Rekomendacja
(ShaShi)
-Macie pozwolenie na lądowanie-usłyszeli kilka chwil po tym jak na dolecieli na teren wyspy. Odrzutowiec wylądował na lądowisku w Asoremmie, zdążyli akurat przed popielną burzą. Odpięli wszystkie pasy i założyli maski i gogle na oczy, zdali inżynierom broń. -Generał Cho wzywa was do siebie-powiedziała jedna z inżynierek z wielkimi okularami której wszystko dosłownie leciało z rąk.
-No, czas na raport-powiedziała Amane zacierając łapki.
-Pół godziny stania i pieprzenia o tym co stało się zaledwie godzinę temu, super...-mruknęła Jeanette.
SALA NARAD, ASOREMMA.
-Jak zawsze dobrze przeprowadzona akcja-powiedział Generał Cho z uznaniem, stali pośrodku sali narad, na baczność w równym rządku. -Uratowaliście tysiące ludzi i zapobiegliście katastrofie Feissy. Jestem z was dumny.
-Dziękuje panie generale-Heeyun się ukłoniła -Zrobiliśmy co do nas należało.
-Aczkolwiek w tym czasie SilverHawks zdążyli wziąć się za kolejne zadanie w Arari i wrócić...-powiedział przez co dziewczyny spochmurniały -Tak tylko mówię-powiedział i zaraz odchrząknął.
-Jednak jest co o czym Generał powinien wiedzieć-powiedziała Sky -W czasie misji natknęliśmy się na dwoje dziwnych ludzi, mieli maski na twarzach i bardzo dziwny symbol na ubraniach, reszta im towarzysząca to cyborgi, wszystkie po ich złapaniu włączyły tryb autodestrukcji-Generał słysząc to poprosił o dokładny raport z misji, który Heeyun mu złożyła.
-Czy to mogła być sprawka Aresa ?-zapytała Heeyun i zapadła chwila ciszy. Generał westchnął zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią i pokiwał głową -Gdy Ares 12 lat temu uciekł z więzienia, zabrał ze sobą grupy sojuszników a także podejrzane stworzenia, niewykluczone że to od niego. Będę musiał powiadomić o tym Radę. Dziękuję że mi o tym powiedziałyście.
Dziewczyny od razu popatrzyły po sobie, powiadomienie Rady to bardzo poważna rzecz. Musiały iść do nich tylko potwierdzone sprawy, inaczej mogły by wynieść z tego nieprzyjemne konsekwencje, jednak musieli coś z tym zrobić. Dziewczyny teraz nie mogły sobie pozwolić na odpoczynek.
-Tego się obawialiśmy. Nie możemy sobie pozwolić, aby krzywdził cywili -Generale jesteśmy do twojej dyspozycji-powiedziała pewnie Jeanette.
-Dobrze właśnie to chciałem usłyszeć-powiedział zadowolony -Ale zanim przejdę do szczegółów, jak oceniacie pracę z tym o to rekrutem ?-wskazał na Darrena. Dziewczyny popatrzyły po sobie a potem na liderkę, zwykle to ona przemawiała.
Heeyun wystąpiła z szeregu i przemówiła w imieniu dziewczyn -Chłopak niejednokrotnie ratował nas podczas tej misji, nie tracił zimnej krwi i nie uciekał zostawiając towarzyszy, dlatego jestem za jego rekomendacją-powiedziała i cofnęła się wtedy do przodu. Reszta popatrzyła na siebie i zaczęły się kłócić "wzorkami" by też coś powiedzieć, w końcu z szeregu wyszła blondynka Amane.
-Potrafi korzystać ze swojej mocy, liczy się z jej konsekwencjami i nie używa jej gdy wie że może kogoś skrzywdzić, jestem za jego rekomendacją-następna wyszła, choć niechętnie Jeanette.
-Szczeniak jest mądry, znajduje wyjścia ze sytuacji i nie waha się, jestem za jego rekomendacją-powiedziała krótko, po czym do przodu wyszła Ivy -Jest sprawny, nie jest kulą u nogi i stara się zawsze być o krok przed przeciwnikiem. Jestem za jego rekomendacją-odpowiedziała i wróciła do szeregu.
Ostatnia do przodu wyszła Skyberry -Jest jak jego brat, odważny, lojalny, ciężko pracuje i nie zostawi nikogo w tyle, uważam że jego trening powinien już dobiec końca i powinien znaleźć się we formacji wojskowej, jestem za jego rekomendacją-powiedziała po czym wróciła do szeregu. Generał popatrzył po nich a potem po Darrenie i się uśmiechnął widząc że dziewczyny mówią szczerze, a Darren się denerwuje -No cóż mamy 5 razy tak...a z tego co widzę otrzymałeś już rekomendacje od E.X.O i BTS. To nie byle jakie rekomendacje. Masz 3 rekomendacje od 3 z 10 najlepszych zespołów Nibiru...
Darren stal wyprostowany jak struna starał się opanować uśmiech, w głębi te słowa go poruszyły i ucieszyły. -Dziękuję za rekomendacje staram się jak mogę mam nadzieje ze będzie tak dalej obiecałem to bratu.
-W takim razie-Generał się chwile zawahał, w pokoju zapadła cisza, wszystkich dosłownie sparaliżowało, czekając na decyzję Generała. Równie dobrze mógł odmówić, w końcu Darren trenował za krótko i prawie nie miał doświadczenia w walce. -Nie mam wyboru jak przyjąć rekomendacje i zatwierdzić koniec Twojego treningu, jak również przydzielenie do formacji-powiedział, wszyscy poczuli jakby kamienie z serc im poupadały, dziewczyny się z tego ucieszyły.
-Tak jest panie generale-powiedział również bardzo szczęśliwy chociaż już nie potrafił się nie uśmiechać, spojrzał na Shashi. Chciał zostać z dziewczynami przynajmniej na razie.
-Powinienem Cię przydzielić do Exo-M na miejsce Twojego brata, ale na razie masz za mało doświadczenia na lidera, no i zgodnie z tradycją musi minąć rok żałoby po członku zespołu-oświadczył Generał.
Milczał czekając na decyzję, nawet nie marzył by dostać się do Exo, jak na razie chciał zdobyć doświadczenie w walce i misjach.
-Powiedz mi, gdzie chciałbyś zostać do tego czasu.
-Tutaj generale w drużynie.
-W Shashi ?-zdziwił się -Ale to żeńska grupa
-Dobrze się tutaj czuję. Myślę że wniosę do Shashi coś nowego i zdobędę tutaj doświadczenie-oświadczył pewnie.
Zamyślił się chwilę, po czym pokręcił głową. -Przykro mi ale to żeńska grupa, i zabrania się...-przerwał bo poczuł na sobie wzrok Skyberry, wyglądała jak dziecko któremu ktoś odmówił cukierka.
-Zasady wyraźnie mówią że...-chciał kontynuować, ale ona wyraźnie na to nie pozwalała, i to samym wzrokiem. Dziewczyny pohamowały rozbawienie. -Są takie rzeczy których nie można-zrobiła swoje niewinne oczka, których Generał Cho już nie wytrzymał -Ehhh, niech Ci będzie tymczasowo przydzielam Cię do Shatter-Shields jako pomoc-powiedział zrezygnowany wojskowy.
-Dziękuję generale. Generale nie pożałujesz swojej decyzji-stwierdził ucieszony kłaniając się.
-Już żałuję-mruknął pod nosem wstając, po czym podszedł do jakiejś blaszanej skrzynki i wyciągnął z niej pierścień który nosił każdy ze specjalnej formacji, który zwiększał 10 krotnie możliwości użytkownika. Każdy oczywiście miał inny kształt, co było symbolem każdego z nich -Proszę ten jest dla Ciebie.-jego pierścień miał kształt podobny do ducha i łańcuchów.
-Dziękuję generale. Przysięgam że cię nie zawiodę-stwierdził szybko odbierając od niego pierścień, przyglądał mu się przez chwile obracając go w palcach a potem wsunął go na palec, od razu poczuł się inaczej, teraz mógł myśleć o dopadnięciu tajemniczej dziewczyny, która zabrała duszę jego brata ze sobą.
Dziewczyny niemal się na nim uwiesiły szczęśliwe gratulowały mu. -Witamy w ShaShi! -No to zostaniemy dłużej razem! -Mój kręgosłup-powiedział ledwie żywy Darren.
-Kobiety-pomyślał Cho po czym odchrząknął -Ja jeszcze nie skończyłem!
Wszyscy stanęli na baczność uspokajając się -Przepraszamy...-natychmiast wróciły do słuchania generała.
-Dziękuję, jak sami powiedzieliście jesteście gotowi na walkę z Aresem...
-Tak jest! Jesteśmy gotowi do walki z każdym kto zagraża Nibiru!-odezwali się chórkiem, mówiąc słowa ze ślubowania na strażnika.
Wtedy postanowił im ujawnić informacje o Ziemi i tamtejszej obecności Aresa. Zarejestrowało go kilka ludzkich kamer, był on w tamtejszych laboratoriach naukowych, podobno w jakiejś strefie 51 i w paru innych miejscach.
Powiedział im o tym ale wolał by zbadali to Infinite najlepszy zespół Nibiru. Dla nich chciał przydzielić inne zadanie chociaż nie mniej ważne. Chodziło o Nyrię, stolicę pustynnej Arari. ShaShi zdziwiły się tym, po co Ares odwiedza Ziemię ? Z technologią stoją słabiej niż Nibiru, na razie jednak postanowili się skupić na zadaniu w Nyrii.
Opowiadał im legendę że pierwsi Nibiryjczycy ukryli w Nyrii tajemnicę magii i nauki, i że było to legendą aż do teraz gdy odkopano świątynie Muoashale gdzie te tajemnice miały się znajdować.
-Ares zapewne też się tym interesuje? -A jak to w ogóle wygląda ? Są jakieś przekazy?
-Żadnych. Ale na pewno się tym interesuję. Nasza grupa archeologów już tam ruszyła, będziecie ich eskortą i sami spróbujcie się czegoś dowiedzieć.
-Tak jest -Rozumiem że wyruszamy natychmiast?-dziewczyny miały nadzieje chociaż na kilka godzin przerwy, ale się przeliczyły.
-Dokładnie, szacunek i honor!
-Szacunek i honor! wyszli ze sali narad przygotować się do wyprawy na pustynny kontynent Arari.
***
(Arin)
- Gdzie ona jest? Dziś jest ostatni dzień a ona... - mruknął Abarai Renji opierając się o pień dużego drzewa i przyglądając się lekcji szermierki jakiej w tej chwili Krisowi udzielali Kurosaki Ichigo i Kira Izuru.
- Olewa sobie. Zresztą jak zwykle. - dokończyła Hinamori Momo niesamowicie się krzywiąc.
- No ale bez przesady. Już jest południe... Kris co już masz dość?! Nie osłabiaj mnie! Już moja stuletnia babcia radzi sobie lepiej od ciebie! - czerwonowłosy wydarł się widząc jak wyżej wymieniony wylądował na ziemi z trudem blokując kolejny cios kataną . Dziewczyna zachichotała widząc, jak Wu posyła im jadowite spojrzenie i z trudem powstrzymuje się by mu nie odpyskować.
- Lepiej zmieńmy temat nie chce mi się o niej rozmawiać.
- Dlaczego? Aż tak jej nie lubisz?
- Bez komentarza. - ucięła szybko. - Już jest...
Po prawej stronie Renjiego pojawiła się Arin razem z Keenanem.
- Jakbyś odwaliła coś takiego w szóstym oddziale to sama wiesz... co by się działo... fruwałabyś po ścianach i...
- Pozwolisz, że ci przerwę. Wybaczcie ale mam jeszcze inne obowiązki związane z prowadzeniem dywizji. Mam mnóstwo zaległości, spraw na głowie a Hisagi się rozchorował i umiera w domu więc...
- Wybacz, że wejdę ci w słowo ale my też nie mamy lepiej a potrafimy tak sobie zorganizować czas by ze wszystkim się wyrobić. - wtrąciła się Momo.
- Poruczniku sugerujesz, że kłamię bo nie chce mi się przychodzić na treningi?
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Ale zapewne pomyślałaś.
- Dopowiadasz sobie za dużo rzeczy zresztą tak jak zwykle. Zawsze taka byłaś. Nigdy nie rozumiałam dlaczego kapitan Aizen tak cię cenił.
Dziewczyny spiorunowały się wzrokiem. Obie nie pałały do siebie miłością a wszystko zaczęło się gdy Ukitake po ukończeniu Akademii odbyła krótki staż w piątym oddziale by nabrać trochę doświadczenia.
Do tego momentu Hinamori była prawą ręką Aizena Sousuke a gdy pojawiła się ona zaczęła być zazdrosna o młodą stażystkę. Obie w końcu zostały wtajemniczone w plan zniszczenia Soul Society z takim wyjątkiem, iż Arin udała się z tym do głównodowodzącego a Momo wręcz przeciwnie, do końca pomagała zbuntowanym kapitanom. Rudowłosa podejrzewała, że nadal nie potrafi jej tego wybaczyć i potajemnie wspiera byłego przełożonego. Niestety nie miała na to żadnych dowodów.
- Kapitana? Coś ci się pomyliło. Chyba miałaś na myśli zdrajcę Aizena.
Renji położył dłoń na ramieniu brunetki i przerwał rozwijającą się kłótnię.
- Nie wiem co zaszło pomiędzy wami ale mam tego powoli dosyć i myślę, że nie tylko ja... Słuchajcie dziś jest ostatni dzień naszej współpracy. Proszę was o spokój, postarajcie się jakoś opamiętać.
- Kapitan Abarai ma rację. Nie da się dobrze pracować w takiej atmosferze... - nieśmiało wtrącił Walsh. - I jak to wygląda przed nowym?
- O czym tak rozmawiacie? - zapytał Ichigo podchodząc do nich z resztą.
- O niczym ważnym. - odparła nabzdyczona Momo.
- Dobra nie wiem jak wy ale my chcemy coś zjeść. Siedzimy tutaj od rana i padamy z nóg... Co wy na to? Idziemy na obiad?
- Godzinna przerwa i tak nic nie zmieni....
- Jaka kuchnia? - zapytał Kira.
- Cokolwiek umieram z głodu... - jęknął Kris.
- Ciebie nikt nie pytał o zdanie... Koreańska? - zaproponował Kira.
- Nieeeeee. A co powiecie na włoską albo indyjską? Ostatnio w centrum otworzono kilka nowych jadłodajni.
- Poruczniku sugerujesz, że kłamię bo nie chce mi się przychodzić na treningi?
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Ale zapewne pomyślałaś.
- Dopowiadasz sobie za dużo rzeczy zresztą tak jak zwykle. Zawsze taka byłaś. Nigdy nie rozumiałam dlaczego kapitan Aizen tak cię cenił.
Dziewczyny spiorunowały się wzrokiem. Obie nie pałały do siebie miłością a wszystko zaczęło się gdy Ukitake po ukończeniu Akademii odbyła krótki staż w piątym oddziale by nabrać trochę doświadczenia.
Do tego momentu Hinamori była prawą ręką Aizena Sousuke a gdy pojawiła się ona zaczęła być zazdrosna o młodą stażystkę. Obie w końcu zostały wtajemniczone w plan zniszczenia Soul Society z takim wyjątkiem, iż Arin udała się z tym do głównodowodzącego a Momo wręcz przeciwnie, do końca pomagała zbuntowanym kapitanom. Rudowłosa podejrzewała, że nadal nie potrafi jej tego wybaczyć i potajemnie wspiera byłego przełożonego. Niestety nie miała na to żadnych dowodów.
- Kapitana? Coś ci się pomyliło. Chyba miałaś na myśli zdrajcę Aizena.
Renji położył dłoń na ramieniu brunetki i przerwał rozwijającą się kłótnię.
- Nie wiem co zaszło pomiędzy wami ale mam tego powoli dosyć i myślę, że nie tylko ja... Słuchajcie dziś jest ostatni dzień naszej współpracy. Proszę was o spokój, postarajcie się jakoś opamiętać.
- Kapitan Abarai ma rację. Nie da się dobrze pracować w takiej atmosferze... - nieśmiało wtrącił Walsh. - I jak to wygląda przed nowym?
- O czym tak rozmawiacie? - zapytał Ichigo podchodząc do nich z resztą.
- O niczym ważnym. - odparła nabzdyczona Momo.
- Dobra nie wiem jak wy ale my chcemy coś zjeść. Siedzimy tutaj od rana i padamy z nóg... Co wy na to? Idziemy na obiad?
- Godzinna przerwa i tak nic nie zmieni....
- Jaka kuchnia? - zapytał Kira.
- Cokolwiek umieram z głodu... - jęknął Kris.
- Ciebie nikt nie pytał o zdanie... Koreańska? - zaproponował Kira.
- Nieeeeee. A co powiecie na włoską albo indyjską? Ostatnio w centrum otworzono kilka nowych jadłodajni.
Po szybkim głosowaniu zniknęli używając shunpo i zostawiając Yifana samego, który jeszcze nie do końca opanował tą technikę. Po półtorej godzinie wrócili na plac treningowy i aż do późnego popołudnia ćwiczyli zaklęcia kido. Przez ten cały czas dziewczyny starały się ignorować co też nie najgorzej im wychodziło. Bez większych spięć dotrwali do godziny 18, kiedy to zebrali się w budynku trzeciego oddziału, spisali raport i podpisali się pod nim tym samym dając Krisowi rekomendacje do wstąpienia w szeregi studentów Akademii Shinigami. Godzinę później udali się do generała Yamamoto składając na jego ręce pisemne sprawozdanie. Wszyscy byli pewni, że to już koniec ich męczarni ale soutaicho ponownie ich zaskoczył informując o wezwaniu na wieczorne posiedzenie Centrali 46 obradującej w sprawie nowego nibirańskiego rekruta. Nie pomogły żadne protesty. Chcąc nie chcąc udali się na zamknięty teren Seijōtōkyorin. Szczególnie Arin była poirytowana tym faktem. Już raz razem z Hinamori była tam przesłuchiwana i perspektywa powtórki napawała ją irytacją pomieszaną ze strachem. Nawet Shayran był tym zaniepokojony. Wu nie za bardzo rozumiał czym jest Centrala 46 a oni nie mieli czasu i ochoty aby mu to szybko wyjaśnić. Gdy zebranie dobiegło końca wykończeni kapitanowie opuścili strzeżony teren, oddali przepustki i przystanęli na ulicy patrząc podejrzliwie na nowego i głośno zastanawiając się dlaczego góra akurat dla niego robi takie wyjątki. Kris milczał nie chcąc się z nimi wdawać w dyskusję. W końcu gdy nie doszli do żadnych odkrywczych wniosków przestali go maglować i odprowadzili do Bramy Senkaimon. Dowódca zmiany jak zwykle w nocy sobie przysnął ale awantura jaką mu urządził Ichigo szybko postawiła go na nogi. Punktualnie o północy portal rozbłysł jasną poświatą, z której po chwili ujrzeli wyłaniającego się Kuchikiego Byakuyę.
- Macie minutę spóźnienia. - oświadczył omijatając chłodnym wzrokiem czekającą grupkę.Shinigami z drużyny pomocniczej na jego widok stali wyprostowani jak struny nie śmiąc nawet odetchnąć.
- Kapitanie to tylko minuta. Nic wielkiego się nie stało.... - zaczął Renji.
- Tylko albo i aż... To on?
- Tak jest, rekrut Wu Yifan..
- Idziemy. Abarai ty zostajesz, Ukitake ty idziesz ze mną.
- Cooo??? Ale jak to?! Teraz miała być moja kolej! Miałem zmienić kapitana Hitsugayę! - czerwonowłosy zbulwersował się słysząc jego słowa.
Kuchiki zatrzymał się wpół kroku i zerknął za siebie mówiąc:
- Nasze plany uległy zmianie. Jeśli masz do tego jakieś zastrzeżenia udaj się do kancelarii generała Yamamoto. - stwierdził oschle i zniknął przechodząc przez tunel na drugą stronę.
- O matko... - jęknął Kris.
- Chodź za mną i bądź cicho. - Arin pociągnęła go za rękę za sobą, po czym przejście na Ziemię się zamknęło.
*****
- Macie minutę spóźnienia. - oświadczył omijatając chłodnym wzrokiem czekającą grupkę.Shinigami z drużyny pomocniczej na jego widok stali wyprostowani jak struny nie śmiąc nawet odetchnąć.
- Kapitanie to tylko minuta. Nic wielkiego się nie stało.... - zaczął Renji.
- Tylko albo i aż... To on?
- Tak jest, rekrut Wu Yifan..
- Idziemy. Abarai ty zostajesz, Ukitake ty idziesz ze mną.
- Cooo??? Ale jak to?! Teraz miała być moja kolej! Miałem zmienić kapitana Hitsugayę! - czerwonowłosy zbulwersował się słysząc jego słowa.
Kuchiki zatrzymał się wpół kroku i zerknął za siebie mówiąc:
- Nasze plany uległy zmianie. Jeśli masz do tego jakieś zastrzeżenia udaj się do kancelarii generała Yamamoto. - stwierdził oschle i zniknął przechodząc przez tunel na drugą stronę.
- O matko... - jęknął Kris.
- Chodź za mną i bądź cicho. - Arin pociągnęła go za rękę za sobą, po czym przejście na Ziemię się zamknęło.
*****
Kris/Arin/Ziemia/Podziemia sklepu Urahary
Czwórka shinigami, Jinta i Ururu w milczeniu obserwowali Tessaia mocującego się z Krisem.
- Nie ja nie chcę! Na coś takiego się nie pisałem! - Kris darł się jak opętany próbując protestować gdy olbrzym "ubierał" go w kaftan bezpieczeństwa. - Ty psychopato! Arin pomóż mi!
Ta milczała udając, że jej tam nie ma. Miała ochotę zmienić się w małego człowieczka i zwiać gdzie pieprz rośnie. Tessai w końcu skończył swoją pracę zaciągnął chłopaka w pobliże wykopanego, głębokiego szybu i go tam bezceremonialnie wrzucił. Z dna dobiegła do nich kolejna porcja przekleństw i wrzasków, które jeszcze bardziej się nasiliły gdy wielkolud wskoczył za nim do środka.
- Już mam dosyć a to dopiero początek. - stwierdził Byakuya.
- Przepraszam bardzo ale to nie ty z nim pracujesz. Ty kapitanie jesteś tutaj odpowiedzialny za nasze bezpieczeństwo. - zauważył Urahara.
- Nie mądrz się tak tylko zaczynajcie.
- Proces już się rozpoczął. Tessai i Jinta będą nad wszystkim czuwać.
- No to w międzyczasie bierz się za nią
- Hmmm? - Arin na moment się zamyśliła i dopiero po chwili dotarły do niej ostatnie słowa Kuchikiego.
- Jak to zabrzmiało, no w sumie jesteś niczego sobie... - blondyn urwał gdy tuż przed nim pojawił się Shayran. - Ja nic takiego nie mówiłem. Ekhmmm, no więc równolegle z treningiem Krisa zaczniemy ćwiczenia regulujące twoje moce.
- Eeeee?
- No tak. Chcesz normalnie używać swoje bankai czy nadal chcesz nadal walczyć w pojedynkach z dużym limitem?
- Oczywiście, że to pierwsze...
- No to ruszaj się już na rozgrzewkę!
- Ja też muszę? - zapytał Shayran.
Uraharę na moment zatkało. Wiedział, że ten konkretny duch zanpakuto jest jakiś inny ale tego pytania się nie spodziewał. Machinalnie pokiwał tylko głową zerkając na Hitsugayę i Kuchikiego a potem ruszył z nową energią aby wspomóc młodą panią kapitan. Po rozgrzewce zaserwował jej cały pakiet autorskich ćwiczeń. Shayran zaczął narzekać, ze mu się nie chce a potem pomimo protestów swojej pani zdematerializował się do jej podświadomości. Arin zaczęła się zastanawiać co z nim jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał. Postanowiła więc, że przyjrzy się bliżej jego postawie. Dwa dni później musieli sobie zrobić przerwę ponieważ musieli skupić się całościowo na Krisie, który zbliżył się do końca pierwszej fazy swojego treningu. Korzystając z tego, że miała trochę czasu dla siebie wyszła na spacer w swoim gigai. Trochę dziwnie czuła się w szarym, szkolnym mundurku ale stwierdziła, że jakoś to przeżyje. Nawet nie wiedziała, kiedy nogi zaprowadziły ją nad rzekę. Zamknęła oczy rozkoszując się spokojem.
- Arin? - usłyszała nagle znajomy jej głos. Rozglądnęła się dookoła i za sobą zobaczyła Kuchiki Rukię.
- Rukia? Co tutaj robisz? Nie wiedziałam że dostałaś misję na Ziemi.
- Bo nie dostałam. - dziewczyna usiadła obok niej na trawie.
- Nie za bardzo rozumiem. Ojciec mi mówił, że wybiera się na misję chyba do Tokio. Nie jesteś razem z nim?
- Do Nowego Jorku jak już i nie, nie jestem...
Arin umilkła, ogarnęły ją złe przeczucia, dodatkowo niepokój Shayrana udzielił się również jej.
- Powiedz wprost o co chodzi? - zmarszczyła brwi skubiąc rękaw żakietu. - No wysłów się...
- Pani kapitan... twój ojciec Ukitake Jushiro zaginął. Został wysłany z misją do miasta Nowy Jork i od ponad dwóch dni nie mamy z nim kontaktu. Oddział technologiczny cały czas próbuje namierzyć jego reiatsu ale jak do tej pory bezskutecznie...
Rudowłosa wstała gwałtownie. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Niemożliwe aby jej ukochanemu ojcu przytrafiło się coś złego. Zaczął ją ogarniać gniew. Spojrzała na towarzyszkę, która również podniosła się z ziemi i cofnęła się o krok wpatrując się w nią przestraszona.
- Arin co ci jest? Twoja ręka...
- Co?
Dopiero po chwili spojrzała w tym samym kierunku co ona i zamarła widząc jak jej prawą rękę aż do łokcia pokryła czarna łuska a zamiast ludzkich palców ma długie ostre szpony. Bardzo dobrze wiedziała, że natychmiast musi opanować kłębiące się w niej złe emocje ponieważ w innym wypadku może się to źle skończyć.
- Nikomu o tym nie mów, proszę.
- Proces już się rozpoczął. Tessai i Jinta będą nad wszystkim czuwać.
- No to w międzyczasie bierz się za nią
- Hmmm? - Arin na moment się zamyśliła i dopiero po chwili dotarły do niej ostatnie słowa Kuchikiego.
- Jak to zabrzmiało, no w sumie jesteś niczego sobie... - blondyn urwał gdy tuż przed nim pojawił się Shayran. - Ja nic takiego nie mówiłem. Ekhmmm, no więc równolegle z treningiem Krisa zaczniemy ćwiczenia regulujące twoje moce.
- Eeeee?
- No tak. Chcesz normalnie używać swoje bankai czy nadal chcesz nadal walczyć w pojedynkach z dużym limitem?
- Oczywiście, że to pierwsze...
- No to ruszaj się już na rozgrzewkę!
- Ja też muszę? - zapytał Shayran.
Uraharę na moment zatkało. Wiedział, że ten konkretny duch zanpakuto jest jakiś inny ale tego pytania się nie spodziewał. Machinalnie pokiwał tylko głową zerkając na Hitsugayę i Kuchikiego a potem ruszył z nową energią aby wspomóc młodą panią kapitan. Po rozgrzewce zaserwował jej cały pakiet autorskich ćwiczeń. Shayran zaczął narzekać, ze mu się nie chce a potem pomimo protestów swojej pani zdematerializował się do jej podświadomości. Arin zaczęła się zastanawiać co z nim jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywał. Postanowiła więc, że przyjrzy się bliżej jego postawie. Dwa dni później musieli sobie zrobić przerwę ponieważ musieli skupić się całościowo na Krisie, który zbliżył się do końca pierwszej fazy swojego treningu. Korzystając z tego, że miała trochę czasu dla siebie wyszła na spacer w swoim gigai. Trochę dziwnie czuła się w szarym, szkolnym mundurku ale stwierdziła, że jakoś to przeżyje. Nawet nie wiedziała, kiedy nogi zaprowadziły ją nad rzekę. Zamknęła oczy rozkoszując się spokojem.
- Arin? - usłyszała nagle znajomy jej głos. Rozglądnęła się dookoła i za sobą zobaczyła Kuchiki Rukię.
- Rukia? Co tutaj robisz? Nie wiedziałam że dostałaś misję na Ziemi.
- Bo nie dostałam. - dziewczyna usiadła obok niej na trawie.
- Nie za bardzo rozumiem. Ojciec mi mówił, że wybiera się na misję chyba do Tokio. Nie jesteś razem z nim?
- Do Nowego Jorku jak już i nie, nie jestem...
Arin umilkła, ogarnęły ją złe przeczucia, dodatkowo niepokój Shayrana udzielił się również jej.
- Powiedz wprost o co chodzi? - zmarszczyła brwi skubiąc rękaw żakietu. - No wysłów się...
- Pani kapitan... twój ojciec Ukitake Jushiro zaginął. Został wysłany z misją do miasta Nowy Jork i od ponad dwóch dni nie mamy z nim kontaktu. Oddział technologiczny cały czas próbuje namierzyć jego reiatsu ale jak do tej pory bezskutecznie...
Rudowłosa wstała gwałtownie. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Niemożliwe aby jej ukochanemu ojcu przytrafiło się coś złego. Zaczął ją ogarniać gniew. Spojrzała na towarzyszkę, która również podniosła się z ziemi i cofnęła się o krok wpatrując się w nią przestraszona.
- Arin co ci jest? Twoja ręka...
- Co?
Dopiero po chwili spojrzała w tym samym kierunku co ona i zamarła widząc jak jej prawą rękę aż do łokcia pokryła czarna łuska a zamiast ludzkich palców ma długie ostre szpony. Bardzo dobrze wiedziała, że natychmiast musi opanować kłębiące się w niej złe emocje ponieważ w innym wypadku może się to źle skończyć.
- Nikomu o tym nie mów, proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz