami. Przeklęła swoją honorowość i znowu się wydarła:- Do cholery co wy tam robicie??!! Nie mogę w nieskończoność utrzymywać tego przejścia!Ponownie obejrzała się za siebie i tylko westchnęła widząc jak Shayran szarpie się z Krisem a potem biega za nim próbując go złapać i do niej zaciągnąć. Bardzo chciała mu pomóc ale nie mogła tego zrobić. Ponownie skupiła uwagę na podtrzymywaniu portalu za pomocą słabej wiązki swojej energii. Miała nadzieję, że Shayran złapie Krisa i wrócą do domu zanim zwrócą uwagę stworzeń zamieszkujących Hueco Mundo. Bardzo nie podobała się jej wizja rzucającego się na nich zwabionego stada pustych lub wpadnięcie w ręce zdrajcy Aizena dlatego też starała się jak najmniej zwracać na siebie uwagę. Otwarta garganta unosiła się w powietrzu tuż nad niewielkim wzniesieniem skąd mogła obserwować najbliższą okolicę. Dookoła nich rozciągała się kamienista pustynia poprzecinana wystającymi z gruntu głazami i skalnymi formacjami. Na horyzoncie majaczyły wysokie piaszczyste wydmy a jeszcze dalej zarysy odcinających się od otoczenia białych murów fortecy Aizena - Las Noches. Z pozoru kraina ta wydawała się niezamieszkała. Panowała tam wieczna noc roświetlona blaskiem gwiazd i wielkiego srebrnego księżyca ale Arin wyczuwała mniejsze lub większe skupiska drgań energii licznych istot, które tam żyły. Dziewczyna nagle zamarła wpatrując się w dosyć spore obłoczki wzniesionego kurzu, które jakby się do nich przybliżały.A to co...? - mruknęła do siebie prosząc Shayrana aby do niej natychmiast podszedł i wskazała mu dziwne przybliżające się z każdą minutą obiekty. - Patrz. Co to może...Mężczyzna się nie odezwał tylko pociągnął ją ze sobą odciągając tym samym od portalu, który zamknął się z głośnym trzaskiem.- No i co narobiłeś? I ty chcesz tu utknąć na dobre?- Musiałem. To żołnierze z Las Noches. Przyjrzyj się dobrze. Zapewne patrol chcący zbadać dlaczego garganta tak długo była w stanie aktywności.- Jeszcze tego nam brakowało. Zabiję tego durnia. - warknęła mrużąc oczy. Tym razem dostrzegła więcej szczegółów. Z tumanów kurzu wyłoniły się pędzące ogromne stwory niosące na grzbietach jeźdźców. Popatrzyli po sobie i stwierdzili, że najwyższy czas ewakuować się w inne miejsce. Chwilę później biegli wyciszając swoją energię i ciągnąc za sobą protestującego Krisa. Arin w końcu nie wytrzymała i zatrzymała się odpychając go tak, że ten upadł na ziemię.- Tak ci jest śpieszno do Aresa? Proszę bardzo zostań! Tylko potem jak za chwilę będą cię zjadać żywcem nawet nie waż się prosić o naszą pomoc!- A wiesz że tak? Gdyby nie wasze cyrki z tą gargantą już byłbym w drodze do twierdzy! I nikt by mnei nie zauważył!- Nasze co?? Jesteś naprawdę głupszy niż myślałam. To my się staramy nas, ciebie z tego wyciągnąć a ty...ty...Nagle zatrzęsła się ziemia i rozległ się dziwny hałas przypominający łoskot nadjeżdżającego pociągu, który z każdą chwilą robił się coraz bardziej głośniejszy. Znajdowali się na otwartej powierzchni i nie mieli się gdzie ukryć. Kris szybko podniósł się z ziemi i wyciągnęli broń spodziewajac się najgorszego. Na moment zapadła cisza a następnie ich oczom ukazało się 6 gigantycznych, białych dżdżownic jakie kiedykolwiek mieli okazję zobaczyć. Na grzbiecie każdej z nich zamontowane były siodła, w których wygodnie usadowili się zamaskowani jeźdźcy kierujący stworami. Okrążono ich dajac im niewielkie pole manewru.- O k#@$a... - Kris zbladł wpattrując się w otwory gębowe dżdżownic z tysiącami szybko poruszających się rogowych szczęk.- Właśnie dlatego twój plan już na samym początku został skazany na porażkę. - warknęła kontynuując jak gdyby nigdy nic kłótnię z Wu i przygotowując się przy tym do ataku.Zignorowali wezwanie do złożenia broni i poddania się. Dowódca oddziału nie chcąc stracić w oczach podwładnych uniósł rękę aby wydać odpowiedni rozkaz ale został uprzedzony przez Arin, która w jednej chwili zmieniła się w czarną smoczycę, ubraną w stalową zbroję swoim ogromem przewyższającą swoich przeciwnikó i dzierżąca w prawej łapie zakończonej ostrymi szponami wykuty dla niej specjalnie dwuręczny miecz. Nie czekając aż minie efekt zaskoczenia ścięła najbliższy łeb dżdżownicy.- Na wszystkich nibirańskich bogów... - Kris szepnął wpadając w stan nazywany szmoczym paraliżem. Nie mógł się ruszyć wpatrując się w nią zafascynowany. Shayran odciągnął go powoli na bok. Nie chciał by w ferworze walki jaka w tej chwili trwała zostali przypadkiem zadeptani na śmierć.- Czy to jej shikai? - zapytał po chwili mogąc już trzeźwiej ocenić sytuację.- Tak. Nie myśl nawet o tym aby jej pomóc.- Dlaczego?-Aż tak bardzo chcesz zginąć?- Aaaa jak wygląda jej bankai?- Nie chcesz tego wiedzieć i widzieć.**********Sala Narad w Las Noches.- I co o tym sądzicie? - zapytał Aizen Sosuke obserwując spod półprzymkniętych powiek unoszący się nad mahoniowym stołem hologram stworzony przez Aresa, dzięki któremu mogli oglądać nagranie sprzed kilkunastu godzin przedstawiające wyczyny Arin i reszty na kamienistej pustyni..- A co mamy sądzić? - zapytał spokojnym tonem głosu Tousen Kaname.- To zaskakujące... Zawsze zastanawiałem się dlaczego ona ma założony limit. Teraz już...- Wiesz. - Aizen dokończył krótką wypowiedź Ichimaru Gina sięgając po swoja ulubioną porcelanową filiżankę i upijając łyk zielonej herbaty.- Jeśli chodzi o mnie. Nie interesuje mnie kim lub czym ona jest. - stwierdził Ares stojący przy oknie tyłem do swoich rozmówców. - Chcę raz na zawsze pozbyć się Krisa i zniszczyć Nibiru.- Tak tak. Oczywiście. Wszystko w swoim czasie. O to mój drogi nie musisz się martwić. - dodał szybko Aizen. - Ale... chodziło mi o coś innego.- O co?- Ilu znacie shinigami zmieniających formę postaci, noszących limity już od czasów Akademii i posiadających ducha zanpakuto, któy może przebywać ile chce poza ciałem swojego pana?- Genialne dziecko - Hitsugaya Toshirou?- Stary Yamamoto?- Komamura?- Kurotsuchi?- Cztery razy nie. Kurotsuchi jest technologicznym świrem. Hitsugaya może i jest geniuszem ale spełnia tylko jeden warunek. Staruch to samo. Komamura wogóle nie jest człowiekiem ale...- Psem? Wilkiem?- Mniejsza o to. Nie chodzi mi o żadnego z nich. Ważne jest to, że do tej pory nie było takiego rodzaju shinigami jakim jest ona.- Ty wiesz czym ona jest, prawda?- Troszeczkę przycisnąłem w laboratorium jej ukochanego tatusia, który powiedział mi w końcu wszystko co chciałem wiedzieć.- Więc?- Chcę ją mieć tutaj i skorzystać z jej mocy. Wkrótce tutaj przybędą, musimy się dobrze przygotować.- Skąd masz taką pewność?- Pani kapitan chce opuścić Hueco Mundo a jedyna garganta z któej może skorzystać znajduje się w naszej twierdzy. Zabawne czyż nie?- Taaa a jak zamierzasz ją kontrolować?- Już moja w tym głowa. - Aizen stwierdził tajemniczo zamyślając się.Nagle rozległo się ciche pukanie.- Wejść!Drzwi się otworzyły i do środka wślizgnął się służący ubrany w biały uniform.- Lordzie Aizenie stało się tak jak przewidziałeś.- Możesz odejść. - Aizen dotknął pulpitu hologramu i zatrzymał odtwarzanie filmu. Dotknięciem paru przycisków przełączył się na podgląd specjalnych kamer-dronów monitorujących cały czas Las Noches. - I oto nasi goście.Jego towarzysze skupili się wokół niego. Nawet Ares do tej pory średnio zainteresowany rozmową stanął za jego plecami i obserwował podgląd z wewnętrznego, piaskowego dziedzińca fortecy, który przemierzała trójka naszych bohaterów.****************************- Nie podoba mi się to. - Arin szepnęła cicho do znajdujących się tuż obok niej Shayrana i Krisa. Wszyscy znajdowali się przy końcu jednego z czterech korytarzy prowadzących do oświetlonej sali pośrodku której nad posadzką unosiił się ich cel - aktywna garganta. Strzegło jej czworo strażników a pod sufitem lewitowało coś co przypominało powiększone ludzkie oko. Kris nazwał to dronem i doradził, że muszą to zniszczyć w pierwszej kolejności aby urządzenie nie mogło przesłać raportu do centrum monitorującego. Powoli wycofali się spowrotem w ciemność nieoświetlonego korytarza. Arin zamyśliła się niespokojna wyłamując palce. Po raz ostatni spróbowała za pomocą swojej katany otworzyć dla nich przejście ale jej działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Instynktownie czuła, że zmierzają prosto w pułapkę ale Shayran ciągle ją uspokajał twierdząc, że to jedyny plan na który mogą sobie w tym momencie pozwolić. Ustalili między sobą co trzeba i w końcu postanowili ruszać. Shayran sprawił, że dron eksplodował nad głowami zaskoczonych strażników skutecznie odwracając ich uwagę od Arin i Krisa, którzy powalili ich na ziemię. Niestety rozległ się głośny alarm. Słychać było okrzyki i tupot nóg. Kris wtedy chciał skorzystać z zamieszania, zostawić ich i udać się na samotne poszukiwania Aresa ale nie pozwolili mu na to. Arin ostrożnie podeszła do garganty ale gdy tylko dotknęła jej powierzchni przejście zniknęło. Otaczająca ich iluzja zniknęła odsłaniając prawdziwą rzeczywistość, która nie prezentowała się tak różowo jak przed chwilą. Byli otoczeni przez uzbrojonych po zęby żołnierzy Aizena dowodzonymi przez Grimmjowa Jaggerjacka i Ulqiorrę Shiffera. W miejscu gdzie znajdował się wytwór przypominajacy gargantę stał uśmiechnięty Aizen. Po jego lewej i prawej towarzyszyli mu Ichimaru Gin, Tousen Kaname i Ares. Po prawdziwym portalu nie było śladu a ona stała w oko w oko ze swoim dawnym mentorem. Nie mogła uwierzyć w to co się stało ani jak zdołał ją tak oszukać. Zacisnęła pięści zerkajac przez ramię do tyłu na Shayrana, któy wciąż trzymał mocno Krisa.- Jak ci się podobała moja iluzja? Myślałaś, że jestem aż tak głupi, iż nie zauważyłem waszej obecności i pozwolę wam uciec?Z niewesołych rozmyślań wyrwał ją głos zdrajcy. Momentalnie cofnęła się kilka kroków do tyłu. Nie zamierzając się tak łatwo poddać sięgnęła po swoją broń.- Moja droga Arin spokojnie. Schowaj katanę bo jeszcze zrobisz sobie nią krzywdę.- Nie interesuj się tym. Zaraz to ja zrobię tobie krzywdę. - warknęła przygotowując się do ataku.Tousen zrobił krok do przodu ale Aizen zatrzymał go każąc mu jak narazie się nie wtrącać.- Oj nie bądź taka niemiła. Znajdujecie się w tej chwili u mnie w gościnie...- Jasne. Jak to zrobiłeś? - zapytała obserwując go.- Jak zwiodłem wasze zmysły? Mam ci wszystko tłumaczyć? - uśmiechnął się pokazując jej przedmiot, który trzymał w lewej dłoni.- Hougyoku... Teraz już wiem.- To nie było takie trudne do wykonania. Kochana twój smoczy wzrok jest zawodny.Chciała rzucić jakąś błyskotliwą ripostę ale tego co stało się potem również nie przewidziała. Shayran ogłuszył Krisa pozostawiajac go nieprzytomnego i bezbronnego na zimnej posadzce po czym sam stanął u boku Aizena. Zszokowana wpatrywała się w nich nie mogąc w to uwierzyć. Podejrzewając, że to jest kolejna sztuczka spróbowała go do siebie przywołać ale tym razem jej wysiłki spełzły na niczym. Hougyoku rozbłysło jaskrawym, niebieskim światłem ale Arin odgadła co Aizen chce zrobić. Zaatakowała go ale jej cios zablokował Shayran, któy odepchnął ją od nich.- Jak możesz...- Nie mam zamiaru spędzić całej wieczności jako część twojej podświadomości.- Opamiętaj się jesteśmy jednością. Nic tego nie zmieni.- I tu się mylisz. Lord Aizen rozdzieli nas korzystając z mocy Hougyoku. - warknął.Nie chcąc z nią dalej dyskutować przeszedł do ofensywy uzyskując nad wstrząśniętą Arin całkowitą kontrolę. Dziewczyna próbowała z nim walczyć ale nie zdołała przełamać paraliżu który ją ogarnął. Ostatnie co zapamiętała to zbliżający się Sousuke i hipnotyzujący blask hougyoku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)