Bunt Maszyn część 1
8 dzień Pierwszych Siewów 4E 021 (ShaShi)
-Pewnie wszystkie zastanawiacie się, po co was tu zebrałem-powiedział starszy mężczyzna ubrany w mundur generalski, który zaczynał już trochę siwieć, chodził w te i wewte po pokoju z rękoma założonymi za plecami. Znajdowali się właśnie w Sali Narad, było to spore pomieszczenie, miało wielkie okna od północnej i zachodniej strony, ściany były z drewnianymi i metalowymi wzorami, a podłoga z błyszczących jasnych płytek.
ShaShi obserwowały go uważnie, siedząc przy szklanym półokrągłym stole, który spokojnie pomieściłby koło 20 osób. Wtedy generał zasłonił automatycznie żaluzje, i kazał im spojrzeć na ekran gdzie pojawiło się logo Zjednoczonych Formacji Wojskowych z napisem Nibiru, logo kształtem przypominało ich planetę w niebieskim kolorze, ze znakami najważniejszych drużyn wokół niej i symbolem uściśniętych rąk.
Za chwile potem pokazała im się mapa wyspy z lotu ptaka. -Zredukowałyście liczbę Wężowników, tak że nie zagrażają osadom tutaj. Gratuluję. Resztą zajmą się nowi rekruci w ramach treningu, a wam przydzielono ważniejsze zadanie, godne Shatter-Shields-uruchomił holomputer i pokazał im nagranie totalnego chaosu w Zachodnim Nibiru -Wczoraj na Wyspie Feissa, zaczęły wariować wszystkie holomputery i maszyny. Nasi zwiadowcy nie mogą tam podejść bo ich czujniki wariują. Tamtejsze etertechy ożyły i zaczęły atakować cywili, na szczęście większą część miasta ewakuowano, ale ciągle są tam ludzie którzy potrzebują waszej pomocy.
-Może coś nie tak z głównym generatorem ?-zaproponowała Skyberry gdy zniknął obraz z ekranu zapaliły się światła i podniosły żaluzje.
-Niewykluczone. Tak czy inaczej problem musi tkwić gdzieś w Afoinyth, bo tylko tam miały miejsce ataki. Ale jeśli Skyberry ma racje i to wina generatora, to powinno się to rozprzestrzenić na całą wyspę. Więc udacie się tam, opanujecie sytuacje i uratujecie tamtejszych cywili, czy to jasne ?-zapytał generał stając przed nimi.
-Tak jest!
-Wyruszycie jeszcze dziś, ogłaszam koniec narady-powiedział dziewczyny skłoniły się i opuściły salę narad. Wyszły na pusty korytarz, ściany były ze specjalnego minerału przypominającego sól kamienną który delikatnie połyskiwał podłoga z kolei była z jasnych płytek, w których można było się przeglądać, jak w lustrze.
Kierowały się w stronę głównego hangaru ale oczywiście zaczęły dyskutować o misji -Co to może być ?
-Może wkradł się wirus-powiedziała Jeanette -Albo jakiś wariat się włamał do głównego holomputera i kontroluje ten generator.
-Albo jedno i drugie-westchnęła Heeyun
-Dlaczego pomyślałam o...
-Aresie ?
-Czytasz mi w myślach Sky-stwierdziła Ivy
-Feissa to tylko wyspa, co by dało Aresowi sprowadzenie tam chaosu. ?-spytała Skyberry
-Nie wiem ale to podejrzane
-Fakt-westchnęła Ivy przed wejściem do hangaru, była elektroniczna skrzynka z wiadomościami -Heeyun, sprawdzałaś dzisiaj pocztę ?
-Nie zapomniałam...
Wpisały kod brzmiący "Zenit" i podłączyły się pod skrzynkę, wzięły przezroczysty tablet była tam poranna gazeta i jedna wiadomość od Exo-K. -To od D.O-powiedziała Heeyun, nie miały z E.X.O kontaktu od śmierci Krisa, więc ucieszyły się z wiadomości, która je kompletnie zaskoczyła.
***
Soul Society. Popołudnie. (Arin)
Hisagi Shuuhei razem z trzecim oficerem oddziału Keenanem Walshem energicznie przemieszczał się korytarzem w głównym budynku dziewiątej dywizji zmierzając prosto do biura Ukitake Arin.
- Kapitanie mam jeszcze tutaj kilka pozycji i zestawień oraz podpisane awanse dla oficerów, które musisz... - porucznik skrzywił się przerywając początek swojego wywodu. Kapitańskie biuro było puste a on nie zamierzał produkować się na darmo. Rozdrażniony prawie rzucił przyniesioną kolejną porcją dokumentów na jej biurko. Już od jakiegoś czasu coraz bardziej irytowało go jej zachowanie a zwłaszcza popołudniowe tajemnicze zniknięcia. Keenan stał przy drzwiach zachowując milczenie. Widział minę porucznika i wolał nie komentować kolejnej nieobecności Arin.
- Gdzie ona się znowu podziała? Może ty coś wiesz?
Chłopak chrząknął spoglądając w bok.
- No dalej widzę, że chcesz się wypowiedzieć. Już jest po 16 a ona musi podpisać te dokumenty najpóźniej do osiemnastej abym mógł je odnieść do kancelarii soutaicho.
- Noooo, kapitan Ukitake codziennie popołudniu wychodzi do Rukongai.
- Do Rukongai? Z kim? Sama? Ale po co? - zasypał go pytaniami.
- Noooo, sama. Po co nie wiem.... ale wydaje mi się że kogoś szuka... Patroluje najdalsze okręgi...
- Skąd to wiesz?
- Wydało mi się trochę dziwne, że pani kapitan tak ciągle znika więc przedwczoraj ją śledziłem. - odpowiedział wyraźnie zakłopotany.
- I?
- No i nic to tyle... - chłopak wzruszył ramionami.
- Dobrze zrobiłeś. Nie martw się. Nic jej nie powiem. Chodź idziemy.
- A-ale dokąd?
- Jak dokąd.... Musimy ją znaleźć...
Obaj shinigami wyszli z budynku opuszczając teren dywizji. Wystarczyła im chwila aby namierzyć cząsteczki energii duchowej dziewczyny, co w Świecie Dusz nie sprawiło im najmniejszej trudności. Od razu udali się do Wschodniej Bramy nazywanej Bramą Błękitnego Nurtu. Po okazaniu czasowych przepustek i krótkiej rozmowie z Kaiwanem - Strażnikiem Bramy opuścili Seiretei podążając tropem dziewczyny. Wkrótce odnaleźli ją w Sabitsurze - 64-tym okręgu w jednej z tamtejszych ślepych uliczek.
- Kapitanie co się tutaj dzieje? - Hisagi pojawił się koło niej zamierając na widok duszy młodego chłopaka, lewitującej w powietrzu i skutecznie rozprawiającej się z kilkoma członkami gangu Genyosha aktualnie kontrolującego tą dzielnicę.
- Jak widać, ktoś tutaj chce się wykazać. - mruknęła zamyślona.
- Będziemy interweniować? - zapytał Walsh wyciągając broń..
- Nie.
- Czy on lata czy tylko mi się wydaje? - Shuuhei stał nie mogąc oderwać oczu od nieznajomego.
- Nie nie wydaje ci się...
- Jakim cudem....? Mieszkańcy tych dzielnic nie latają? Shinigami też nie?
- Skąd mam to wiedzieć? Nie jestem wróżką.
Gdy już było po wszystkim obcy podszedł do nich.
- Wystarczy czy mam urządzić ci inny pokaz? Teraz mnie wysłuchasz? - zapytał stojąc zakrwawiony na środku ulicy pomiędzy leżącymi ciałami.
- Skądś cię znam ale nie wiem skąd.... - stwierdził Hisagi przypatrując mu się uważnie. - Kim jesteś?
Smoczyca zerknęła na niego mówiąc:
- To Wu Yifan, niedawno podczas przeprowadzonej misji na Nibiru odesłałam tutaj jego duszę.
- Mów mi Kris... i tak żałuję, że się na to zgodziłem. Miałaś wysłać mnie do miejsca gdzie nie będę już cierpiał a to tutaj przypomina raczej kolejny wymiar piekła! - warknął zły zaciskając mocno pięści.
