Początek
Przerażona zerwała się z łóżka w środku nocy. Minęło kilka minut zanim zdołała się jakoś uspokoić i dojść do siebie. Podeszła do okna wyglądając na ulicę. Westchnęła ciężko spoglądając na zegar zawieszony na ścianie, który wskazywał 5 minut po 3 w nocy. O tej porze w całym domu jak i na zewnątrz panowała idealna cisza. Nalała sobie wodę mineralną do szklanki i upiła mały łyk. Już od dawna miała koszmary ale od czasu powrotu na ziemię przeszłość dręczyła ją co noc. Z szuflady biurka wyciągnęła opakowanie tabletek nasennych. Przez chwilę czytała informacje nadrukowane na pudełku i przygotowała sobie potrójną porcję. Zwykła dawka ludzkich lekarstw nie podziałałaby na jej organizm. Położyła się spowrotem mając nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Wkrótce poczuła się senna a w swoim umyśle usłyszała zirytowany głos swojego przyjaciela, który był integralną częścią jej podświadomości. Zignorowała go, chcąc tylko normalnie przespać drugą część nocy. Zasnęła tak jak chciała ale wkrótce wbrew swojej woli ponownie przeniosła się do czasów swojego dzieciństwa. Ponownie była małym, obdartym, przestraszonym, 6-letnim dzieckiem, uczepionym maminej spódnicy. Razem ze swoją rodziną: ojcem, matką i dwoma siostrami znajdowała się na sali rozpraw, w miejscu przeznaczonym dla oskarżonych. W milczeniu słuchali końcowej mowy oskarżyciela. Jej matka nie miała już siły płakać za to ojciec stał dumnie nie okazując emocji. Po raz ostatni dano im wybór: skrucha i przyznanie się do winy albo śmierć. Gdy po raz kolejny odmówili wyprowadzono ich na wewnętrzny więzienny plac, w którego centrum znajdował się drewniany podest z przygotowanymi narzędziami kata. Publiczność obecna podczas procesu zaczęła niezadowolona buczeć i się awanturować. Zazwyczaj heretycy ku uciesze gawiedzi byli publicznie paleni na stosie ale tym razem miało być inaczej. Po zaprowadzeniu porządku i rozpędzeniu tłumu, dowódca strażników ustawił ich w rzędzie. Wkrótce zjawił się sędzia wraz z dostojnikami i duchownym, którzy mieli być świadkami egzekucji. Odczytano wyrok wraz z uzasadnieniem. Oficjalnie jej matka i siostry zostały oskarżone o zabójstwo dwójki dzieci, używanie czarów i obcowanie z diabłem. Nieoficjalnie aresztowano ich z innego powodu. Straż kościelna w całym kraju za zgodą władz świeckich prowadziła kampanię przeciwko nieludziom. Kilka lat wcześniej jej ojciec popełnił błąd wpisując całą rodzinę do tajnego rejestru obywateli nie będących ludźmi. W ten sposób ich namierzono, podstawiono fałszywych świadków i aresztowano. Przez ponad miesiąc całą rodzinę trzymano w londyńskim więzieniu i próbowano zmusić do wyjawienia kryjówki gdzie trzymali zgromadzone skarby. Matka kiedyś wytłumaczyła jej, że niektórzy członkowie ich rasy wprost uwielbiają gromadzić majątek izolując się od reszty świata ale oni postępowali inaczej, starali się integrować ze społeczeństwem nie wyróżniać się. Przerażona patrzyła jak kat czystym cięciem ciężkiego, dwuręcznego toporu zabija jej ojca. Zamknęła oczy trzęsąc się. Nie chciała na to patrzeć. Następne były jej siostry a potem nadeszła jej kolej. Wyrwano ją z ramion krzyczącej matki. Kat był litościwy i załatwił sprawę szybkim cięciem miecza.
- Arin! Arin! - ktoś potrząsnął ją za ramię skutecznie ją budząc. Zerwała się cała roztrzęsiona odpychając od siebie młodego mężczyznę. Zamknęła oczy oddychając głęboko.
- No wkońcu... Już myślałem, że cię nie obudzę. - powiedział podnosząc się z podłogi.
- Renji c-co się stało? Zaspałam?
- No a niby co tutaj robię? Czekamy na ciebie już od ponad półgodziny.
- Daj mi chwilę. Zaraz do was dołączę.
- Pośpiesz się Kurosaki się niecierpliwi. - stwierdził wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Gdy zostawił ją samą zmaterializowała się cząstka jej umysłu w postaci wysokiego niebieskowłosego mężczyzny o złotych oczach.
- No już to był tylko sen. - mruknął siadając przy jej łóżku i obejmując ją. - Musisz o tym zapomnieć.
- Ale nie mogę. Staram się jak mogę i nic mi nie wychodzi. Odkąd znowu jestem na Ziemi to wraca co noc. - ledwo powstrzymywała się od wybuchu. Szukając pocieszenia mocno się do niego przytuliła.
- Ysero tylko nie płacz, nienawidzę kiedy płaczesz. Przypomnij sobie dlaczego tutaj jesteś.
- Proszę pomóż mi. Nie mogę przebywać wśród żywych ludzi. W Seiretei jest inaczej.... Tutaj czuję, że zaraz oszaleję. - szepnęła błagalnie prawie niedosłyszalnie.
- Spokojnie, pomogę ci. Przejdziemy przez to razem. - pogłaskał ją uspokajająco po włosach. - Musisz bardziej nad sobą panować. Jeszcze tylko ten dzień. Jutro zjawi się komisja i wrócimy do domu. Przypomnij sobie kim teraz jesteś, po co tutaj jesteś. Pomyśl jak ojciec będzie z ciebie dumny gdy przejdziesz tą próbę.
- Ojciec... tak masz rację. Nie mogę teraz się załamać. Dziękuję Shayranie. - odsunęła się od mężczyzny lekko się uśmiechając.
- Nie ma za co. Od tego przecież jestem. A teraz ubierz się i zejdź na dół za nim Kurosaki tu wtargnie.
Pokiwała głową wstając. Postać mężczyzny zniknęła a ona otworzyła na oścież okno. Do jej pokoju wtargnął chłód poranka i uliczny hałas. Przez chwilę stała rozmyślając nad tym jak ziemski świat zmienił się od chwili kiedy umarła. Nadal nie mogła się do tego wszystkiego przyzwyczaić. O wiele bardziej podobało jej się w Soul Society.
- Arin! Do cholery schodzisz czy nie??!!
Drgnęła wzdychając. Przebrała się szybko w szary dres i zeszła na dół. To miał być ostatni dzień treningu kandydatów na stanowisko kapitana w podziemiach domu Urahary Kisuke.
*******
5 dzień Wschodzącego Słońca, 4E 021, Popielne Ziemie, Wyspa Vvarden.
Jałowe pustkowie. Popielne Ziemie na Wyspie Vvarden nie należały do najlepszego terenu na osiedlenie się. Po tym jak wiele lat temu miał tu miejsce wybuch w laboratorium, miejsce to stało się nie do życia. Powietrze w wielu miejscach było przesiąknięte radioaktywnym pyłem, wszystko było zakażone prawie nic nie można było stąd eksportować, ponadto niektóre zwierzęta przeszły mutacje i zmieniły się w dzikie bestie.
Jednak nie zniechęciło to ludzi do osiedlenia się tutaj, nawet jeśli przez całe dnie musieli nosić specjalne maski filtrujące powietrze. Dlatego też z Vvarden zrobiono częściowo wojskową wyspę. Rada 27 uznała że to świetne miejsce na trening dla przyszłych wojskowych, by mogli się przystosować do trudnych klimatów.
Akurat rozpoczęła się popielna burza, była znacznie gorsza niż ta na normalnych pustyniach, ale temperatura tam była znośna dla nich, Pięcioosobowa grupa brnęła do przodu ubrana w czarne stroje, z bronią eterową w pełnej gotowości. Cztery osoby miały na sobie specjalne gogle chroniące przed pyłem i piachem, oraz maski filtrujące powietrze. Jedna osoba siedziała wewnątrz maszyny zwanej etertechem potocznie zwanej kiedyś mechem. Maszyna miała specjalną osłonę więc nie musiała nosić maski ani gogli, jej maszyna również była wyposażona w broń, która przypominała mini działko które było przedłużeniem jednej ręki, podtrzymywanej przez drugą.
-Żadnego ruchu-głos Ivy zabrzmiał w uszach całego zespołu gdy porozumiała się z nimi przez komunikator. -Nie oddalać się od siebie. On gdzieś tu jest-liderka zespołu - Heeyun wydała rozkaz do którego wszystkie się zastosowały.
Przeszły zaledwie kilka metrów -Stać!-powiedziała Skyberry -Mam coś na radarze, czuje drgnięcia pod ziemią-wtedy obraz jej radaru zaczął drgać tak że nie mogła z niego nic odczytać -Niech to szlag, moje przyrządy wariują w tej burzy-cała grupa się zatrzymała. Dziewczyny przeładowały broń i stanęły plecami do siebie. Czekały. Po około minucie, ziemia pod nimi zaczęła delikatnie drżeć, jednak nie mogły namierzyć centrum mimo iż drżenia się nasilały. Przed nimi z ziemi wyskoczył wężo podobny stwór. Wyglądał on jak ogromny kamienny wąż, tylko że miał przednie łapy ze szponami oraz szczękę z ostrymi kłami i dzikie świecące się niebieskie oczy.
-To ten Wężownik!-nie czekając na rozkaz Skyberry uruchomiła działko, jednak potwór skulił się i pociski eterowe się od niego odbiły -Sky, to na nic, ma za gruby pancerz...musisz wziąć go taranem!-powiedziała Amane gdy reszta dziewczyn również wzięła go pod ostrzał, żeby go zdezorientować.
-Dlaczego zawsze ja...?-brązowowłosa dziewczyna jęknęła, wbiegła rozpędzona w Wężownika swoim etertechem, udało jej się go powalić. Cofnęła się parę kroków, wyraźnie zdenerwowała tym bestie która również się podniosła i ryknęła w jej stronę. Heeyun w tym czasie chciała wejść na grzbiet bestii gdy tamta była skupiona na Skyberry jednak została zepchnięta i boleśnie odtrącona wylądowała obok Ivy która pomogła jej wstać.
-Skubaniec łatwo się nie poddaje...trzeba się przebić przez jego pancerz...-powiedziała rudowłosa. Wtedy Ivy wyciągnęła zza pasa dwie zielone bomby soniczne -Kaboom ? -Nie Ivy, jeszcze nie teraz.
-Amane! Zrób nam przysługę i zostań przynętą-poprosiła Jeanette -Mam plan-dodała po czym zrobiła się niewidzialna. -Za mało mi płacą...-westchnęła blondynka po czym użyła swojej mocy Fizjologii Kitsune by zmienić się w liso podobne stworzenie, zaczęła biegać wokół Wężownika który za wszelką cenę chciał ją złapać. W tym samym czasie Jeanette wdrapała się na grzbiet potwora i przyczepiła do niego bomby samozapalające. -Skyberry szykuj działa eterowe do strzału, Heeyun szykuj Deadly Reflex-powiedziała brązowowłosa. Sky ustawiła działa w kierunku stwora zaczęła go namierzać i szykować broń do strzału -Musicie mi zejść z drogi!-powiedziała, Heeyun się cofnęła czekając na odpowiedni moment.
-Teraz!-Jeanette zeskoczyła z Wężownika chwile przed tym jak wybuchły bomby. Wielki Wąż zaryczał z bólu, chwile potem dosięgnął go strzał z armat Skyberry, które sprawiły że większa część jego pancerza pękła. W tym momencie bez problemu wbiegła po nim Heeyun. Czas wokół niej się spowolnił, jednak ona sama poruszała się w normalnym tempie. Chwyciła krótką katanę po czym jednym ruchem ścięła ogromny łeb potwora który opadł na ziemie, podobnie jak jego cała reszta. Heeyun schowała katanę do pochwy na plecach, w tym samym czasie, popielna burza ustąpiła.
-Dobra robota dziewczyny-pochwaliła je Heeyun -Stawiam dziś pierwszą kolejkę.
-Nie zapomniałyśmy o czymś ?-spytała Amane, spojrzały na Wężownika. Musiały roztrzaskać go w pył by się ponownie nie odrodził -Tak masz racje. Ivy!-zawołała dziewczynę która podbiegła uśmiechnięta, tym razem z czterema bombami sonicznymi.
-Kabooom ?-spytała ze świecącymi oczami
-Tak Ivy, kaboom-powiedziała uśmiechnięta liderka.
Kilka chwil potem rozległ się głośny wybuch po którym z Wężownika nie został nawet pył. Dziewczyny zawróciły do bazy złożyć raport.
Baza Operacyjna Asoremma, była jedną z dwóch głównym baz w Vvarden, reszta była ośrodkami treningowymi. W Vvarden były już ponad miesiąc oswoiły się z klimatem i rutyną zabijania Wężowników. Heeyun poszła złożyć raport, z kolei reszta dziewczyn udała się ze Skyberry do hangaru gdzie miała odstawić etertecha, a one miały złożyć tam broń.
-No nie! Przedwczoraj był lakierowany!-powiedziała załamana Sky, gdy zobaczyła kilka rys na swoim ukochanym "Dairedo". -Daj spokój, inżynierowie i technicy sie tym zajmą, chodź się napić-powiedziała Ivy i poklepała Sky po ramieniu. Opuściły one hangar i od razu wyszły na plac ćwiczebny gdzie jednostki wojskowe ćwiczyły szyki bojowe. Tutaj pogoda była znacznie ładniejsza, oba słońca miło przyświecały, niebo było lazurowe, bezchmurne wiał delikatny wiatr z północy. Rozmawiając minęły grupkę żołnierzy którzy zasalutowali im w sposób ludzi ze stolicy. Dziewczyny też im zasalutowały i uśmiechnęły się szeroko do nich. Śmiały się gdy Amane je zatrzymała, zauważyły że na lądowisku wybuchło jakieś zamieszanie. Poszły w tamtą stronę. Uśmiechnęły się na widok znajomym im twarzy.
Trudno cokolwiek napisać na sam początek. Ciekawe, kogo takiego spotkały dziewczyny. No nic, czekam na kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała zacząć zapisywać nazwy planet, imiona i całą resztę, bo się pogubię XD Tyle tego wszystkiego nazbierało się już na samym początku, ale to chyba dobrze. Generalnie rozdział był ciekawy i czekam na następny. Powodzenia i oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńTak na marginesie to mogłybyście/mogłabyś (nie wiem jak powinnam się zwracać, bo widzę, że jesteście tu we dwie) wyłączyć weryfikację obrazkową?
Oj musisz musisz, bo tego jest sporo. Co do weryfikacji obrazkowej przekażę. Niestety nie mam tutaj dostępu do takich opcji.
UsuńPozdrawiam Ayako