Godzinę wcześniej, tego samego dnia.
Tony dokumentów, które musiała podpisać, przejrzeć, zaopiniować, nie miały końca a ciągle do niej napływały kolejne sprawy. Przyjmując awans nawet nie podejrzewała, że od czasów rządów kapitana Tosena zrobiło się takie zamieszanie w papierach. Hisagi tłumaczył się brakiem doświadczenia i że większości nie chciał ruszać. Przyznała mu rację ale to co do tej pory leżało odłogiem spadło teraz na nią. Siedziała nad tym już kolejny dzień i miała tego serdecznie dosyć. Czekała tylko na moment aby się szybko ulotnić. Okazja nadarzyła się przed 15 kiedy Hisagi wyszedł na cotygodniową odprawę wszystkich poruczników u głównodowodzącego. Miał tam spędzić co najmniej pół godziny a potem jeszcze miał zerknąć do głównej kancelarii. Słysząc że się zbiera kiwnęła tylko głową udając, że się zaczytała w treści super tajnego dokumentu dotyczącego wydzielania racji żywnościowych. Gdy tylko Shayran potwierdził, że droga jest wolna ewakuowała się z biura w kierunku bram prowadzących do Rukongai. Podejrzewała, że Shuuhei zapewne trochę się zdenerwuje ale planowała przecież wrócić jeszcze do pracy. Poczekała grzecznie w kolejce oczekujących a gdy nadeszła jej kolej pokazała swoją kapitańską przepustkę, porozmawiała chwilę ze Strażnikiem i po chwili już była za murami. Tak jak zwykle zaczęła się kierować w stronę najodleglejszych dzielnic mając nadzieję, że może tym razem uda się jej wypatrzeć swoich bliskich. Obok niej pojawił się Shayran stwierdzając, że najlepsze na smutki jest coś dobrego do jedzenia. Przyznała mu rację i zakupiła u ulicznego sprzedawcy dużą torebkę cukierków i dango. Zajadali się słodyczami coraz bardziej oddalając się od centrum. Z każdą przecznicą liczba przechodniów malała aż w końcu znaleźli się w 64-tym okręgu całościowo kontrolowanym przez odłam gangu Genyosha. Nieliczne działające tam sklepiki płaciły tak zwaną opłatę zapewniającą spokój i ochronę w interesach. Zwolnili rozglądając się uważnie dookoła. Od razu zauważyli kilku gangsterów przesiadujących w otwartych ulicznych herbaciarniach lub grających w karty na progach ubogich domostw
- Powinniśmy ich zgarnąć? - Shayran zapytał lustrując wzrokiem jedną z jadłodajni gdzie grupka młodych mężczyzn przerwała swój posiłek i wpatrywała się w nich z ponurymi minami.
- Jeśli tylko nas zaczepią a raczej tego nie zrobią...
- No w sumie racja... ale szkoda, przynajmniej mielibyśmy jakąś odmianę. Już od dawna nie działo się nic ciekawego. Zaczynam tęsknić za wariatem Kuchikim.
- Ty? Tęsknić? - zaczęła się śmiać ale po chwili się uspokoiła przyznając mu rację. - Mam nadzieję, że wkrótce coś się zmieni. Aizen nie będzie wiecznie siedział w ukryciu.
- Yhy, żeby tak jeszcze dziadek zdjął z nas limit mocy... - westchnął rozmarzony.
- Za dużo wymagasz. - mruknęła. Zatrzymali się przed tabliczką na której napisano, że zbliżają się do 65- dzielnicy. - I znowu nic...
- Nie martw się. Rukongai jest ogromne. Do tej pory nie sprawdziliśmy nawet połowy miasta. Poza tym jeszcze zostały nam miejsca po zanim.
-Wiem wiem, jestem niecierpliwa....
Już mieli ruszyć dalej gdy ktoś zastąpił im drogę.
- W końcu cię znalazłem.
- Yyyy? - cofnęła się mrużąc oczy. Z początku go nie poznała, dopiero po chwili ją oświeciło, że to jedna z nibirańskich dusz. Dała znak Shayranowi aby narazie nie reagował.
- Czego chcesz? Jesteśmy zajęci....
- Właśnie widzę. Długo...
- Zacznijmy może od początku. Może się przedstawisz?
- Jestem Wu Yifan ale możecie mówić do mnie Kris. Jakiś czas temu odesłałaś mnie do tego świata. Mój młodszy brat zaatakował cię podczas czuwania przy moich zwłokach.
- Tak pamiętam. Więc o co chodzi?
- O co chodzi? Do cholery gdzie ty mnie wysłałaś? Co to ma być?! To jakaś prehistoria, epoka kamienia łupanego zamieszkana przez dwunożnych troglodytów!
- Rozumiem, że to dla ciebie bardzo duży przeskok ale musisz się przyzwyczaić... jak każdy....
- O nie, nie ma mowy! - Kris podszedł do Arin i chwycił ją zdenerwowany za ubranie. - W tej chwili jeszcze dziś mnie stąd zabierzesz. Już wszystkiego się dowiedziałem chcę się dostać do Seiretei.
- Dobry żart. - Shayran roześmiał się odtrącając Wu. - A teraz spadaj do swojej dziury, zajmij się swoimi sprawami i marz sobie dalej...
- Ja nie żartuję. - przerwał mu. - Dziś pójdę z wami, nie widzę innego wyjścia.
- A ja widzę. Zaraz ci coś połamię.
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem po czym Kris minął ich bez słowa podchodząc do jadłodajni gdzie po chwili zaczęła się niezła zadyma, która przeniosła się w ich kierunku na ulicę a potem w boczną, ślepą uliczkę.
- Co on wyprawia? - Ukitake zapytała obserwując rozkręcającą się awanturę.
- Chyba próbuje ci coś udowodnić...
- Yhy jasne. I myśli, że dzięki temu... ooo on lata...
- Skurczybyk jest dobry. Zwykłe dusze nie umieją takich rzeczy. - mruknął niebieskowłosy obserwując to co się działo.
-Auć nieźle oberwał. - skomentowała widząc jak Kris zalał się krwią po uderzeniu jednego z przeciwników.
- Zaraz tutaj będzie Hisagi i Walsh...
- O nie... - mruknęła przewracając oczami. -Jeszcze ich tutaj brakowało.
- Nie cieszysz się, że zaraz wrócimy do naszej ukochanej pracy? - zakpił złośliwie się śmiejąc.
- Lepiej się przymknij...
Przewidywania towarzysza Arin spełniły się w stu procentach. Nie minęło pięć minut jak pojawili się jej podwładni trafiając już na końcówkę bójki. Ktoś z mieszkańców wezwał strażników, którzy przybiegli zamierzając się do aresztowania delikwentów.
- Stop stop, tego zakrwawionego zabieram ja. Obraził mnie oraz głównodowodzącego Yamamoto. - nie oglądając się na nikogo pociągnęła Krisa za sobą i skuła go kajdankami. - Reszta mnie nie obchodzi.
- Tak jest pani kapitan!
- Idziemy. - warknęła popychając przed sobą Yifana. Gdy oddalili się na bezpieczną odległość zatrzymali się aby chwilę porozmawiać.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Zrób to o co cię proszę. Zabierz mnie ze sobą.
- To nie jest takie proste jak myślisz. Mieszkańcy Rukongai nie mogą sobie ot tak wejść za mur... Zastanowię się jeśli mi powiesz gdzie nauczyłeś się tak walczyć i latać.
- To? To już umiałem na Nibiru. Należałem do jednej z naszych wojskowych formacji E.X.O....
- Wojskowej tak? I co niby chcesz robić za murem?
- Chcę wstąpić w wasze szeregi. Chcę nauczyć się waszych technik walki i dodać coś od siebie. Chcę się na coś przydać. Chcę walczyć za nasze światy.
- Gadanie. - prychnęła. - Każdy z nas na początku był pełen wzniosłych ideałów... Idziemy. Wypuszczę cię dwie albo trzy ulice dalej. Ukryj się na jakiś czas. Genyosha ci tego nie darują.
Kris ponownie się zatrzymał gwałtownie odwracając się w jej kierunku.
- Ty nic nadal nie rozumiesz. Chcę odnaleźć mojego zabójcę i pomścić swoją śmierć. Chcę odszukać mojego brata i przyjaciół z oddziału. Zresztą i ty kogoś szukasz. Ciągle tutaj przychodzić z tym drugim... - kiwnął głową w kierunku Shayrana.
- Aleś ty mądry. - odwróciła się do reszty. - I co o tym sądzicie?
- Skoro jest taki zdeterminowany i pewny siebie niech to samo powtórzy głównodowodzącemu.
- Dobry pomysł. Jeśli mu nie wyjdzie przyda się w oddziale technologicznym. Części zamienne są zawsze potrzebne.
- Że co??
***
TYMCZASEM, KWATERA EXO, ETHEIHAN CITY: (ShaShi)
Darren zaraz po pogrzebie brata, przystąpił do specjalnego przyśpieszonego treningu dokładnie miesiąc temu i właśnie go zakończył. Jego rodzice byli przeciw temu ale był dorosły i miał dar więc to nie leżało w ich interesie. O mało co nie poniósł nieprzyjemnych konsekwencji za nie zgłoszenie się do Instytutu Badań, ale przymknięto na to oko, ze względu na jego zmarłego brata. Treningiem Darrena zajął się D.O z E.X.O który trenował wszystkich najbardziej znanych z najsławniejszych formacji. Początki oczywiście były ciężkie, Darren dziwił się że jego brat mógł to zaakceptować. Ale przeprowadził sobie z D.O kilka rozmów od serca które zmotywowały go do dalszych ćwiczeń aż osiągnął naprawdę imponujące wyniki. Gdy minął dokładnie miesiąc D.O wezwał Darrena na jeden z placów ćwiczebnych. Był ubrany w czarny strój do ćwiczeń. Chłopak zaliczył już jedną misję z B.T.S która zakończyła się sukcesem. Teraz ubiegał się o oficjalne zakończenie treningu, ale musiał mieć coś takiego jak rekomendacje, właśnie w tej sprawie wezwał go D.O.
-Masz rekomendacje E.X.O i B.T.S ale tym z góry to za mało, musisz mieć rekomendacje jeszcze jednej grupy.-oznajmił czarnowłosy
-Jakiej ?-zapytał i zmarszczył brwi
-Jakiejkolwiek. Najlepiej gdybyś otrzymał od Infinite, ale oni uważają się za pępki świata, więc na to nie licz. Ale mam dwie zaprzyjaźnione grupy i jedna z nich na pewno da Ci rekomendacje.-zapewnił go.
-Dziekuję-chłopak ucieszył się -Ciesze się ze mogę na ciebie liczyć
-Nie ma sprawy. Twój brat byłby z Ciebie dumny-położył mu dłoń na ramieniu -Wyśle wiadomości do SilverHawks i Shatter-Shields, na pewno już o nich słyszałeś. Trenowałem obie te grupy.
-Oczywiście masz u mnie dług wdzięczności.
-Świetnie, teraz tylko czekamy na odpowiedź a żeby Ci się nie nudziło 60 kółek wokół całego kompleksu i na tor ćwiczebny!-zawołał wysyłając jednocześnie wiadomości.
-Znowu?-zaczął marudzić jak to miał w zwyczaju, ale widząc jego minę poszedł biegać. Pierwszego dnia uznał go za szaleńca, gdy kazał mu tyle biegać po 30 kółku padł jak nie żywy, a to była dopiero rozgrzewka. Bardzo szybko zrozumiał dlaczego tego sympatycznego chłopaka nazywają "Tyranem". D.O był koszmarem każdego lenia, i każdego rekruta. Zawsze mawiał że nie ma granic, których nie można przekroczyć, co wielokrotnie udowadniał, nie tylko na swoim przykładzie, ale na innych sprawiając że do wojska wstępowały świetne i utalentowane osoby.
Czekał na odpowiedź, a przez ten czas mierzył mu czas. Uśmiechnął się gdy zobaczył że jego wynik się poprawił.
Dostał pozytywna odpowiedź poszedł więc na tor ćwiczebny, gdzie Darren ćwiczył na manekinie.
-Darren przerwa!-zawołał i gestem ręki przywołał go do siebie.
-Już jest?-chłopak podbiegł do niego cały mokry i zapytał podekscytowany.
-Tak, niestety SilverHawks są na Jerrze i robią już jakąś misję. Ale Shashi się zgodziły.
-Super chętnie do nich dołączę-powiedział wiele dobrego słyszał o Shatter-Shields od Krisa, i chciał je osobiście poznać.
-To ruchy, czekają na Ciebie w bazie Asoremma w Vvarden, Kai Cie tam zabierze.
-Już już! Jeszcze raz dzięki!-krzyknął biegnąc się spakować
-Darren!-krzyknął za nim ten się zatrzymał i spojrzał na D.O który uśmiechnął się do niego pogodnie. -Uważaj na siebie, szacunek i honor!
-Szacunek i honor!-krzyknął i pobiegł do koszar. D.O westchnął ciężko.
-Nie martw się o niego, da sobie rade-powiedział Kai stojąc nagle za plecami D.O -Mówiłem Ci żebyś tego nie robił!!-wrzasnął na chłopaka.
Darren spakował sie w przeciągu 5 minut po 10 zjawił się na lądowisku gdzie Kai już na niego czekał z uśmiechem na ustach z założonymi na piersi rękoma.
-Gotów młody ?
-Zawsze i wszędzie.
-Świetnie, uważaj bo pierwszy raz teleportacyjny kończy się zwykle wymiotami ale potem już z górki...3...2...1-zaczął odliczanie a po chwili oboje zniknęli z lądowiska, D.O obserwował to oparty o ścianę, robił to bo miał u Krisa dług.
KWATERA GŁÓWNA ASOREMMA, VVARDEN: (ShaShi)
Pisał do nich D.O z prośbą o zabranie nowego rekruta na misje i o rekomendację dla niego. SilverHawks musieli odmówić bo byli już na dalekiej północy i mowy nie było by mogli teraz zawrócić. Dziewczyny spojrzały po sobie i się naradziły -To w końcu D.O dla nas też starał się o rekomendacje.
-Fakt nie możemy odmówić.
-Chce wam się niańczyć nowego? Bo mi nie-prychnęła Jeanette
-Ale mamy dług do spłacenia-stwierdziła Ivy
-Dzieki D.O jesteśmy tutaj, więc ja jestem za-powiedziała Sky -Ja też-odparła Ivy -I ja-Amane podniosła rękę tylko Jeanette była przeciw temu, Heeyun też podniosła rękę.
-No to już wiemy
-Wyślij odpowiedź-pośpieszyła ją Amane.
-No to panie szykujemy się, ja załatwiam odrzutowiec, reszta broń i amunicje zgodę na akcje na terenie Feissy i zapakujcie wszystko czekamy tylko na młodego-zarządziła Heeyun -Tak jest!-krzyknęły zgodnie dziewczyny wchodząc do środka. Jak zawsze panował tam gwar, technicy i inżynierowie kręcili się to tu to tam, robiąc przeglądy maszyn, naprawiali zepsute bronie, pojazdy bądź odrzutowce. Cechowały ich ciemnoszare stroje z czarnymi wzorami przez które przechodziły fale srebrnego przytłumionego światełka, na twarzach mieli coś w podobnie do masek gazowych.
Sky zrobiła przegląd swojego Dairedo, pogłaskała go przy tym niemal czule po działku eterowym, reszta pakowała broń do odrzutowca. -Przydałby jej się psychoterapeuta-stwierdziła Jeanette patrząc na to co wyrabia Sky, Amane zareagowała cichym chichotem.
Rzuciły się w wir przygotowań, założyły ich czarne stroje i ustawiły je na klimat tropikalny, by ich nie grzały odstraszały robactwo itp. Uwinęły się z tym dość szybko, odrzutowiec czekał już przy lądowisku a Heeyun właśnie wróciła ze zgodą. -No i gdzie ten rekrut ?-mruknęła rozdrażniona Jeanette bawiąca się małym wojskowym nożem.
W tym momencie coś buchnęło z etertecha Skyberry podczas przeglądu, najpierw usłyszały jakby coś metalowego się obsunęło potem zobaczyły czarny dym, a potem usłyszały kaszel Sky -Cholera jasna! Cholerny złom!-kopnęła Dairedo ale za chwilę tego pożałowała, pisnęła z bólu, skacząc dookoła i trzymając się za nogę.
-Uważaj...
-Coś na to poradzimy-gdy dziewczyny chciały sprawdzić co poszło nie tak, ponownie coś buchnęło i łupnęło. A to za sprawą Amane która zaczęła grzebać nie w tym co trzeba. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłaby pierwszą ofiarą Skyberry.
-Błagam tylko nie główny kondensator-miała niemal łzy w oczach i pobiegła po narzędzia, zajęła się od razu naprawą.
-Na moje oko padła elektryka... -mruknęła Ivy -No to sobie poczekamy-Jeanette ułożyła się w pozycji do drzemki.
-Inżyniera! Czy na sali jest inżynier ?!-krzyczała chcąc go jak najszybciej naprawić, na szczęście znalazło się kilku wolnych w tej chwili,którzy pomogli jej w naprawie Dairedo.
-To już 2 raz w tym tygodniu Sky, DRUGI-wypomniał jej jeden z nich.
-Nie moja wina! Dairedo ma już swoje lata-spojrzała na etertecha. Co prawda bardzo dbała o swojego Dairedo, ale i tak często się psuł. Wiele osób mówiło jej by wywaliła go na złom i poprosiła o nowego, ale miała do niego sentyment.
Narzekali przy tym ze że żadnego etertecha tak często nie naprawiają jak jej, ale po 1.5h Dairedo był sprawny.
Zapakowali go do odrzutowca, z lekkimi trudnościami, i w tym momencie zjawił się Kai z chłopakiem który po teleportacji był blady jak śmierć.
-Dam rade dam rade... -Darren cały czas powtarzał to sobie, ale po skoku i lądowaniu pobiegł w kierunku najbliższych krzaków.
Kai spojrzał tylko na niego i podrapał się z tyłu głowy -Ostrzegałem.
-Więc to jest ten rekrut ?-dziewczyny spojrzały na Darrena który uciekł w krzaki, przy okazji przywitały się z Kai'em.
-Tak to on-Kai podszedł do nich -Chyba się nie spóźniliśmy?
-No właśnie mieliśmy odlatywać...ale na wasze szczęście Skyberry popsuła swojego etertecha i trochę to zajęło-powiedziała wesoło Ivy, a Sky się nabuzowała -Wcale nie popsułam.
-Popsułaś?-zaczął się śmiać -Jak można popsuć etertecha?-miał wyjątkowo dobry humor.
-Tak jak Ty zgubiłeś pierścień-odparła z przekąsem Sky
-Ja? Nie pamiętam-odchrząknął -Młody no chodź tu!-krzyknął
Gdy wyszedł zza krzaków wyglądając jak 7 nieszczęść, wtedy rozpoznały w nim brata Krisa. Jeanette stwierdziła -Nie wygląda zbyt reprezentatywnie...-reszta cicho zachichotała ale Heeyun ich uciszyła. -Dziękuję że nam go tu dostarczyłeś, będziemy w kontakcie.
-Nie ma za co. No młody radź sobie-poklepał go po ramieniu i teleportował się z powrotem do stolicy, zostawiając go z ShaShi. Przez chwile panowała tam niezręczna cisza.
-Masz chorobę lokomocyjną ?-zapytała w końcu Amane
-Kai powiedział ze tak wygląda pierwszy raz gdy się z nim teleportujesz.
-Tak wiemy-Ivy się wzdrygnęła -Chodziło jej o to że będziemy lecieć odrzutowcem i chcemy wiedzieć czy Twój żołądek to wytrzyma-powiedziała Jeanette zakładając ręce na piersi.
-Wytrzymam dam rade-zapewnił je, uśmiechnął się -Gdzie lecimy?
-Mam nadzieje że lubisz Zachodnie Nibiru-Sky poklepała go po ramieniu i wszyscy weszli do odrzutowca który pilotować miała Ivy. -To moje rodzinne strony, gdzie konkretnie ?-zmartwił się trochę.
-Wyspa Feissa.
Darren niezauważalnie odetchnął. -Dobrze moi państwo, zapinamy pasy, nie marudzimy bo otworze wyjście awaryjne i się zrobi taki przeciąg, że wam plomby pourywa-powiedziała Ivy z kabiny pilota.
-Nie ma to jak pilot z poczuciem humoru-mruknęła pod nosem Skyberry, wszyscy zapięli pasy. Ivy uruchomiła odrzutowiec, wzniosła się odpowiednio wysoko po czym dzięki sonicznemu przyśpieszeniu bardzo szybko znaleźli się nad oceanem, zostawiając Vvarden daleko w tyle.
Mieli sporo czasu więc postanowili się zapoznać. -Nazywam się Heeyun, jestem liderką Shatter-Shields-powiedziała rudowłosa, wskazała na blondynkę która grała w jakąś grę z kulkami na przenośnym holomputerze -To Amane, Pomoc, głównie w ataku-powiedziała a dziewczyna mu pomachała z lekkim uśmiechem. Dalej wskazała na ciemnowłosą -To Jeanette, Główny Zwiadowca-dziewczyna nawet nie zareagowała -Jest dzisiaj nie w sosie-dodała i wskazała na kabinę pilota -Tam jest Ivy, Główna Obrona -Zawsze do usług.-usłyszeli w odpowiedzi i wskazała na dziewczynę siedzącą obok -I Skyberry, Główny Atak -Miło mi-uśmiechnęła się.
Darren znał ich imiona, ale wypadałoby się oficjalnie przedstawić, taka była nibiriańska etyka. Kris dobrze się o nich wypowiadał, nawet podobała mu się jedna z nich.
-No to skoro mamy jeszcze czas, powiedz Darren, kim chciałbyś być w grupie, lider, strateg, główny atak, główna obrona, pomoc, zwiad, najmłodszy, mięso armatnie ?-tą ostatnią dla żartu Amane dodała od siebie.
-Wybieram mięso armatnie-też zażartował -A tak na poważnie to główny atak albo pomoc.
-To musisz mieć jakąś super moc która pokonuje przeciwników.-powiedziała pełna uznania blondynka -No właśnie, jaką posiadasz moc ?-zapytała ciekawa Sky.
-Jestem medium-odparł chłopak
-Medium...To znaczy ?
-Rozmawiam z duchami-powiedział to beztrosko. Dziewczynom opadły szczęki, a Ivy z tego wszystkiego na chwilę straciła kontrolę nad sterami. -Uważaj co robisz!-opieprzyła ją Jeanette.
-Naprawdę ?! Ale super, tylko z nimi rozmawiasz ?-pytała dalej ciekawa najmłodsza członkini.
-Nie tylko-przyznał -Mogę zawierać z nimi kontrakty i mogą one dla mnie walczyć-Skyberry i Amane były tym najbardziej podekscytowane.
-Każdy się zgadza na taką umowę ?
-No...nie każdy-powiedział i podrapał się z tyłu głowy.
-A jak wygląda taka umowa ? Co im dajesz w zamian ?-spytała Amane -Właśnie gdzie jest haczyk ?-Darren chciał właśnie odpowiedzieć ale Heeyun przerwała.
-Dobra koniec pogaduszek jesteśmy nad celem, Ivy mamy zgodę na lądowanie ?-zapytała Heeyun, Ivy próbowała raz po raz połączyć się z ich wieżą. -Ich generator zwariował nie chce udzielić pozwolenia.-powiedziała Ivy -Nie zostawiają nam wyboru, Skyberry, do Dairedo!
-Tak jest!-powiedziała i wsiadła do swojego etertecha, nałożyła specjalne metalowe rękawice z tysiącem kabelków, bez palców i odpaliła wszystkie potrzebne w nim rzeczy, zamknęła górną pokrywę która zaraz wewnątrz wypełniła się powietrzem. Przed nimi otworzyła się podłoga -Faktycznie przeciąg-mruknął Darren
-Idź pierwsza, szacunek i honor-powiedziała Heeyun -Szacunek i honor!-usłyszeli lekko przytłumiony przez pokrywę głos dziewczyny, po czym będąc w Dairedo zeskoczyła na dół nad wyspą.
Obserwowali chwilę jak spada, po której zadziałał napęd mecha i zgrabnie zbliżyła się w kierunku wyspy.
-No młody zaraz nasza kolej, szykować plecaki rakietowe! Ivy przełączaj na auto-pilota i odeślij go do Asoremmy!-powiedziała Heeyun.
-Tak jest!-wszyscy zaczęli się przygotowywać i gdy byli gotowi skoczyli nad wyspa ostatnia była Heeyun. Uczucie spadania było dla niego ciekawym doświadczeniem, zwłaszcza że nie martwił się że rozpłaszczy się na ziemi jak naleśnik.
Włączyli niedaleko ziemi plecaki rakietowe. Udało im się wylądować mniej więcej w tym samym miejscu, wylądowali w samym środku tropikalnego lasu, z daleka echem odbijały się dźwięki wydawane przez dzikie zwierzęta, obok nich rosły dzikie kwiaty, niektóre mięsożerne ale nie na tyle duże by ich zjeść. Przez liście drzew delikatnie przebijały się promienie słońca, a z południa wiał delikatny wietrzyk. Darren był tym oczarowany. Feissa była przepiękną wyspą. Feissa, Bali i Pyandonea były najpiękniejszymi wyspami na Nibiru. Często odwiedzane przez nowożeńców w czasie miodowego miesiąca.
Darren wylądował niedaleko Heeyun, oboje wyłączyli plecaki i zebrali się razem z Amane Jeanette i Ivy po czym nastawili zegarki i uruchomili łączność.
-Dobra wszyscy zmierzamy do Afoinyth, to główne miasto Feissy gdzie nawalił główny generator...-Heeyun po krotce wyjaśniła Darren'owi na czym polega ich zadanie, ten tylko pokiwał głową.
-Uważajmy mam złe przeczucia-mruknęła Amane rozglądając się nieufnie dookoła, z wyciągniętą bronią.
-Ty zawsze masz złe przeczucia-Jeanette wywróciła oczami -Cisza rozkazała Heeyun wybrała dwójkę która szła z przodu przed główna grupą.
Miały tak iść Jeanette i Ivy a Heeyun z Darrenem za nimi. Poruszali się ostrożnie obserwowali okolice ale wszystko wyglądało normalnie. Nawet po drodze minęli kilka Guangów, czyli wielokolorowe miniaturowe małpki z wielkimi oczami.
-Jakie słodkie-Amane wyciągnęła do nich dłoń, ale powstrzymała ją Ivy. -Są nieudomowione, nie radzę.
Nagle usłyszeli jakieś trzaski w krzakach zebrali się w pozycji obronnej. Heeyun nakazała im cisze gestem nakazała również Darren'owi zachować czujność, chciała też w tym momencie przetestować jego moc.
To coś zbliżało się cała ziemia drżała. -Co to może być? -Jakie tu żyją zwierzęta? -To nie zwierze... -Rozproszmy się-pochowali się po krzakach Darren czekał celując już w stronę zbliżającego się monstrum.
Nagle zza krzaków wyszła Skyberry w Dairedo - Gdzie wy się włóczycie ?! Mam was szukać po całym lesie ?!
Heeyun odetchnęła z wyraźną ulgą -To tylko ty Sky...Ale nas nastraszyłaś... Darren o mało co nie użył na Tobie swoich duchów, które zostawiają wszędzie ektoplazmę!
-Tylko byś spróbował! Świeżo lakierowany-pogłaskała Dairedo od wewnątrz.
-Było blisko możesz mi wierzyć-powiedział Darren z uśmiechem.
-Zauważyłaś coś dziwnego?-Heeyun wróciła do tematu misji.
-Cisza i spokój. To aż dziwne zwykle Feissa huczy życiem.
-Dziwne -No cóż zobaczmy jak wygląda miasto.
-Pójdę przodem-powiedziała Jeanette i zrobiła się niewidzialna -To ja osłonie tył-stwierdziła Sky
-Ivy idź tuż za Jeanette reszta w oddaleniu potem Sky-zarządziła Heeyun i ruszyli dalej przedzierając się przez krzaki.
Wszyscy byli już blisko miasta czuli to, mimo to wszystkie znaki informujące o tym poznikały. To ich zaniepokoiło, nie było nawet strażników.
Gdy byli już niedaleko Heeyun dala znak by się zatrzymali wysłała Jeanette na szybki zwiad. A reszta czekała ukryta niedaleko murów miasta. -Już tutaj powinniśmy słyszeć ludzi z Afoinyth. -Masz racje, nienawidzę takiej ciszy.
Jeanette nie było jakiś czas w końcu wróciła -W mieście nie ma żywego ducha, cisza i spokój.
-Nikogo? Powinno być tam jeszcze całkiem sporo cywili-Heeyun chwilę milczała coraz bardziej zaniepokojona -Przecież nie mogli się rozpłynąć.
-Zwłaszcza że holomputer zamknął bramy miasta, musiałam je wysadzić by się tam dostać-powiedziała Jeanette i poczuła na sobie wzrok Ivy -I mnie nie zawołałaś ?!-wrzasnęła na nią oburzona.
-Będziesz miała kaboom, obiecuję.
-No właśnie -Czyli co ? Wkraczamy do miasta ?-spytała Skyberry
-Musimy się dowiedzieć gdzie są mieszkańcy. Wkroczymy ale po cichu.
-Ze skrzypiącym etertechem Sky, to niewykonalne.
-Spadaj...
-Rozdzielamy się zachowując łączność-Heeyun sprawdziła ich urządzenia po czym podzielili się na grupki.
Ruszyli w różnych kierunkach do miasta. Mieli na szczęście ze sobą stałą łączność. Miasto było tak nowoczesne jak stolica jednak w zgodzie z naturą. Były tam dwa budynki niemal sięgające nieba, jeden z nich miał nadajnik, który miał przez główny generator przesyłać wszystko na dalsze zakątki Feissy. Rozejrzeli się po pustych ulicach. Teraz wyglądało jak miasto duchów. panowała tam cisza która wręcz dobijała. Nawet maszyn nie było.
-Chyba wolałabym by mnie przywitali laserami, to jak jakieś miasto duchów...-mruknęła Jeanette.
Przemykali pomiędzy budynkami z odbezpieczoną bronią, zbliżali się do centrum starając się prawie nie pozostawać na otwartej przestrzeni. Z daleka słychać było jedynie szumy morza które niósł ze sobą wiatr.
Rozglądali się uważnie porozumiewając się między sobą przez małe mikrofony i słuchawki w uszach. -Gdzie wywiało wszystkich mieszkańców ? Mieli tu przecież zostać jeszcze jacyś cywile...
-Może przed czymś uciekli -Albo zostali zabici albo porwani -Nie ma ciał, krwi ani śladów walk, a ucieczka odpada bo wszystkie bramy były pozamykane.
-Już jesteśmy blisko centrum musimy znaleźć generator.
-To ten budynek-wskazała Sky. Był to wielki budynek przypominający płaską piramidę z nadajnikiem na szczycie.
-Jakby coś krzyczcie -Bardzo śmieszne.
-Żarty się skończyły, wchodzimy.
-Tak jest idziemy zgodnie z planem.
Stanęli niedaleko wejścia dali sobie znak głowami, po czym Sky wzięła oddech i wbiegła do środka wraz z Darrenem, to co tam zastali, przeraziło ich.
***
Mam nadzieje że rozdział się podoba, z lekkim opóźnieniem ale ważne że jest. Następny rozdział 17 bądź 18 listopada. :) Zapraszam również o zapoznania się z postaciami z Nibiru w sekcji postacie. Pozdrawiam :D
- Stop stop, tego zakrwawionego zabieram ja. Obraził mnie oraz głównodowodzącego Yamamoto. - nie oglądając się na nikogo pociągnęła Krisa za sobą i skuła go kajdankami. - Reszta mnie nie obchodzi.
- Tak jest pani kapitan!
- Idziemy. - warknęła popychając przed sobą Yifana. Gdy oddalili się na bezpieczną odległość zatrzymali się aby chwilę porozmawiać.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Zrób to o co cię proszę. Zabierz mnie ze sobą.
- To nie jest takie proste jak myślisz. Mieszkańcy Rukongai nie mogą sobie ot tak wejść za mur... Zastanowię się jeśli mi powiesz gdzie nauczyłeś się tak walczyć i latać.
- To? To już umiałem na Nibiru. Należałem do jednej z naszych wojskowych formacji E.X.O....
- Wojskowej tak? I co niby chcesz robić za murem?
- Chcę wstąpić w wasze szeregi. Chcę nauczyć się waszych technik walki i dodać coś od siebie. Chcę się na coś przydać. Chcę walczyć za nasze światy.
- Gadanie. - prychnęła. - Każdy z nas na początku był pełen wzniosłych ideałów... Idziemy. Wypuszczę cię dwie albo trzy ulice dalej. Ukryj się na jakiś czas. Genyosha ci tego nie darują.
Kris ponownie się zatrzymał gwałtownie odwracając się w jej kierunku.
- Ty nic nadal nie rozumiesz. Chcę odnaleźć mojego zabójcę i pomścić swoją śmierć. Chcę odszukać mojego brata i przyjaciół z oddziału. Zresztą i ty kogoś szukasz. Ciągle tutaj przychodzić z tym drugim... - kiwnął głową w kierunku Shayrana.
- Aleś ty mądry. - odwróciła się do reszty. - I co o tym sądzicie?
- Skoro jest taki zdeterminowany i pewny siebie niech to samo powtórzy głównodowodzącemu.
- Dobry pomysł. Jeśli mu nie wyjdzie przyda się w oddziale technologicznym. Części zamienne są zawsze potrzebne.
- Że co??
***
TYMCZASEM, KWATERA EXO, ETHEIHAN CITY: (ShaShi)
Darren zaraz po pogrzebie brata, przystąpił do specjalnego przyśpieszonego treningu dokładnie miesiąc temu i właśnie go zakończył. Jego rodzice byli przeciw temu ale był dorosły i miał dar więc to nie leżało w ich interesie. O mało co nie poniósł nieprzyjemnych konsekwencji za nie zgłoszenie się do Instytutu Badań, ale przymknięto na to oko, ze względu na jego zmarłego brata. Treningiem Darrena zajął się D.O z E.X.O który trenował wszystkich najbardziej znanych z najsławniejszych formacji. Początki oczywiście były ciężkie, Darren dziwił się że jego brat mógł to zaakceptować. Ale przeprowadził sobie z D.O kilka rozmów od serca które zmotywowały go do dalszych ćwiczeń aż osiągnął naprawdę imponujące wyniki. Gdy minął dokładnie miesiąc D.O wezwał Darrena na jeden z placów ćwiczebnych. Był ubrany w czarny strój do ćwiczeń. Chłopak zaliczył już jedną misję z B.T.S która zakończyła się sukcesem. Teraz ubiegał się o oficjalne zakończenie treningu, ale musiał mieć coś takiego jak rekomendacje, właśnie w tej sprawie wezwał go D.O.
-Masz rekomendacje E.X.O i B.T.S ale tym z góry to za mało, musisz mieć rekomendacje jeszcze jednej grupy.-oznajmił czarnowłosy
-Jakiej ?-zapytał i zmarszczył brwi
-Jakiejkolwiek. Najlepiej gdybyś otrzymał od Infinite, ale oni uważają się za pępki świata, więc na to nie licz. Ale mam dwie zaprzyjaźnione grupy i jedna z nich na pewno da Ci rekomendacje.-zapewnił go.
-Dziekuję-chłopak ucieszył się -Ciesze się ze mogę na ciebie liczyć
-Nie ma sprawy. Twój brat byłby z Ciebie dumny-położył mu dłoń na ramieniu -Wyśle wiadomości do SilverHawks i Shatter-Shields, na pewno już o nich słyszałeś. Trenowałem obie te grupy.
-Oczywiście masz u mnie dług wdzięczności.
-Świetnie, teraz tylko czekamy na odpowiedź a żeby Ci się nie nudziło 60 kółek wokół całego kompleksu i na tor ćwiczebny!-zawołał wysyłając jednocześnie wiadomości.
-Znowu?-zaczął marudzić jak to miał w zwyczaju, ale widząc jego minę poszedł biegać. Pierwszego dnia uznał go za szaleńca, gdy kazał mu tyle biegać po 30 kółku padł jak nie żywy, a to była dopiero rozgrzewka. Bardzo szybko zrozumiał dlaczego tego sympatycznego chłopaka nazywają "Tyranem". D.O był koszmarem każdego lenia, i każdego rekruta. Zawsze mawiał że nie ma granic, których nie można przekroczyć, co wielokrotnie udowadniał, nie tylko na swoim przykładzie, ale na innych sprawiając że do wojska wstępowały świetne i utalentowane osoby.
Czekał na odpowiedź, a przez ten czas mierzył mu czas. Uśmiechnął się gdy zobaczył że jego wynik się poprawił.
Dostał pozytywna odpowiedź poszedł więc na tor ćwiczebny, gdzie Darren ćwiczył na manekinie.
-Darren przerwa!-zawołał i gestem ręki przywołał go do siebie.
-Już jest?-chłopak podbiegł do niego cały mokry i zapytał podekscytowany.
-Tak, niestety SilverHawks są na Jerrze i robią już jakąś misję. Ale Shashi się zgodziły.
-Super chętnie do nich dołączę-powiedział wiele dobrego słyszał o Shatter-Shields od Krisa, i chciał je osobiście poznać.
-To ruchy, czekają na Ciebie w bazie Asoremma w Vvarden, Kai Cie tam zabierze.
-Już już! Jeszcze raz dzięki!-krzyknął biegnąc się spakować
-Darren!-krzyknął za nim ten się zatrzymał i spojrzał na D.O który uśmiechnął się do niego pogodnie. -Uważaj na siebie, szacunek i honor!
-Szacunek i honor!-krzyknął i pobiegł do koszar. D.O westchnął ciężko.
-Nie martw się o niego, da sobie rade-powiedział Kai stojąc nagle za plecami D.O -Mówiłem Ci żebyś tego nie robił!!-wrzasnął na chłopaka.
Darren spakował sie w przeciągu 5 minut po 10 zjawił się na lądowisku gdzie Kai już na niego czekał z uśmiechem na ustach z założonymi na piersi rękoma.
-Gotów młody ?
-Zawsze i wszędzie.
-Świetnie, uważaj bo pierwszy raz teleportacyjny kończy się zwykle wymiotami ale potem już z górki...3...2...1-zaczął odliczanie a po chwili oboje zniknęli z lądowiska, D.O obserwował to oparty o ścianę, robił to bo miał u Krisa dług.
KWATERA GŁÓWNA ASOREMMA, VVARDEN: (ShaShi)
Pisał do nich D.O z prośbą o zabranie nowego rekruta na misje i o rekomendację dla niego. SilverHawks musieli odmówić bo byli już na dalekiej północy i mowy nie było by mogli teraz zawrócić. Dziewczyny spojrzały po sobie i się naradziły -To w końcu D.O dla nas też starał się o rekomendacje.
-Fakt nie możemy odmówić.
-Chce wam się niańczyć nowego? Bo mi nie-prychnęła Jeanette
-Ale mamy dług do spłacenia-stwierdziła Ivy
-Dzieki D.O jesteśmy tutaj, więc ja jestem za-powiedziała Sky -Ja też-odparła Ivy -I ja-Amane podniosła rękę tylko Jeanette była przeciw temu, Heeyun też podniosła rękę.
-No to już wiemy
-Wyślij odpowiedź-pośpieszyła ją Amane.
-No to panie szykujemy się, ja załatwiam odrzutowiec, reszta broń i amunicje zgodę na akcje na terenie Feissy i zapakujcie wszystko czekamy tylko na młodego-zarządziła Heeyun -Tak jest!-krzyknęły zgodnie dziewczyny wchodząc do środka. Jak zawsze panował tam gwar, technicy i inżynierowie kręcili się to tu to tam, robiąc przeglądy maszyn, naprawiali zepsute bronie, pojazdy bądź odrzutowce. Cechowały ich ciemnoszare stroje z czarnymi wzorami przez które przechodziły fale srebrnego przytłumionego światełka, na twarzach mieli coś w podobnie do masek gazowych.
Sky zrobiła przegląd swojego Dairedo, pogłaskała go przy tym niemal czule po działku eterowym, reszta pakowała broń do odrzutowca. -Przydałby jej się psychoterapeuta-stwierdziła Jeanette patrząc na to co wyrabia Sky, Amane zareagowała cichym chichotem.
Rzuciły się w wir przygotowań, założyły ich czarne stroje i ustawiły je na klimat tropikalny, by ich nie grzały odstraszały robactwo itp. Uwinęły się z tym dość szybko, odrzutowiec czekał już przy lądowisku a Heeyun właśnie wróciła ze zgodą. -No i gdzie ten rekrut ?-mruknęła rozdrażniona Jeanette bawiąca się małym wojskowym nożem.
W tym momencie coś buchnęło z etertecha Skyberry podczas przeglądu, najpierw usłyszały jakby coś metalowego się obsunęło potem zobaczyły czarny dym, a potem usłyszały kaszel Sky -Cholera jasna! Cholerny złom!-kopnęła Dairedo ale za chwilę tego pożałowała, pisnęła z bólu, skacząc dookoła i trzymając się za nogę.
-Uważaj...
-Coś na to poradzimy-gdy dziewczyny chciały sprawdzić co poszło nie tak, ponownie coś buchnęło i łupnęło. A to za sprawą Amane która zaczęła grzebać nie w tym co trzeba. Gdyby wzrok mógł zabijać, byłaby pierwszą ofiarą Skyberry.
-Błagam tylko nie główny kondensator-miała niemal łzy w oczach i pobiegła po narzędzia, zajęła się od razu naprawą.
-Na moje oko padła elektryka... -mruknęła Ivy -No to sobie poczekamy-Jeanette ułożyła się w pozycji do drzemki.
-Inżyniera! Czy na sali jest inżynier ?!-krzyczała chcąc go jak najszybciej naprawić, na szczęście znalazło się kilku wolnych w tej chwili,którzy pomogli jej w naprawie Dairedo.
-To już 2 raz w tym tygodniu Sky, DRUGI-wypomniał jej jeden z nich.
-Nie moja wina! Dairedo ma już swoje lata-spojrzała na etertecha. Co prawda bardzo dbała o swojego Dairedo, ale i tak często się psuł. Wiele osób mówiło jej by wywaliła go na złom i poprosiła o nowego, ale miała do niego sentyment.
Narzekali przy tym ze że żadnego etertecha tak często nie naprawiają jak jej, ale po 1.5h Dairedo był sprawny.
Zapakowali go do odrzutowca, z lekkimi trudnościami, i w tym momencie zjawił się Kai z chłopakiem który po teleportacji był blady jak śmierć.
-Dam rade dam rade... -Darren cały czas powtarzał to sobie, ale po skoku i lądowaniu pobiegł w kierunku najbliższych krzaków.
Kai spojrzał tylko na niego i podrapał się z tyłu głowy -Ostrzegałem.
-Więc to jest ten rekrut ?-dziewczyny spojrzały na Darrena który uciekł w krzaki, przy okazji przywitały się z Kai'em.
-Tak to on-Kai podszedł do nich -Chyba się nie spóźniliśmy?
-No właśnie mieliśmy odlatywać...ale na wasze szczęście Skyberry popsuła swojego etertecha i trochę to zajęło-powiedziała wesoło Ivy, a Sky się nabuzowała -Wcale nie popsułam.
-Popsułaś?-zaczął się śmiać -Jak można popsuć etertecha?-miał wyjątkowo dobry humor.
-Tak jak Ty zgubiłeś pierścień-odparła z przekąsem Sky
-Ja? Nie pamiętam-odchrząknął -Młody no chodź tu!-krzyknął
Gdy wyszedł zza krzaków wyglądając jak 7 nieszczęść, wtedy rozpoznały w nim brata Krisa. Jeanette stwierdziła -Nie wygląda zbyt reprezentatywnie...-reszta cicho zachichotała ale Heeyun ich uciszyła. -Dziękuję że nam go tu dostarczyłeś, będziemy w kontakcie.
-Nie ma za co. No młody radź sobie-poklepał go po ramieniu i teleportował się z powrotem do stolicy, zostawiając go z ShaShi. Przez chwile panowała tam niezręczna cisza.
-Masz chorobę lokomocyjną ?-zapytała w końcu Amane
-Kai powiedział ze tak wygląda pierwszy raz gdy się z nim teleportujesz.
-Tak wiemy-Ivy się wzdrygnęła -Chodziło jej o to że będziemy lecieć odrzutowcem i chcemy wiedzieć czy Twój żołądek to wytrzyma-powiedziała Jeanette zakładając ręce na piersi.
-Wytrzymam dam rade-zapewnił je, uśmiechnął się -Gdzie lecimy?
-Mam nadzieje że lubisz Zachodnie Nibiru-Sky poklepała go po ramieniu i wszyscy weszli do odrzutowca który pilotować miała Ivy. -To moje rodzinne strony, gdzie konkretnie ?-zmartwił się trochę.
-Wyspa Feissa.
Darren niezauważalnie odetchnął. -Dobrze moi państwo, zapinamy pasy, nie marudzimy bo otworze wyjście awaryjne i się zrobi taki przeciąg, że wam plomby pourywa-powiedziała Ivy z kabiny pilota.
-Nie ma to jak pilot z poczuciem humoru-mruknęła pod nosem Skyberry, wszyscy zapięli pasy. Ivy uruchomiła odrzutowiec, wzniosła się odpowiednio wysoko po czym dzięki sonicznemu przyśpieszeniu bardzo szybko znaleźli się nad oceanem, zostawiając Vvarden daleko w tyle.
Mieli sporo czasu więc postanowili się zapoznać. -Nazywam się Heeyun, jestem liderką Shatter-Shields-powiedziała rudowłosa, wskazała na blondynkę która grała w jakąś grę z kulkami na przenośnym holomputerze -To Amane, Pomoc, głównie w ataku-powiedziała a dziewczyna mu pomachała z lekkim uśmiechem. Dalej wskazała na ciemnowłosą -To Jeanette, Główny Zwiadowca-dziewczyna nawet nie zareagowała -Jest dzisiaj nie w sosie-dodała i wskazała na kabinę pilota -Tam jest Ivy, Główna Obrona -Zawsze do usług.-usłyszeli w odpowiedzi i wskazała na dziewczynę siedzącą obok -I Skyberry, Główny Atak -Miło mi-uśmiechnęła się.
Darren znał ich imiona, ale wypadałoby się oficjalnie przedstawić, taka była nibiriańska etyka. Kris dobrze się o nich wypowiadał, nawet podobała mu się jedna z nich.
-No to skoro mamy jeszcze czas, powiedz Darren, kim chciałbyś być w grupie, lider, strateg, główny atak, główna obrona, pomoc, zwiad, najmłodszy, mięso armatnie ?-tą ostatnią dla żartu Amane dodała od siebie.
-Wybieram mięso armatnie-też zażartował -A tak na poważnie to główny atak albo pomoc.
-To musisz mieć jakąś super moc która pokonuje przeciwników.-powiedziała pełna uznania blondynka -No właśnie, jaką posiadasz moc ?-zapytała ciekawa Sky.
-Jestem medium-odparł chłopak
-Medium...To znaczy ?
-Rozmawiam z duchami-powiedział to beztrosko. Dziewczynom opadły szczęki, a Ivy z tego wszystkiego na chwilę straciła kontrolę nad sterami. -Uważaj co robisz!-opieprzyła ją Jeanette.
-Naprawdę ?! Ale super, tylko z nimi rozmawiasz ?-pytała dalej ciekawa najmłodsza członkini.
-Nie tylko-przyznał -Mogę zawierać z nimi kontrakty i mogą one dla mnie walczyć-Skyberry i Amane były tym najbardziej podekscytowane.
-Każdy się zgadza na taką umowę ?
-No...nie każdy-powiedział i podrapał się z tyłu głowy.
-A jak wygląda taka umowa ? Co im dajesz w zamian ?-spytała Amane -Właśnie gdzie jest haczyk ?-Darren chciał właśnie odpowiedzieć ale Heeyun przerwała.
-Dobra koniec pogaduszek jesteśmy nad celem, Ivy mamy zgodę na lądowanie ?-zapytała Heeyun, Ivy próbowała raz po raz połączyć się z ich wieżą. -Ich generator zwariował nie chce udzielić pozwolenia.-powiedziała Ivy -Nie zostawiają nam wyboru, Skyberry, do Dairedo!
-Tak jest!-powiedziała i wsiadła do swojego etertecha, nałożyła specjalne metalowe rękawice z tysiącem kabelków, bez palców i odpaliła wszystkie potrzebne w nim rzeczy, zamknęła górną pokrywę która zaraz wewnątrz wypełniła się powietrzem. Przed nimi otworzyła się podłoga -Faktycznie przeciąg-mruknął Darren
-Idź pierwsza, szacunek i honor-powiedziała Heeyun -Szacunek i honor!-usłyszeli lekko przytłumiony przez pokrywę głos dziewczyny, po czym będąc w Dairedo zeskoczyła na dół nad wyspą.
Obserwowali chwilę jak spada, po której zadziałał napęd mecha i zgrabnie zbliżyła się w kierunku wyspy.
-No młody zaraz nasza kolej, szykować plecaki rakietowe! Ivy przełączaj na auto-pilota i odeślij go do Asoremmy!-powiedziała Heeyun.
-Tak jest!-wszyscy zaczęli się przygotowywać i gdy byli gotowi skoczyli nad wyspa ostatnia była Heeyun. Uczucie spadania było dla niego ciekawym doświadczeniem, zwłaszcza że nie martwił się że rozpłaszczy się na ziemi jak naleśnik.
Włączyli niedaleko ziemi plecaki rakietowe. Udało im się wylądować mniej więcej w tym samym miejscu, wylądowali w samym środku tropikalnego lasu, z daleka echem odbijały się dźwięki wydawane przez dzikie zwierzęta, obok nich rosły dzikie kwiaty, niektóre mięsożerne ale nie na tyle duże by ich zjeść. Przez liście drzew delikatnie przebijały się promienie słońca, a z południa wiał delikatny wietrzyk. Darren był tym oczarowany. Feissa była przepiękną wyspą. Feissa, Bali i Pyandonea były najpiękniejszymi wyspami na Nibiru. Często odwiedzane przez nowożeńców w czasie miodowego miesiąca.
Darren wylądował niedaleko Heeyun, oboje wyłączyli plecaki i zebrali się razem z Amane Jeanette i Ivy po czym nastawili zegarki i uruchomili łączność.
-Dobra wszyscy zmierzamy do Afoinyth, to główne miasto Feissy gdzie nawalił główny generator...-Heeyun po krotce wyjaśniła Darren'owi na czym polega ich zadanie, ten tylko pokiwał głową.
-Uważajmy mam złe przeczucia-mruknęła Amane rozglądając się nieufnie dookoła, z wyciągniętą bronią.
-Ty zawsze masz złe przeczucia-Jeanette wywróciła oczami -Cisza rozkazała Heeyun wybrała dwójkę która szła z przodu przed główna grupą.
Miały tak iść Jeanette i Ivy a Heeyun z Darrenem za nimi. Poruszali się ostrożnie obserwowali okolice ale wszystko wyglądało normalnie. Nawet po drodze minęli kilka Guangów, czyli wielokolorowe miniaturowe małpki z wielkimi oczami.
-Jakie słodkie-Amane wyciągnęła do nich dłoń, ale powstrzymała ją Ivy. -Są nieudomowione, nie radzę.
Nagle usłyszeli jakieś trzaski w krzakach zebrali się w pozycji obronnej. Heeyun nakazała im cisze gestem nakazała również Darren'owi zachować czujność, chciała też w tym momencie przetestować jego moc.
To coś zbliżało się cała ziemia drżała. -Co to może być? -Jakie tu żyją zwierzęta? -To nie zwierze... -Rozproszmy się-pochowali się po krzakach Darren czekał celując już w stronę zbliżającego się monstrum.
Nagle zza krzaków wyszła Skyberry w Dairedo - Gdzie wy się włóczycie ?! Mam was szukać po całym lesie ?!
Heeyun odetchnęła z wyraźną ulgą -To tylko ty Sky...Ale nas nastraszyłaś... Darren o mało co nie użył na Tobie swoich duchów, które zostawiają wszędzie ektoplazmę!
-Tylko byś spróbował! Świeżo lakierowany-pogłaskała Dairedo od wewnątrz.
-Było blisko możesz mi wierzyć-powiedział Darren z uśmiechem.
-Zauważyłaś coś dziwnego?-Heeyun wróciła do tematu misji.
-Cisza i spokój. To aż dziwne zwykle Feissa huczy życiem.
-Dziwne -No cóż zobaczmy jak wygląda miasto.
-Pójdę przodem-powiedziała Jeanette i zrobiła się niewidzialna -To ja osłonie tył-stwierdziła Sky
-Ivy idź tuż za Jeanette reszta w oddaleniu potem Sky-zarządziła Heeyun i ruszyli dalej przedzierając się przez krzaki.
Wszyscy byli już blisko miasta czuli to, mimo to wszystkie znaki informujące o tym poznikały. To ich zaniepokoiło, nie było nawet strażników.
Gdy byli już niedaleko Heeyun dala znak by się zatrzymali wysłała Jeanette na szybki zwiad. A reszta czekała ukryta niedaleko murów miasta. -Już tutaj powinniśmy słyszeć ludzi z Afoinyth. -Masz racje, nienawidzę takiej ciszy.
Jeanette nie było jakiś czas w końcu wróciła -W mieście nie ma żywego ducha, cisza i spokój.
-Nikogo? Powinno być tam jeszcze całkiem sporo cywili-Heeyun chwilę milczała coraz bardziej zaniepokojona -Przecież nie mogli się rozpłynąć.
-Zwłaszcza że holomputer zamknął bramy miasta, musiałam je wysadzić by się tam dostać-powiedziała Jeanette i poczuła na sobie wzrok Ivy -I mnie nie zawołałaś ?!-wrzasnęła na nią oburzona.
-Będziesz miała kaboom, obiecuję.
-No właśnie -Czyli co ? Wkraczamy do miasta ?-spytała Skyberry
-Musimy się dowiedzieć gdzie są mieszkańcy. Wkroczymy ale po cichu.
-Ze skrzypiącym etertechem Sky, to niewykonalne.
-Spadaj...
-Rozdzielamy się zachowując łączność-Heeyun sprawdziła ich urządzenia po czym podzielili się na grupki.
Ruszyli w różnych kierunkach do miasta. Mieli na szczęście ze sobą stałą łączność. Miasto było tak nowoczesne jak stolica jednak w zgodzie z naturą. Były tam dwa budynki niemal sięgające nieba, jeden z nich miał nadajnik, który miał przez główny generator przesyłać wszystko na dalsze zakątki Feissy. Rozejrzeli się po pustych ulicach. Teraz wyglądało jak miasto duchów. panowała tam cisza która wręcz dobijała. Nawet maszyn nie było.
-Chyba wolałabym by mnie przywitali laserami, to jak jakieś miasto duchów...-mruknęła Jeanette.
Przemykali pomiędzy budynkami z odbezpieczoną bronią, zbliżali się do centrum starając się prawie nie pozostawać na otwartej przestrzeni. Z daleka słychać było jedynie szumy morza które niósł ze sobą wiatr.
Rozglądali się uważnie porozumiewając się między sobą przez małe mikrofony i słuchawki w uszach. -Gdzie wywiało wszystkich mieszkańców ? Mieli tu przecież zostać jeszcze jacyś cywile...
-Może przed czymś uciekli -Albo zostali zabici albo porwani -Nie ma ciał, krwi ani śladów walk, a ucieczka odpada bo wszystkie bramy były pozamykane.
-Już jesteśmy blisko centrum musimy znaleźć generator.
-To ten budynek-wskazała Sky. Był to wielki budynek przypominający płaską piramidę z nadajnikiem na szczycie.
-Jakby coś krzyczcie -Bardzo śmieszne.
-Żarty się skończyły, wchodzimy.
-Tak jest idziemy zgodnie z planem.
Stanęli niedaleko wejścia dali sobie znak głowami, po czym Sky wzięła oddech i wbiegła do środka wraz z Darrenem, to co tam zastali, przeraziło ich.
***
Mam nadzieje że rozdział się podoba, z lekkim opóźnieniem ale ważne że jest. Następny rozdział 17 bądź 18 listopada. :) Zapraszam również o zapoznania się z postaciami z Nibiru w sekcji postacie. Pozdrawiam :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz